Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 14:41   #31
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Coś zostało w niej z człowieczeństwa. Livet czuła... Czuła tak wielką nienawiść do człowieka, który był jej ojcem, który nic sobie nie robił z jej prośby, który nie był już przecież człowiekiem. Był bestią, bestią w wilczej skórze, w wampirzej skórze w jakiejkolwiek skórze. Kiedy więc poczuła podwójny ciężar w pierwszej chwili zamarła. Przypomniały jej się słowa ojca... Ciesz się, że nie ma tu twego chłoptasia, kazałaby nam obu na raz... “Czyżby miał rację, czy Mal wrócił aby pomóc... im pomóc?”, przeleciała jej myśl przez głowę jak błyskawica. Jednak sekundy które jej się wydawały wiecznością pokazały, że jednak pomaga jej. Poczuła że nikt już nie przyciska jej do ziemi, jest wolna. Przed jej oczami kłębiły się ciała dwóch walczących ze sobą wilków. Nie zastanawiała się ani chwili zadziałał instynkt. Jej zęby rozerwały brzuch napastnika, który jeszcze chwilę wcześniej bezlitośnie chciał ją skrzywdzić. Poczuła smak krwi, wampirzej krwi, jednak odskoczyła do tylu. Stała z pyskiem ochlapanym krwią basiora i patrzyła jak Mal rozrywa mu gardło i chłepcze tryskającą krew. W mgnieniu oka po jej ojcu został tylko pył na podłodze. Nim pomyślała, nim mrugnęła okiem już rzuciła się w stronę gardła siedzącej na łóżku wampirzycy, która patrzyła na Mala i jej otwarte usta sugerowały, że coś krzyczy. Livet jednak nie słyszała co, jej uszy wypełniał szum własnej krwi, jej umysł rozrywała nienawiść tak wielka, że pchnęła ją do działania.

Po raz kolejny tego dnia Mal znalazł się na granicy szaleństwa. Walka, krew, odniesione rany wprowadziły go w stan zbliżony do transu. Pole jego widzenia się zawęziło, a on sam mógł skupić uwagę na zaledwie jednej rzeczy na raz, reszta była rozmazana i tak jakby za mgłą. Otaczające go dźwięki brzmiały głucho i bez wyrazu, a najsilniejszym, hipnotyzującym go było miarowe dudnienie jego serca. Gdy jego przeciwnik rozpadł się w pył, rozejrzał się dookoła próbując skupić wzrok. “Lina.... ona gdzieś tu przecież jest” powolna myśl ledwie nadążała za spojrzeniem. Jednak to nie stara wampirzyca pojawia się pierwsza przed jego oczami, lecz Livet, która napięta niczym cięciwa wpatrywała się w jakiś punkt. Nie zdążył mrugnąć gdy nagle rzuciła się do przodu wyzwalając całą energię wściekłości jaka w niej była. Mal, tak jakby jej ruch przeszedł na niego, włączył się w akcję i natychmiast też rzucił się do przodu szczerząc kły. Dopiero po chwili dostrzegł co jest celem ich ataku. Lina. Najeżył się cały ze strachu, lecz nie był już w stanie się wycofać. Impetem całego ciała runął na wampirzycę.

Livet z impetem wylądowała na łóżku, ale starej wampirzycy już tam nie było - z trzepotem skrzydeł unosiła się pod powałą, zmieniając się w nietoperza by zmniejszyć swój rozmiar i utrudnić wilkom doskoczenie do niej.
- Seev! Rozkazuje ci natychmiast przestać mnie atakować! - krzyknęła władczo. Z jej głosu zniknęły poprzednie histeryczne nutki; teraz górowała nad młodymi wampirami i wprost emanowała pewnością siebie. - Jeszcze jeden taki wyskok, niewdzięczny draniu, a zrobię z tobą to samo, co ty z Fergusem! Rozkazuję ci zabić, zniszczyć tę cnotliwą wieśniaczkę i MASZ BYĆ POSŁUSZNY!

Władczy głos Liny wibrował w powietrzu wciskając się do kosmatych uszu Mala, burząc mu krew i blokując mięśnie. Prymitywna, zwierzęca nienawiść i żądza mordu jaką czuł poddawała się woli starszej i silniejszej istoty - przywódcy jego “stada”. Czy był to wpływ wypitej krwi słabszego wampira? Mal wiedział, że niewola wampira płynie w jego żyłach, a tamten był przecież posłuszny, tak bardzo posłuszny... Dopiero teraz do chłopaka dotarło co wilki robiły na podłodze w chwili gdy wyważył drzwi. Tamten wampir nie chciał zagryźć Livet, ale ją... zgwałcić! Inaczej dlaczego by krzyczała? Gdzieś w powietrzy wyczuwał resztki zapachu pożądania - ich i swojego, gdy brał Linę w jedyny sposób, w jaki było mu wolno. Przed chwilą jeszcze, gdy rzucił się do ataku, widział kobiecość Liny w całej okazałości. Była taka słodka... I czuł, że ciało Livet też reagowało na poprzednie wydarzenia. Czy przyglądała się jak się parzyli? Czy chciała tego? Czy sprowokowała tamtego wampira? Na pewno tak...
Zabij, zabij! - echo głosu Liny zniewalało jego zmysły, otępiając wolę. Lina była jego panią, jego boginią, pokarmem i rozkoszą. Livet była... nikim; nieposłuszną, obcą latawicą.
Zniszcz ją!!
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline