Dom baronowej potrafił zrobić wrażenie. Wśród kamienic poustawianych jedna koło drugiej i wyróżniających się co najwyżej balkonami, ten budynek miał ogród, nieduży, jednak wystarczająco akcentujący inność budynku.
Wnętrze było jeszcze bardziej przytłaczające i luksusowe. Ściany wyłożone arrasami, grube dywany na podłogach tłumiące każdy krok. Ciemne, misternie zdobione meble obite pluszem i przykryte skórami dzikich zwierząt...
Gości zaprowadzono do dużej jadalni, gdzie w kominku palił się ogień, a pomieszczenie dodatkowo oświetlało kilkanaście ściec z dwu wielkich świeczników ustawionych na stole.
- Doskonale, że zgodziliście się przyjąć moje zaproszenie! - kobieta siedząca przy stole na krześle przypominającym tron ukłoniła się delikatnie - Siadajcie proszę i wybaczcie, że nie wstaję i nie witam się odpowiednio... W moim wieku niestety... Siadajcie, siadajcie proszę.
Nawet z bliska, z perspektywy wspólnego stołu, ciężko było powiedzieć coś o wieku baronowej. Perfekcyjnie nałożony makijaż mógł ją zarówno odmłodzić o kilkanaście lat, jak i postarzyć o tyle samo. Sposób w jaki modulowała głos nie pozostawiał złudzeń - kiedyś pobierała nauki aktorskie, może nawet stała na scenie...
*****
Podczas kolacji rozmowa toczyła się o głównie o sztuce. Tylko kilkakrotnie baronowa wtrąciła coś o przykrym upadku miasta, zwłaszcza w kontekście zamknięcia teatru.
Dopiero kiedy służba odniosła główne talerze i pozostali tylko przy winie i słodyczach podanych jako deser starsza kobieta odezwała się:
- Chciałabym, abyście zabili mnie podczas moich urodzin - powiedziała spokojnie i dobitnie powodując zachłyśnięcie u pana Barrowa.