"Kurcze, nie wiedziałem że w Liberty City jest tyle glin!" – pomyślał Ray na widok kolejnego policjanta – "I do jasnej cholery zawiadomił kumpli." Ray podniósł powoli ręce. -Przepraszam bardzo, ale to jakieś nieporozumienie. Wyszedłem tutaj w poszukiwaniu policjanta, a pan każe mi walić twarzą o ścianę. Litości. Dopiero co wróciliśmy z występu w Superstarze, a tu w pokoju obok strzelanina. A następnie takie zamieszanie, że ktoś rąbnął mi z pokoju gitarę. Dlatego chcę żeby do jasnej cholery chcę żeby się ktoś tym zajął! Jest noc, a ja jeszcze nie zmrużyłem oka, a jutro rano ja wraz z resztą zespołu lecimy do Vice City. Bilety wykupione a tutaj strzelanina. Policjant jakby się zmieszał. Ray starał się nie uśmiechnąć, na myśl, że jego blef coś da. Jednak to nic nie dało. Policjant się nie nabrał, niestety. -Dobra dobra, pod ścianę! –krzyknął i nieznacznie zbliżył się do Raya. "Myśl, myśl "– Ray szukał sposobu na wybrnięcie z sytuacji. Postanowił spróbować starego sposobu: kopniak wycelowany między nogi policjanta. Jednak policjant czytał w myślach. Jakimś cudem zablokował kopnięcie, ale Ray nie zamierzał iść do pierdla. Gliniarz, mimo iż zablokował kopniaka, nie zdążył zasłonić się przed pięścią lecącą prosto w twarz. Policjant zatoczył się, Ray wykręcił mu rękę i trzymając od tyłu jego głowę walnął ją z całej siły o ceglany mur. Coś jakby chrupnęło, policjant zwalił się na ziemię jak worek kartofli. Ray nie tracił czasu. -Marco, rozdzielamy się. Będziemy mieli teraz większe szanse przeżycia. – I szybko odszedł. Droga między budynkami nie była ślepa, Ray zrobił niewielkie kółko wokoło sąsiedniego budynku i dopiero wtedy wyszedł na ulicę. Hotel znajdował się około 40 metrów stąd. Ray ruszył przed siebie nie oglądając się za siebie. W ten sposób dotarł do nabrzeża przy Union Drive West gdzieś w jednej ze wschodnich dzielnic. Stanął przy krawędzi i wrzucił do wody pistolet tego policjanta, którego obezwładnił na górnym poziomie hotelu. Wcześniej jednak wyjął z magazynka amunicję – "przyda się". Zimne powietrze uspokoiło go. Z niewielkim trudem złapał taksówkę i pojechał do domu. Wszedł po schodach, otworzył drzwi, po chwili zamykając je na wszystkie możliwe sposoby. Wszystko to robił przy zgaszonym świetle, nie chciał powiadamiać o swoim powrocie zbyt ciekawskich sąsiadów z budynku obok. Rzucił się na łóżko.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 13-05-2011 o 20:47.
|