Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2010, 18:37   #65
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Powietrze na placu stało się ciężkie i naelektryzowane, zupełnie jakby zaraz miało mieć miejsce istne oberwanie chmury. Choć żadna, nawet najmniejsza chmurka, nie zaśmiecała sobą obecnie idealnego, błękitnego nieba. Zaczerpnięcie tchu przychodziło widzom zdecydowanie trudniej. Nowopowstała atmosfera należała do tych iście specyficznych, gdzie wiadomo, że wielkimi krokami zbliża się jakieś istotne wydarzenie, ale… nikt nie jest w stanie do końca sprecyzować jakie. Nawet rozkapryszona, czarnowłosa Ragget przeczuwała coś bardzo złego, wobec czego nie mogła w spokoju cieszyć się zwycięstwem jakie odniosła względem przeciwnika o nietypowym zmyśle estetyki. Przyczyny takiego stanu rzeczy nie trzeba było szukać daleko - stała na placu z założonymi rękoma, obserwując świat cybernetycznym okiem. Czekając na dogodny moment.

Moment ten nadszedł wraz z drugą postacią, która wyłoniła się z głębin klasztoru. Zakapturzony Sędzia nieobecny podczas ostatniej walki, wrócił w towarzystwie trzech innych mnichów. Był z nim również Lemo, który ostatniej nocy ugościł kombatantów biorących udział w widowisku, ofiarując im strawę i miejsce do odpoczynku. Mieszkańcy oddalonej od reszty świata konstrukcji zatrzymali się tuż przed zrobotyzowaną morderczynią w obcisłym kostiumie. Zdawali się wykorzystywać całą swoją siłę woli i opanowanie aby tylko nie zaatakować jej tu i teraz, stosując starą acz sprawdzoną metodę – oko za oko.
- Pójdziesz z nami i odpowiesz za to co zrobiłaś. Zarówno za czyny dzisiejsze, jak i te z przed dziesięciu lat. Nie próbuj żadnych sztu…
W tym momencie Gendou musiał przerwać swój kipiący praworządnością wywód, gdyż wraz z pstryknięciem metalicznych palców czarnowłosej dziewczyny, miejsce gdzie jeszcze ułamek sekundy temu znajdowała się jego głowa zostało przecięte cienką, purpurową wiązką. Kapturnik o włos uniknął przestrzelenia swojej makówki.


Strzał ten padł z wyjątkowo nietypowej broni dzierżonej przez jednego z przedstawicieli równe nietypowej grupy. Odziani w czarno-błękitne, militarne skafandry osobnicy, dość jasno określali swoją przynależność. Nie tracili czasu na rozmowy, po prostu strzelali. Bez przemyślenia, co rusz zmieniając kierunek w jakim mknęły energetyczne pociski. Ich celem nie było zabić – gdyby tak przedstawiał się stan rzeczy, liczba trupów wśród widowni w mgnieniu oka osiągnęłaby liczbę przyćmiewającą sobą niejedną wojenną masakrę. Nie, ich rolą było po porostu siać chaos, posyłając w diabli jakiekolwiek szanse na kontynuację przedsięwzięcia jakim był turniej. Ludzie rozpierzchli się na wszystkie strony jak zatrwożone króliki, generując tym zachowaniem konieczny rozgardiasz.

- Wróciłam tutaj po Smoczą Kulę. Dostanę ją, nawet gdybym musiała zabić w tym celu każdego mieszkańca tej zramolałej budowli. Nic nie stanie mi na drodze.
Obserwujący to zjawisko bohaterowie poczuli się jak uwięzieni wewnątrz jakiegoś filmu, którego fabuła była dla nich równie zakręcona, nieprzystępna i ciężka do przetrawienia jak paczka surowego makaronu zdjęta ze sklepowej półki. Jedno zdawało się pewne - dalszą część turnieju szlag jasny trafił i cokolwiek się tu teraz wyprawiało, miało znacznie większe konsekwencje niż zdobycie sporej sumki Zeni. Gendou postąpił do przodu, wysuwając się na czoło mnichów, którzy zdążyli przyjąć już postawy bojowe.
- Będziesz musiała zabić znacznie więcej osób, jeśli wydaje Ci się, że ktokolwiek odda w twoje ręce moc mogącą kształtować losy całego świata.
Czy Zakapturzony Sędzia starał się właśnie wciągnąć postronnych do walki?
- Ha! Niby czemu miałabym się kłopotać? Zamiast tego mogę zwyczajnie zaoferować im fragment tego świata kiedy już będzie mój…
Shadow uśmiechnęła się bez przekonania w stronę Gendou. Zapadła chwila ciszy a obie strony konfliktu raz po raz spoglądały w stronę osób, które były w stanie przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. Rodziły się oczywiście pytania – czy warto się w to angażować? Czy może lepiej pozostawić wydarzenia samym sobie? Oddalić się od tego miejsca konfliktu i śmierci, zostawiając szaleństwo daleko za sobą? Bohaterowie ważyli w swoich skołatanych głowach wszystkie za i przeciw… a pewna wyniosła sylwetka obserwowała ich z pośród cieni roztaczanych przez bazarowe namioty, pozostając w bezpiecznej odległości i analizując całe zajście.

- - - KONIEC AKTU I - - -
 
Highlander jest offline