Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2010, 21:18   #125
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bastion Helma robił wrażenie na każdym kto zbliżał się do tej fortecy. Olbrzymia budowla zbudowana podczas wojny jako zapora przeciw inwazji Urgula wyglądała na prawdę imponująco. Teraz jej celem była obrona Królestwa przed plagą drowów i nie spełniała do końca swego zadania. Drowy nie były plagą, rozbijającą się o mury miast, tak jak orki. Twierdza Złamany Topór od lat nie była oblegana i stała się tylko bazą wypadową dla Helmitów, którzy walczyli ze swym wrogiem najczęściej na jego terenie.

Im bardziej Raydgast się zbliżał do twierdzy, tym bardziej ciążyły go i paliły, kopie kopii listów drowów które uczynił przed wyjazdem. Może źle zrobił wyruszając wpierw na wyprawę, która niestety skończyła się, zanim mogła się zacząć?
Może powinien wpierw udać się do Helmitów z listami. A potem ścigać Sticka?
Przecież drowy i Stick były powiązani. No cóż... co się stało, to się nie odstanie.

Wkrótce Raydgast dotarł do pierwszej bramy twierdzy, gdzie zwrócił się do strażników.- Sir Raydgast Silvercrossbow, rycerz Królestwa Pięciu Miast, paladyn Torma i członek Zakonu pozdrawia Helma i prosi o posłuchanie u dowódcy twierdzy.
Jeden ze strażników ruszył by powiadomić swych przełożonych, a drugi, oddawszy wierzchowca stajennym, poprowadził paladyna do wnętrza, gdzie Raydgast musiał czekać, aż zostanie zawezwany na posłuchanie.



Musiał czekać ponad godzinę nim nadszedł posłaniec od dowódcy zamku. Młody rycerz poprowadził Silvercrossbowa długim korytarzem na wyższe piętro do surowo urządzonego gabinetu, gdzie siedział postawny mężczyzna, na oko koło pięćdziesiątki, przeglądając jakieś papiery.
- Witam sir Silvercrossbow - rzekł, podnosząc się z miejsca i wyciągając w stronę tormity prawicę. - Jestem Ulf Valstrom, dowódca twierdzy. Cóż za obowiązki zagnały cię tak daleko na wschód?
Paladyn uścisnął dłoń dowódcy twierdzy, po czym sięgnął do sakwy i podał kilka tekstów rycerzowi.
- Między innymi takie. To listy drowów, na które natknąłem się na ziemiach Tulipa. - Raydgast czekał chwilę, aż dowódca przejrzy teksty, po czym kontynuował. - Prowadzę pościg za typkiem wymienianym w liście. Skierował się on do Pyłów, z ekwipunkiem górniczym. Pewnie czegoś szuka. Niestety wśród najemników mi podległych, była... zdrajczyni. Ranni potrzebowali odpoczynku, więc na razie wyprawa stanęła w Sielskim Siole. A ja skorzystałem z okazji, by powiadomić wasz Zakon o sytuacji.

Dowódca spojrzał na paladyna z niepokojem pomieszanym z irytacją, po czym zwinął listy.
- Chyba wybaczysz mi jeśli powiem, że nic z tego nie rozumiem - wycedził, najwyraźniej starając się być uprzejmym. - Byłbym więc wdzięczny, jeśli zacząłbyś od początku i opisał dokładnie ową “sytuację”.

Raydgast usiadł mówiąc.- To dłuższa historia.
I zaczął więc od powodu całego zamieszania, od pogłosek na temat drowów. Potem opisał zwiedzanie podziemi (incydent z nimfami - czy też rusałkami - pominął), starcie z drowami na zamku, starcie z demoniczną ćmą. Wspomniał o znaleziskach przy ciałach drowów (listach i o znakach, których kopie przy okazji pokazał) i swych podejrzeniach na temat konszachtów młodego Tulipa z drowami.

Dowódca słuchał w milczeniu, więc po skończeniu wypowiedzi Raydgast przeszedł więc do pytań.
- Czy aktywność drowów wzrosła ostatnio?
- Pogłoski, o których mówisz, też do nas dotarły; dzięki tobie zaś mamy pewność. Nie żebym wątpił w słowa młodego Crowfielda, zawsze jednak lepsza kolejna para oczu i uszu. Szkoda tylko, że zarówno w jednym, jak i drugim przypadku nie udało się wziąć żadnych jeńców -
skrzywił się ponuro, a paladyn pokiwał głową zgadzając się w tej opinii z Ulfem. Następnie zaś dowódca twierdzy kontynuował. - Po jego raportach zwiększyliśmy zarówno liczbę patroli jak i ich zasięg, nic jednak nie wykryliśmy. Zresztą... skoro zostali znalezieni przez czysty przypadek to nie możemy liczyć na to, że ich trasy przecinają się z naszymi. Najbardziej martwi mnie, że według Crowfielda drowy zmierzały na Srebrny Jarmark - ani chybi by spotkać się ze swoimi mocodawcami, przewieść wiadomości i pewnikiem zapłacić lub odebrać zapłatę za swoje usługi. Że też jednak nikt ich nie zauważył... przeklęta magia - skrzywił się ponownie. - Bez niej życie byłoby o wiele prostsze. Te znaki nic mi nie mówią - pewnie wykonano je na zamówienie gdzieś tutaj, bo na drowie nie wyglądają.
- Zdarzali się jacyś ludzcy mocodawcy, lub współpracownicy złapani przez Zakon Helma?-
spytał Raydgast.
- Czasem, ale zwykle byli to przestępcy, sprzymierzający się z drowami jako szpiedzy; lub drobni handlarze chcący mieć monopol na “rarytasy“ z Podmroku. W każdym jednak przypadku drowy wykazywały się dużą ostrożnością i przebiegłością - miejsca spotkań były oddalone od zejść pod ziemię, a prowokacje nie dawały rezultatów. Często też winni ginęli zanim zdążyliśmy ich schwytać.
Paladyn skinął głową i spytał.- Czy te listy dałoby się szybko przetłumaczyć z ich języka na wspólny?
- Większość osób znających drowi jest teraz na patrolu. Przekażę im listy gdy tylko wrócą, zapewne jednak tłumaczenie otrzymasz nie wcześniej jak jutro w południe. Nie liczyłbym jednak na fajerwerki - te czarne diabły nie są takie głupie jak ludzie -
machnął ręką w stronę drugiego listu, po czym westchnął. - Rozumiem twoje podejrzenia względem Gardara Tulipa, ale sam wiesz, sir Silvercrossbowie, jak to jest ze szlachtą. O dowody trudno, o świadków jeszcze trudniej. To, że coś złego wydarzyło się na jego ziemi to jeszcze nie dowód. Podobnie jak list - przecież Tulip nawet na Wzgórzach nie mieszka, jeno w okolicy Rozdroży, a z tego co wiem niziołki traktują jego i jego sługi gorzej niż plagę szarańczy. Nawet handlują z nim niechętnie. Niemniej jednak wezmę twe spostrzeżenia pod uwagę i wzmocnię patrole wzdłuż granic z jego ziemiami. W takiej sytuacji nawet z plotkami trzeba się liczyć.
- Ale to dobry powód, by się Tulipowi przyjrzeć dokładniej. Przedłożyłem mym przełożonym także i raport z niegodziwości, jakie sobie pozwala ów.... -
kolejne słowo paladyna było powiedziane wyjątkowo ironicznie. - ... szlachetka, wobec swych poddanych. Którym z racji swego urodzenia jest winien opiekę, a nie wyzysk. Jeżeli będziemy przez palce na takie działania, to nie potrzeba będzie drowów, czy orków by do upadku królestwo doprowadzić.
- To prawda. Chętnie i ja wysłucham twojego raportu - w końcu nam do Tulipa bliżej niż z Fortu na Skale, a i z tutejszymi ludźmi lepszy kontakt mamy.
- Daniny należne mu zawyża i jego poborcy nieuczciwie biorą co do nich nie należy. Upraw poza wyznaczonym terenem zakazuje i nie wywiązuje się z ochrony swych poddanych przez zbójami, ba... nawet pozwala swym najemnikom dopuszczać do mordów, gwałtów i grabieży. A ci którzy im opór stawiają, są przez Tulipa okrutnie karani. Zresztą, jaki mogą stawić opór, skoro chłopstwu broni zabrania nosić? A w jego wioskach nie istnieje nawet prosta milicyja, co w razie większych zagrożeń mogłaby zbrojne wesprzeć wojsko Królestwa. Jednym słowem, nie jest panem na swych ziemiach, a zarazą. Co zabiera więcej niż mu wolno, lekceważąc obowiązki nałożone na niego wraz urodzeniem.
- rzekł w odpowiedzi paladyn, bardziej ekspresyjnie niż zamierzał. Niemniej Tormita był czuły na łamanie prawa, zwłaszcza przez tych bardziej uprzywilejowanych.
- Nadużycia finansowe to coś, czego nigdy wyplenić się nie da, choćby świętego na stołku posadził; obojętnie jako pana czy sługę - westchnął Ulf. - A póki jego ludzie nie głodują, to przecie mu nie nakażemy pól karczować, skoro nie chce. Co innego z brakiem ochrony i broni... choć o napadach na jego terenach nic nam nie wiadomo. Ale do tego możemy się przyczepić - uśmiechnął się z satysfakcją.

Ulf miał rację, nadużycia finansowe ciężko było wyplenić. Może nawet i niemożliwym to było, ale... to nie oznaczało, że można było na nie przymykać oko. Przynajmniej tak sądził Raydgast, nagminność łamania prawa nie jest zezwoleniem na jego łamanie.
Zamiast jednak kontynuować rozmowę, spytał o coś innego.- Co Zakonowi Helma wiadomo na temat obecnej sytuacji w Pyłach?
- Pyły, Pyły... -
Valstrom w zadumie zmarszczył brwi. - Coś ostatnio... ach, już wiem. Jakiś czas temu grupa młodzików przybyła do Twierdzy szukając pomocy w wyprawie tam. Mieli listy polecające od samej Elethieny Froren. Jak się potem okazało po drodze z jej domu schwytali dużą grupę banitów, która pustoszyła latem trakty; co zresztą zrobiło na mnie o wiele większe wrażenie, bo była ich tylko siódemka, a do tego w większości kobiety. Za to jednym z nich był jeden z naszych giermków, co przyśpieszyło jego wyświęcenie na paladyna. - dodał z dumą. -Należało mu się, zwłaszcza że jego pan zginął w tej tulipowej ruinie właśnie, zabity - wedle słów chłopaka - przez drowy. Niestety nie mogłem im udzielić wsparcia wcześniej niż na wiosnę - sam zresztą wiesz jak wygląda zima w górach.
- Jednak wiecie coś o samych zagrożeniach w Pyłach. Wiecie dobrze, że opowieści opowieściami, a lepiej być uprzedzonym, co do niebezpieczeństw tego miejsca.
- spytał Raydgast. - Wolałbym nie opierać swych działań na plotkach, a na faktach właśnie.
Dowódca spojrzał na Raydgasta z niejakim zdumieniem.
- Nie oczekujesz chyba, że co rok wysyłamy tam patrol by sprawdzić czy jakiś człowiek nie powstał z martwych? - spytał z lekką ironią. - Jesteśmy pierwszym miastem na drodze z Pyłów, jednak od wojny nic stamtąd nie wylazło. A odkąd kapłani i elfy porzucili pomysł odbudowania miasta nikt tam nie jeździ, nawet rabusie.
- Czyli nic nie wiadomo... A wcześniej? Co sprawiło że i kapłani i elfy z ziem tamtych zrezygnowali? -
paladyn był dociekliwy w tej sprawie.
- Nie mam czasu by robić wykłady z historii, której uczą w każdej szkole i śpiewają na każdym rynku - odparł Ulf, a zmarszczka na jego czole pogłębiła się. - Zwłaszcza, że to co śpiewają nie mija się z faktami. Ziemia w Pyłach jest skażona i nie da się tam przebywać dłużej niż kilka dni; kilka godzin w przypadku bardziej podatnych osób. Nic tam nie żyje, nic nie rośnie. Stąd przecież nazwa. - paladyn odwrócił wzrok, by nie ujawniła się w nim irytacja z powodu ignorancji gościa.
- Nie o opowieści, czy historię mi chodzi. Jadę do Pyłów i narażam przy okazji innych, więc jeśli mogę zdobyć wiedzę, na temat zagrożeń z którymi trzeba się zmierzyć, to... - odparł Raydgast i przez chwilę milczał, by spytać retorycznie. - ...To czy byś nie zrobił tego samego, na mym miejscu?
- Na twym miejscu studiował bym przed wyprawą, a nie w jej trakcie. Najlepiej jeszcze w czasie paladyńskiego szkolenia -
mruknął rozmówca pod nosem, a głośniej dodał - Nie wiem czemu uważasz, że mam więcej informacji niż tormici. Miejsca dzikiej magii, wyrwy w Splocie, zbłąkane dusze - w większości oszalałe z samotności lub okrucieństw eksperymentów Urgula - szkielety, które uparcie powstają z martwych... Ponoć dawniej zdarzały się jakieś potwory, jednakże nawet one nie mogły wytrzymać tam przez dłuższy czas. Ciężko powiedzieć co stało się ze złodziejami, którzy dawniej próbowali rabować elfie miasto - zapewne dołączyli do snujących się tam nieumarłych.
-Obawiam się, że nie miałem czasu na studiowanie przed wyprawą.-
odparł paladyn, wzruszając ramionami.- Gdybym miał, to bym zabrał na nią członków Zakonu, a nie pośpiesznie zwerbowanych najemników. I dziękuje za wszelkie informacje, na ten temat.

Chwila milczenia...Potem rozmowa potoczyła się dalej.
- Czy zakon Helma, mógłby wesprzeć mnie jakoś w sprawie mej ekspedycji? - rzekł paladyn podając dowódcy jeszcze jeden papier. List polecający od Thunderdragona.
- Cóż mogę rzec - jestem zmuszony odpowiedzieć ci to samo, co tym młodym - Ulf rozłożył bezradnie ręce. - Zresztą po prawdzie to nie rozumiem na co ci pomoc. Jak się ten przestępca do Pyłów wybrał to pewnie zginie zanim zdąży wbić choć jeden sztych łopatą w to gruzowisko. A jak ci na jego trupie zależy, to sam rzekłeś, że najemników masz. - westchnął. - Możesz zwrócić się do moich przełożonych, wątpię jednak że jakiś obcy rzezimieszek sprawi, że osłabią obronę zamku, a już zwłaszcza wobec wzmożonej aktywności drowów, o której przecież sam doniosłeś.
-Obawiam się, że sprawa nie jest tak... prosta. Ten Stick jechał wiedząc w co się pakuje. I wątpię by zginął w Pyłach. Co więcej, w to miejsce wybierała się też, dość potężna czarodziejka, która ludzi mi ubiła wpierw zaprowadziwszy nas do wieży ponoć do Urgula należącej. -
rzekł paladyn i spytał następnie. - I nie wyglądała na samobójczynię. Sama wieża zaś niedaleko stąd jest. Może słyszeliście coś o niej?
- Taaak, to stara ruina, spalona na początku wojny. Magowie sprawdzili ją od strychu po fundamenty, nie znajdując niczego ciekawego ani niebezpiecznego. Jej lokacja nie jest rozgłaszana tylko po to, by nie wzbudzać w ludziach niepotrzebnych emocji i wspomnień.
Bardziej jednak ciekaw jestem przewinień owego Sticka. List sir Thunderdragona jest bardzo enigmatyczny, ty zaś nie wyjaśniasz więcej, zadając tylko chaotycznie pytania. Po co ów obcy, według was, udaje się do Pyłów?
-Ponoć był zainteresowany samym Urgulem. Co już jest bardzo niebezpieczne. Z tymi co bawią się w nekromancję, to jak zapewne wiesz...nigdy nic nie wiadomo. Ciężko ubić do końca.-
mruknął paladyn.
- Ten Stick jest magiem? - widać, że dopiero to wzmogło czujność dowódcy. Ostatecznie wielu ciekawskich interesowało się Urgulem... i większość owo zainteresowanie traciła jeszcze zanim postawiła stopy na starym trakcie. Co prawda czarodziejów gildia pilnowała solidnie, jednak zagraniczny mag był zupełnie inną sprawą. - I jaki miała cel owa czarodziejka w atakowaniu twojej wyprawy? Bo chyba nie powstrzymanie przed ekspedycją, skoro dysponujesz tak słabymi siłami?
- Z tego wiem czegoś chciała od moich.. towarzyszy broni...Miecz Laurego z rasy elfów, od tropiciela chyba coś z jego ciała, bo rozcięła mu brzuch jak świniakowi. Ledwo się go dało uratować.-
pomyślał paladyn i dodał po chwili.- Stick nie jest magiem ponoć. Choć diabli wiedzą ile w tym prawdy. Mógł się wszak pod barda podszywać. Natomiast ona jest potężną czarodziejką i na pewno nie bawiła się w tą maskaradę dla zabawy. Także patroszenia półelfa nie robiła dla przyjemności.- tego ostatniego Raydgast nie był jednak pewien. Helfdan nie był mężczyzną wobec którego kobiety przechodziły obojętnie. Zawsze wywoływał u nich skrajne reakcje, nie zawsze pozytywne. Wzruszył ramionami dodając.- Nie wzięła tych przedmiotów ze względu na ich wartość, czy użyteczność. Po w końcu po co czarodziejce miecz, czy fragment wnętrzności półelfa? I udała się do Pyłów, może do Sticka, może Stickiem. Tak czy siak obie opcje są groźne.
Splótłszy dłonie rzekł.- Rozumiem niedobór ludzi, byłbym jednak wdzięczny gdyby Twierdza Złamany Topór baczniejszym okiem patrzyła w stronę Pyłów. Ot, tak na wszelki wypadek.
- Będziemy - skinął głową helmita, po czym zamyślił się. - W Pyłach mieszkało wielu potężnych magów. Może ten miecz ma jakieś znaczenie rytualne, albo jest częścią kompletu, który dopiero w całości ma wartość? Nie na darmo przecież Urgul rozpoczął wojnę właśnie od tego miasta.
-Na pewno nie zabrała miecza ze względu na pieniądze.-
odparł paladyn. - I dlatego mnie to martwi.
Wstał i rzekł na pożegnanie.- Chyba już dość dużo czasu zająłem. Dziękuję za ostrzeżenia i informacje. Niech Torm was strzeże.
- A was Helm
- Ulf podniósł się również. - Nie zaszkodzi być pod opieką jednego boga więcej. Jutro powiadomię cię, czy odczytanie listów się powiodło. Pachołek wskaże ci twój pokój - wszyscy goście wyjechali już po uroczystościach pasowania i wyświęcania nowych rycerzy, toteż mamy wolnych kilka izb. Oczywiście zapraszam również na wspólny posiłek..
-Dziękuję, skorzystam. Aczkolwiek jutro o świcie będę musiał opuścić twierdzę. Obecny rozwój sytuacji, wymusza na mnie pospieszne działanie.-
odparł paladyn.

Dalsze godziny upłynęły paladynowi na odpoczynku i przygotowaniach. Była wreszcie okazja na przyjrzenie się ekwipunkowi, zwłaszcza zbroi i broni. Naprawienie połączeń w zbroi, wyklepanie tam gdzie trzeba tarczy, naostrzenie mieczy i podobne działania. Potem paladyn włączył się z własnej woli w zamkowy rytm życia. Tutejszy przebieg dnia tak bardzo przypominał rutynę jego ojczystego zakonu, że Raydgast czasem zapominał, iż rycerze tutaj noszą inny znak, na tarczach i płaszczach.


Paladyn na posiłek zjawił się jako jeden z pierwszych, w głównym refektarzu zamku. W zasadzie czuł się w tym miejscu o wiele lepiej niż w zwykłej gospodzie, mimo że zapowiadał się tu spory tłok, a i pewnie posiłek nie będzie należał do najsmaczniejszych.
W głębi ducha, szykował się do powrotu i planował jakieś odpowiednie przemówienie mające zachęcić zabijaków, których najął do dalszej wyprawy.
Póki co miał tylko jedno zdanie: „Do Pyłów. Po bogactwo, sławę... i zemstę na tej zimnej babie!”
Krótkie ale chwytliwe. Z drugiej strony, jego najemnicy nie należeli do osób potrafiących się zbyt długo skupić na jednym temacie. Długie przemowy mógłby ich co najwyżej znużyć, a nie podbudować. Zresztą na długie przemówienia i tak nie mieli czasu...właściwie na nic nie mieli, zmuszani do morderczego pośpiechu przez obecną sytuację.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline