Przemieszczał się po ruinach na swojej pajęczynie. Jednak nie wykorzystywał swojej naturalnej, lecz syntetyczne cudo, które wytwarzały mechaniczne ramiona. A to dlatego, że w swoich prawdziwych trzymał broń, którą udało mu się zdobyć podczas ucieczki przed sługusami Kronosa. Skoki nie wychodziły mu najlepiej - co drugi wystrzał okazał się bezużyteczny, albo w ogóle nie trafiał w coś, o co mógłby się zahaczyć. Ale trening czyni mistrza, nie?
Rozmyślał o ostatnich wydarzeniach. O jeszcze niedawnych treningach z Dr. Strange i Wongiem, o śmierci mentora, o planowanej ucieczce... Jeszcze kilka dni temu rozmawiał z przyjaciółmi o planach ucieczki do Kanady, skąd lepiej mogliby się przygotować do ataku. Plan został jednak zniweczony przez śmierć Sorcerer Supreme... W końcu Scarlet wziął się w garść i postanowił wylądować, by zastanowić się, co dalej.
Jednak hamowanie również nie wyszło mu za bardzo. Podczas zatrzymywania się, nie uwzględnił zbroi, co skończyło się wywrotką i wpadnięciem na starą antenę, która spadła z dachu i narobiła hałasu. - Cholera!
Syknął tylko i odbezpieczył broń, rozglądając się na wszystkie strony. |