Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 08:47   #26
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Wszechobecny mrok, duchota i niemal namacalna, przytłaczająca cisza powodowały, że wyśnione w czasie spoczynku sny nie należały do przyjemnych. Były krótkie, gwałtowne i pełne niepokojących wizji ponurych cieni wyłaniających się z wnętrza ziemi. Tak bardzo potrzebny im tej nocy odpoczynek zamienił się w serię koszmarów przerywanych zaledwie lekką, nerwową drzemką.

W końcu ruszyli w dalszą drogę, mając świadomość, iż dalszy postój jedynie wzmocniłby przygnębiające wizje zarazy i gwałtownej śmierci. Nie dotarli jednak daleko, gdy w podziemnych korytarzach rozbrzmiał potężny, świdrujący pisk. Jakby setki wystraszonych szczurzych gardeł ruszyło jednocześnie do ucieczki... albo ataku. Gdy dotarli do źródła hałasu było już jednak najwyraźniej po wszystkim. Wielka, podziemna hala naturalnego pochodzenia świeciła pustkami. W mroku dostrzegli tylko jeden niewyraźny, zgarbiony cień. Szczurzy demon zasyczał wściekle, po czym momentalnie rzucił się w wąski szyb, umykając gdzieś ku mrocznym trzewiom ziemi.


Czym był napotkany stwór? Prawie wszyscy słyszeli o szczuroludziach. Ich wiedza pochodziła jednak głównie z opowiadań pijaczków i bajek przeznaczonych dla niegrzecznych dzieci. Legenda o plugawym, szczurzym plemieniu zamieszkującym mroczne tunele pod ludzkimi miastami była tak stara, jak samo Imperium. Tyle, że dla większości było to tylko bajanie szaleńców...

Dokładne przeszukanie groty pozwoliło odkryć liczne ślady walki. Połyskujące minerałami skały na dużych obszarach spryskane były czarną, śmierdzącą posoką. Na miększych partiach ściany dojrzeć dało się również ślady po uderzaniach masywnych szponów i opiłki metalu z wyszczerbionych walką kling.

Biorąc pod uwagę liczbę śladów pozostawioną przez obie strony lepiej było nie czekać na ich powrót. Czym prędzej ruszyli dalej przed siebie, docierając niewiele później do zalanego wodą tunelu. To tutaj miesiąc temu Thomel zaczął swoją podróż, którą niemal przypłacił życiem. Zaczerpnęli tchu i zanurkowali ku mrocznym, zimnym głębinom.

Parę przerażających chwil później powitała ich powierzchnia krystalicznie czystego stawu oświetlona ciepłym, południowym słońcem. Wynurzyli się, podziwiając z fascynacją roztaczający się wokół nich krajobraz. Dostali się daleko do wnętrza krateru, przechodząc pod samym Talabheim i docierając do jednej z pomniejszych osad mieszczących się w obrębie Taalbastonu. Dopiero po paru chwilach zauważyli oniemiałego rybaka z opadniętą szczęką, przycupniętego na brzegu jeziorka. Wędka zwisała bezwładnie w jego dłoni, dopełniając głupiego wyrazu zadziwionej twarzy. Wyglądał jakby zobaczył co najmniej nimfę z karczemnych opowieści.

Godzinę później mknęli już w stronę Talabheim, mając na sobie zakupione po korzystnych cenach chłopskie ubrania. Liche, drapiące materiały i krzywy krój nie były może szczytem marzeń, prezentowały się jednak lepiej od spalonych niemal całkowicie łachmanów, jakie pozostały im z portu.

Rozdział III: Wstąp do straży!

"Święte miasto Taala ożywa dla was w momencie, gdy stawiacie pierwsze kroki na ulicach Talabheim. Uliczki Łojówek pokrywają bryły łupku i błoto, ale w pozostałych dzielnicach drogi wyłożone są ciemnymi kamieniami pochodzącymi z masywu Taalbastonu. Z tego samego materiału postawiono bogatsze budynki. Położenie względem muru wyznacza status społeczny w mieście. Najubożsi żyją w labiryncie prymitywnie wykutych w samej skalnej ścianie korytarzy i jaskiń, znanym jako Szczurowisko. Najbogatsi mieszkają we wschodnich dzielnicach, w bogato zdobionych pałacach z ogromnymi ogrodami.

Gdy zaczynacie zagłębiać się w miasto, zauważacie wielu służących w liberiach, mijających was w pośpiechu i trzymających w rękach zwoje dokumentów. Zdążają do centrum, tam znajduje się bowiem Dzielnica Prawna, rozsiadła niczym wielka, szara ropucha na samym środku Talabheim. Ogromna armia urzędników, pozwanych i pozywających, adwokatów, prokuratorów i sędziów zmierza tu codziennie z okolicznych dzielnic - ponieważ Talabheim wielbi prawo, tak jak inni wielbią ukochaną.

Trudno uwierzyć, że tuż za murami szaleje zaraza. Miasto zdaje się funkcjonować normalnie, pomijając fakt zamknięcia przejścia pod Najwyższą Wieżą. Handlarze zamieszkujący Dzielnicę Kupiecką prowadzą swoje interesy, nie zważając na plagę. Wciąż jeszcze mają co sprzedawać, ponieważ żywność sprowadzana jest z gospodarstw i wiosek położonych w obrębie Wielkiego Krateru. Jednak mimo to da się wyczuć napięcie. Po ulicach czujnie przechadzają się Buldogi, przedstawiciele tutejszej straży, sondując uważnie wzrokiem co bardziej bladych i chorowitych mieszkańców. Nad wieloma drzwiami da się zauważyć biało czerwoną różę Sabriny, kwiat poświęcony Shallyi."
Cytat z Grozy w Talabheim


Nie trzeba było długo szukać, by poznać najświeższe wydarzenia i garść barwnych opinii na ich temat. Zaniepokojeni licznymi pióropuszami dymu wznoszącymi się od Taalagadu mieszkańcy zbierali się w sąsiedzkie grupy, plotkując bez opamiętania.
- Jażem słyszał od Hildy ze Złotego Dzwona, że to ponoć te łotry Kislevczycy palą tam chorych, coby trujące opary dostały się do miasta, nam na zatracenie - zaczęła korpulentna praczka.
- Bajdurzysz babo, fanatyki tam się zleciały z całego Talabeklandu! Toż każdy już o tym słyszał przecie. Gada się nawet... - podstarzały rozmówca ściszył głos - Że to na samo polecenie Księżny Elizy ich ściągnęli do portu, coby szaleńcy wypalili zarazę razem z chorymi
- Chybaś zmysły postradał, dziadzie! - obruszyła się praczka. - Toż Księżna ma serce ze złota, gdzie jej tam do palenia chorych nakłaniać! Ten poprzedni, Książę Elektor Feuerbach, to i może by do tego był zdolny, ale nasza szlachetna Elizka? Łżesz i tyle!
- A właśnie... - włączył się do rosnącego grupy jakiś młody cieśla. - Wiadomo może cosik nowego o księciu?
- A co tam ma być wiadomo. Gadają, że zaginął na wojnie gdzieś na Północy. Powiada się, że porwała go jakaś wraża magija, unosząc w niebiosa...
- Hah, magija! Patrzcie na pijaka, jakie głupoty plecie. Toż wiadomo, że zdradził i go musieli generałowie ubić dla dobra potyczki... Teraz Księżna niechybnie zastąpi go na stałe... i dobrze, jeśli mnie pytacie...

Dalsze przemyślenia przerwane zostały, gdy jeden z rozmówców zaniósł się nagle suchym, nieprzyjemnym kaszlem. Patrolujący pobliską uliczkę strażnicy momentalnie ruszyli w jego stronę. Chory w ostatnim momencie spostrzegł zagrożenie i puścił się pędem wgłąb najbliższej alejki. W grupie plotkarzy nastała długa, niezręczna cisza. Dopiero, gdy okrzyki pościgu ucichły w oddali, podjęli swoje dyskusje.
- Teraz ponoć chorych do Dziupli wrażają na najniższe poziomy, tam gdzie wcześniej morderców i gwałcicieli... coby wyzionęli duszę głęboko pod ziemią...
Po minach zebranych widać było, iż chwilowo przeszła im ochota do plotkowania. Wszyscy z nich mieli świadomość, iż przebywali przecież z jednym z chorych...

Nie było czasu do stracenia. Drużyna czym prędzej ruszyła ku aptece Daublera. Zadbany, świeżo bielony budynek kusił przybyszy bogato zdobionym witrażem, przedstawiającym pieczołowicie uformowane fiolki z różnokolorowymi medykamentami.

***

Młody aptekarz o złocistych, kręconych włosach i serdecznym perlistym uśmiechu nie wyglądał raczej na doświadczonego mędrca, jakiego się spodziewali. Liczne dyplomy z większości miast uniwersyteckich Starego Świata pozwalały mieć jednak mimo wszystko nadzieję na skuteczną kurację. Gdy tylko Ulthvas Daubler usłyszał o przyniesionych mu zapiskach bezceremonialnie wyprosił resztę pacjentów, barykadując się w gabinecie z tajemniczymi przybyszami. Po wysłuchaniu ich opowieści i ponownym przejrzeniu notatek zamarł, porządkując fakty.
- Nie wiem, czy wam powiedziano, ale kapitan Nierhaus nie żyje. Powiadają, że odebrał sobie życie, po tym jak wydał rozkaz ostrzelania z Najwyższej Wieży tłumu w Taalgadzie... wystrzały armat słyszeliśmy aż tutaj. Po tym co mówicie, podejrzewam jednak, iż nie było to samobójstwo...
- Szczury i plagi...- w zamyśleniu postukał palcem w obłożone skórą strony - Według tej księgi to nie pierwszy raz, kiedy w takich właśnie okolicznościach wybucha zaraza... Podejrzewam też, że to nie koniec...
- Niestety, niewiele mogę dla was zrobić. Te próbki, które do mnie przynieśliście nie wystarczą nawet dla jednej osoby... to zaledwie zalążek przyszłego medykamentu. Macie jednak szczęście ponieważ sam w tajemnicy zacząłem pracować już wcześniej nad wyleczeniem zarazy. Oto wynik moich badań.

Na stole pojawiły się fiolki z pachnącą anyżkiem, szarawą substancją.
- To powinno zlikwidować objawy choroby na najbliższe parę dni. Starczy dla wszystkich. Módlcie się jednak bym do tego czasu zdołał zrozumieć przyniesione przez was zapiski. Jeśli nie dostaniecie prawdziwego leku, to zaraza wybuchnie w waszych ciałach ze zdwojoną siłą.
- A teraz dajcie mi pracować, dla dobra waszego i całego miasta...
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 21-10-2010 o 16:19.
Tadeus jest offline