Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 20:56   #35
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Noc była gęsta i mroczna, nienaturalnie. Magowie po krótkiej naradzie ruszyli do spalonego miasteczka. Ze zgliszczy patrzyły na nich jarzące się, przekrwione ślepia ludzi żyjących na skraju wycieńczenia. Tu i ówdzie błysnął groźnie muszkiet czy zabrzęczała szabla, lecz wszyscy czuli się bezpiecznie. Jedynie Terry wyglądał jakby zaraz miał umrzeć. Znowu. W końcu magowie doszli do czegoś, co kiedyś było zapewne domem namiestnika. Na górze wystawała lufa muszkietu, która zapewne poniosła jednemu z magów śmiertelną kulę. Przed drzwiami nie było straży. Gdy Hrodgar popchnął drewniane deski, które miały udawać drzwi ukazało mu się całkiem miłe wnętrze. Nie było tu gobelinów, dywanów, ale w kominku palił się ogień. Przy ścianach stało kilka szafek, na nich zastawy, mapy, dokumenty, kusze i karabiny, obok pękate beczki z prochami, w kątach izby kule do armat (zwykłe i kartaczowe, czyli dwie połączone łańcuchami) oraz wiele innych przydatnych w konspiracji sprzętów. Prócz kominka źródłem światła był świecznik po przeciwległej stronie. Podczas gdy po prawo od wejścia był kominek, po lewo świecznik, to na wprost były kolejne drzwi, zamknięte i solidne. Na środku stał dość wysoki, drewniany stół zakryty mapami. Jeden z rogów dokumentu przyciskał pistolet, inne kamienie. Nad stołem pochylało się kilku mężczyzn. Obejrzeli się na chwilę gdy magowie weszli i zaraz powrócili do omawiania szczegółów mapy. Dwóch z nich ubranych było w stroje jakie nosili łowcy z głębi lasów i ciemne płaszcze, jeden wyglądał na średnio zamożnego szlachcica, u jego boku błyszczała szabla natomiast jeden był zapewne zawodowym żołnierzem (lub zwykłą hieną cmentarną lub ciurą obozową, okradającą ciała poległych). Gruba skórzana zbroja i zielona koszula pod nią, szabla u boku i pistolet za pasem. Ciemne spodnie z mocnego materiału i szary płaszcz zapewniały mu niewidoczność w lesie. Jego lekko kręcone, brązowe włosy opadały mu na ramiona. Wyraz jego twarzy gdy pochylał się nad mapą budził respekt u starych wyg wojennych. Po chwili podszedł do magów.

- Albert już na was czeka, wejdźcie - wskazał na grube, drewniane drzwi na przeciw wejścia. Magowie ruszyli ku nim. Stało się coś, co mimo iż było tanią sztuczką budziło respekt u laików. Drzwi otworzyły się same. Kolejne pomieszczenie było wygodne i eleganckie. Kominek był rzeźbiony, elegancki i dawał dużo światła i ciepła. Podłogę pokrywał dywan, na ścianach były gobeliny ("ciekawe skąd tu gobeliny ?"). W czerwonym fotelu przy dość niskim stole siedział mag, który uleczył Terry'ego. Na przeciw siedziały jeszcze dwie osoby. Było jeszcze kilka wolnych krzeseł. Na mapie leżały różne mapy.
- Witam. Jestem Albert z rodu Halskich - odezwał się tajemniczy mag - Co was, magów w takiej liczbie, sprowadza do tego zapomnianego przez wszystkich miejsca ?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline