- Się masz braciszku.
- Posrało cię, jeszcze nic się… - odezwał się zirytowany brat. - Zamknij się i słuchaj… - warknęła Iskra – potrzebujemy meliny na parę dni. Znasz kogoś na uboczu?
Przez chwile panowała cisza. - Mam ziomka w Aldernej, wypadł z interesu jakiś czas temu, ale ma u mnie przysługę. Mieszka przy Manzano Rd. Dom poznasz po trawniku. Tylko u niego jest zielony. Kiedy u niego będziecie. - Myślę, ze za jakąś godzinę, góra dwie.
- Dobra, dam mu znać… aha, koleś jest po odwyku, więc nie wystawiajcie go na pokusy. Dostaje potem małpiego rozumu.
Akurat dojeżdżał do Vito, gdy ten zadzwonił.
- Stary, masz kwadrat na Charge Island. To w zasadzie cieciówka, ale nikt tam nie zagląda. Żadne wygody, ale prąd i woda jest. Na szybko nic więcej nie znalazłem, ale z rana poszukam czegoś innego. Zaraz ci wyśle smsem adres. Klucze są pod blaszanym kubłem koło rynny. - Dzięki, ale mam jeszcze coś do obgadania
- Dobra… czekaj na mnie w knajpie na rogu. Będę za piętnaście minut.
Ray tymczasem ogarnął się, zjadł coś i zastanawiał czy skontaktować się z resztą teraz czy rano. Włączył telewizor, akurat leciały wiadomości. Kamera pokazała znany hotel, potem obraz przeskoczył na zdewastowany pokój. Wypowiedział się jakiś gość w garniturze, pewnie właściciel hotelu. Wyraził oburzenie i pomarudził. W zasadzie nie powiedział nic.
Dopiero, gdy pojawiły się portrety pamięciowe trójki podejrzanych wiadomości naprawdę przykuły uwagę Raya. Jeden z trójki był czarny, co dziwnym nie było. Bo w każdej grupie popełniającej przestępstwo jest czarny. |