Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 22:56   #11
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Jechał dalej lekko podkasując w rytm unoszących się mięśni grzbietowych potężnego niedźwiedzia jakim był Munio. Zapewne mniejsze stworzenia uciekały by w popłochu przed dudniącymi krokami tej wielkiej bestii jednak żadnego żywego osobnika spotkać im nie przyszło. Wyludniony las niczym pustynia zalesiona jedynie drzewami, wcale, ale to wcale nie dodawał otuchy. Jedynym urozmaiceniem w tej grobowej ciszy był rytmiczny krok miśka, który jednak po pewnym czasie także się znudził. Nawet wzory żłobień faktury na jego zbroi przestały sprawiać mu rozrywkę. Począł sobie powoli nucić pewną pieśń zasłyszaną od ludzi również miłujących naturę, lecz jej aspekt wodnego bezmiaru i ogromu przestrzeni. Wkrótce ciche pogwizdywanie przemieniło się w śpiew.


Co dziwne, jak na niskie gabaryty, krasnoludzkie korzenie i małe obycie w tawernach i karczmach, wcale nie fałszował. Świadczyć o tym mógł by chociaż o tym fakt, ze Muniek nie zrzucił z siebie swego przyjaciela, co zwykł robić, jak ten tylko miast wydawać dźwięki zakwalifikowane jako śpiew, piał niczym kogut.
Pieśń się urwała, a cisza trwała nadal. Nie przerwana i miażdżąca. Przejmująca.

Jednak mimo wręcz otulającego ich bezmiaru dźwięków, ktoś, lub coś postanowił złamać nie pisane prawa i wystukiwał prosty rytm. Na pozór prosty. Miał w sobie coś co hipnotyzowało i kazało zbliżyć się by wysłuchać dokładniej tego co obcas mówił brukowi.
Krasnolud zbliżył się powoli, na własnych nogach - gdy tylko dosłyszał nietypowe odgłosy, zeskoczył z futrzaka i podkradł się do winkla by obaczyć co tam się dzieje.
Dziwny jegomość, ubrany dość w ekscentryczny ubiór, stał przed orkiestrą złożoną z trupiej kapeli i wystukiwał nerwowo rytm i takty. Szkielety trzymając instrumenty czekały cierpliwie wpatrując się w dyrygenta. dyrygenta który też już dawno nie należał do żywych.
Widok nieumarłych - tak bardzo nie naturalnych i oszukujących prawa życia - pobudził w nim krew i gniew. Chwycił już za rękojeść maczugi, a włosy naprężyły się niczym porażone prądem, gdy nagle orkiestra zaczęła grać.

Pierwsze nuty zagrane przez skrzypka, przyprawiły o dreszcze zarówno krasnoluda jak i zwierzaka. Następne totalnie go zahipnotyzowały...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=U2Aj15q8gSA[/MEDIA]

Muzycy dawali z siebie wszystko, dyrygent tracił by siódme poty gdyby tylko posiadał skórę, a śpiewak zdarł by gardło, gdyby takowe u niego występowało. Natomiast krasnolud tańczył skoczne tańce w rytm piosenki.
Graffen od dawna nie słyszał dobrych melodii zagranych przez ludzi, krasnoludy czy inne stworzenia rozumne. Dawno nie przebywał w karczmach, a już nie pamiętał gdy słyszał khazadzkich skaldów. Muzyka przypomniała mu lata młodzieńcze wśród sztolni i hut, pośród brodaczy takich jak on. Pośród rodziny. Musiał jednak ich opuścić. Czemu? Czegoś mu tam brakowało. A raczej kogoś. I nigdy nie pozbył się żalu z tego powodu.
Taj jak szybko koncert się rozpoczął, tak i szybko zniknął. Szkieletory po prostu wstały, zabierając swój dobytek i zniknęły w jednym z domów. Zniknęły, to dobre słowo, gdyż, mimo licznych gości, budynek nadal był pusty.
Zdziwiło go to bardzo, ale nie tak jak słuchowisko przed chwilą. Wiedząc, że lepiej nie mieszać się w sprawy nieboszczków puki oni nie mieszają za bardzo w życiu i pozwolić im spokojnie odpokutować w życiu po śmierci, ruszył dalej. Tam, gdzie miał nadzieję, spotkać tych którzy przyniosą ukojenie jego duszy.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 21-10-2010 o 22:59.
andramil jest offline