Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 14:45   #32
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Nakaz posłuszeństwa nie zadziałał na Malu z taką siłą, jakiej Lina się spodziewała. Być może sprawił to trans bojowy w jakim się znajdował, być może zebrane w jeden punkt oporu resztki woli, ale udało mu się utrzymać koncentrację na Linie i odepchnąć Livet poza granicę swego postrzegania. Teraz pałały w nim mieszające się odczucia - rzadza walki, krwi, ale też i obudzone przez wampirzycę pragnienie kobiety. Nie zauważył jak to się stało i załomotał wściekle w powietrzu skrzydłami i niczym strzała poleciał w stronę unoszącej się pod sufitem nietoperzycy. Nie wiedział co z nią zrobi gdy wbije swoje pazury w futerko na jej ciele, czy rozszarpie, czy zawładnie nią. Wiedział tylko, że przepełniająca go energia musi znaleźć ujście na Linie.

Trafiając w pustkę w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą siedziała wampirzyca wzburzająca w niej tyle emocji Livet. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu kobiety. Nie szukała długo, gdyż tamta sama ją nakierowała na siebie swoimi wrzaskami. Słysząc co wykrzykuje poczuła jak sierść jeży jej się na karku. “Ona ma nad nim taką samą władzę jak nad moim ojcem, co z tego, że jego już nie ma, jest Mal... Jednak nie poddam się bez walki, nic z tego.” Przypomniało jej się jeszcze jak chłopak mówił, że nie potrafi się zmieniać. “To moja jedyna szansa...” Przymknęła na chwilę oczy i już leciała jak wściekła kula w stronę unoszącej się wampirzycy. “Może i jest ich dwoje, może i mnie zabiją, ale i ja pozostawię jej po sobie pamiątkę...”

Lina wrzasnęła wściekle nieludzkim głosem i sekundę później oba mniejsze nietoperze spadły na łóżko, łopocząc w oszołomieniu skrzydłami, zahaczając pazurkami o materiał i plącząc się w nim.
- Mnie atakujesz?! MNIE?! Ty zdrajco, ty! Dzięki mnie zyskałeś nieśmiertelność, niewdzięczniku! - krzyczała Lina, unosząc się nad nimi. - Myślisz, że mozecie mi coś zrobić, prostaku? MNIE?! Przemieniłam cię ze zwykłego ulicznika, a sama przed śmiercią byłam czarownicą, a po zgonie zachowałam swe moce! - to powiedziawszy wbiła wzrok w łoże, które w jednej chwili zajęło się ogniem, płonąc jak wiecheć siana. - Nie jesteś nawet wart pożarcia!

Potężne uderzenie fali dźwiękowej oszołomiło Mala tak, że padł jak trafiony kamieniem. Leżał jak ogłupiały na łóżku i nie mógł się skupić nawet na tyle by zrozumieć sens wrzasków dobiegających jego uszu. Raz i drugi spróbował podnieść się wspierając na skrzydłach, lecz nic z tego. Od wysiłku zrobiło mu się czarno przed oczami i chyba na chwilkę stracił przytomność, gdyż gdy ponownie uniósł powieki był z powrotem człowiekiem. Dostrzegł unoszącego się nad nim nietoperza wykrzykującego swoje groźby, co nawet przez chwilę zabawne mu się nie wydało. Zacisnął dłoń na prześcieradle i nagle rzucił tak by chwycić latającą Linę niczym w sieć.

Ból upadku złagodziło łóżko. Jednak nim Livet zdążyła zareagować, kolejny ruch Mala, który pociągnął za prześcieradło sprawił że łomotnęła o ziemię jak długa. Z jej ust wydobył się jęk. Poderwała się z ziemi i zobaczyła, że w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą leżeli jako dwa nietoperze płonie ogień. Roztarła obolałe miejsce i zaczęła się rozglądać za Malem i Liną. “Czyżby go upiekła jak kurczaka?” Poprzez płomienie udało jej się dojrzeć po drugiej stronie łoża chłopaka wymachującego prześcieradłem. “Co on robi? Czyżby jednak chciał mi pomóc?” Nowa nadzieja wstąpiła w dziewczynę i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś co mogło by im pomóc. Jej wzrok zatrzymał się na kołku, którym chciała pozbawić życia wamiprzycę. Podbiegła i chwyciła go w dłonie, po czym odwróciła się aby sprawdzić czy wampirowi udało się złapać nietoperza.

A Malowi zaiste się udało! Kto by pomyślał, że wiekowa wampirzyca, doświadczona kusicielka i czarodziejka zostanie schwytana w brudne, stare prześcieradło przez “wieśniaka”, którym tak pogardzała? Potwierdzało to tylko znany ze wszystkich baśni fakt, że wrogów należy zabijać od razu, a nie gawędzić przed egzekucją.
Lina pisnęła zupełnie po nietoperzemu, gdy materiał owinął się wokół jej drobnego ciałka, a ogień przypalił futerko. Podmuch sprawił, że tlący się materiał buchnął żywszym płomieniem i przerażona wampirzyca morfowała szybko w ludzką postać, próbując równocześnie wyplątać się z materiału. Płonące łoże wypełniało komnatę gryzącym dymem, który co prawda nie utrudniał oddychania - wampiry przecież nie potrzebowały tlenu do życia - ale szczypał w oczy i gardło. Tańczące na ścianach cienie wzmagały jeszcze grozę sytuacji, gdy trzy wampiry walczyły ze sobą o prawo do dalszego nieżycia.

Rozpaczliwa akcja w chwili gdy się wydawało, że już nie ma najmniejszej nadziei na pokonanie Liny, w zdumiewający sposób zakończyła się powodzeniem. Snop iskier i rozdzierający pisk wypełniły komnatę w szalonym zamieszaniu. Mal nie zdążył się odturlać gdy wampirzyca runęła na niego i wgniotła w łoże, tak, że się zapadło. Młody wampiry przyciśnięty kobietą i zakryty płonącym prześcieradłem poczuł na skórze, że i jego ogarniają płomienie. Z całej siły wywołanej bólem jaki tylko ogień może wywołać, szarpnął się, zwinął w pół i gwałtownie wyprostował by powstać. W tym wszystkim Lina jednak nie straciła głowy. Wpiła się swoimi dłońmi w ramię Mala i nic, żadne susy, czy szarpnięcia nie były w stanie poluzować tego uścisku. Zapamiętałej walce towarzyszyły narastające płomienie, tak że wkrótce przypominali płonącą pochodnię sypiącą snopami iskier i buchającą gwałtownym płomieniem. Nagle Mal poczuł że trafia nogą na coś, chyba na deskowe obramowanie łóżka, i że traci równowagę. Gruchnęli oboje na ziemię, na całe szczęście Lina znalazła się pod nim, tak ze dla odmiany to on ją przycisnął do ziemi całym ciężarem swojego ciała, tak że na chwilę ją zamroczyło. Wtedy, nieoczekiwanie otworzyła się przed nim szansa, po raz kolejny taka, jakiej się nie spodziewał. Szyja Liny znalazła się tuż przed jego oczami, zachęcająco wygięta i uwypuklająca promieniującą pożądaniem tętnicę. Mal wbił swoje kły w ten dar losu i zaczął pić krew Starej Wampirzycy. W ogniu płomieni to była niebiańska rozkosz.


Kłębiący się wszędzie dym utrudniał Livet dobrą ocenę sytuacji. Podbiegła do łoża na którym kotłował się Mal z Liną ujęła trzymany kołek w dłonie i widząc wampirzycę na chłopaku wzięła zamach i już miała go w nią wbić jak sytuacja znów się odwróciła. W szamotaninie wampiry spadły na ziemię po przeciwnej stronie łoża i zginęły z oczu dziewczynie. “Przeskoczyć po łóżku czy przebiec naokoło?”, zastanawiała się trzymając kołek w dłoniach. Jednak buchające coraz bardziej płomienie przeważyły nad drugą opcją. Obiegła więc łoże dookoła i jej oczom ukazał się widok pleców Mala przykrywającego swoim ciałem Linę. Odgłos jaki wydawał zatrzymał dziewczynę w miejscu. “Co on znów wyprawia? Czyżby było już po wszystkim?” Jednak przypominiały jej się słowa wampirzycy, że wampir rozpada się w pył a ona nadal do pyłu nie była podobna. Widząc jednak chłopaka, który wpił się w szyje wampirzycy i przypominając sobie jak rozszarpał gardło basiora zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś co ugasiłoby płomienie, które lizały jego skórę. Zaufała mu kolejny raz wierząc, że zajmie się wampirzycą, że wie iż nie będą mięli już drugiej szansy, aby ją unicestwić. Jej wzrok zatrzymał się na stojącej w komnacie misce, podbiegła do niej i z zadowoleniem zauważyła, że znajduje się w niej woda. Chwyciła miskę w obie dłonie i skrzywiła nos czując jak bardzo stęchła jest jej zawartość, lecz w tej chwili nie zapach był najważniejszy, potrzebowała tej wody. “Przecież pić jej nie będę!”, pomyślała jeszcze i chlusnęła jej zawartością na plecy chłopaka.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline