Stan Terego pogarszał się z minuty na minute. Nagle gdzieś z głębokich ciemności wyłoniła się postać w Białych szatach. Mimo tego ze wszyscy wymierzyli do potencjalnego oponenta,nikt nie był w stanie strzelić. Energia jaka poczuł Hrod od niego była potężna lecz różniła się od tej którą czul wcześniej...Była taka dobra i uspokajającą. Człek podszedł do Terego i przyłożył rękę do jego rany a ona...znikła.Uklękną i powiedział: - Wybaczcie reakcję mych towarzyszy, lecz teraz nie można być pewnym chociażby własnego cienia. Zapraszam do namiotu.
Wtedy wstał i znikną w ciemnej toni,a Hrod poczuł się jakby ktoś rozwiązał mu ręce zaciśnięte bardzo grubym i ciasnym sznurem.Tery dochodził do siebie podczas gdy reszta naradzała się co zrobić z zaproszeniem danym przez tajemniczego jegomościa. - Ja zgadzam się z Ivanem i Saverockiem. To prawda ze gdyby chciał nas już by to nie było tylko gryźli byśmy ziemie i to tez nie wiadomo czy w jednym kawałku. Zresztą czułem od niego dobra energie,jakby nie chciał w żadnym wypadku nam zrobić nic złego ani teraz ani być może w niedalekiej przyszłości,o ile uda nam się z nim w takowej spotkać.Weźmy pod uwagę tez to że w tych ciemnościach mogli uznać nas za te plugastwa Dimitra i dlatego zaatakowali. Wiec chodźmy do nich żeby ustalić co zrobić z tymi bestiami nękającymi pobliska okolice. |