Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 23:03   #2
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Pstryk, pstryk, pstryk, slajdy leciały jeden za drugim. Rosjanin nie był mistrzem angielskiego, lecz jak na razie wszystko rozumiał. Po krótkiej prezentacji prowadzonej przez człowieka, któremu chyba niezbyt zależało na ich życiu, raczej na powodzeniu misji. A jak ktoś zginie ? Co z tego, to się nie liczy. Bilicki już się przyzwyczaił do tego przedmiotowego traktowania ludzi. Pochodził z ojczyzny komunizmu - Rosji. Nie był z tego dumny. Ale przecież miejsca urodzenia się nie wybiera, nie ? Po prezentacji jakaś kobieta odprowadziła ich wszystkich - a była to niezła zbieranina - do ich lokum w ośrodku szkoleniowym. Pokój Aleksa był - w porównaniu do warunków w jakich pracował wcześniej - luksusowy. Obóz szkoleniowy w jakim spędził kilka miesięcy był ... nie, jego nie było. To było kila namiotów, prycz i tyle. Prawdziwa szkoła życia. Ten obóz był sielanką w porównaniu do tego, co przechodzą kandydaci na członków sił specjalnych w Rosji. Ha! To było prawie jak wakacje.

Wspominanie dnia przybycia do ośrodka nie będzie konieczne, nie działo się nic szczególnego. Ciekawy był natomiast pierwszy poranek. Pobudka była dopiero o siódmej rano. Po tym obfite śniadanie, co mówiąc szczerze Aleksa zdziwiło. Bywało, że na szkoleniach w ramach treningu nie jedli dwa dni. Ciekawe co dowództwo robiło z tym jedzeniem ? Nie ważne, pewnie i tak szło gdzieś na lewo. W każdym razie nadszedł czas treningów. Przez kilka godzin robiono Bilickiemu szereg testów psychologicznych, chcąc wykryć wszelkie zaburzenia czy fobie. Maraton pytań był męczący, to trzeba przyznać. Jajogłowi chcieli wiedzieć niemalże wszystko. Dopiero koło południa postanowiono rozpocząć trening fizyczny. Ale najpierw obiad, dopiero następnie wycisk. Aleks wybuchnął śmiechem - radosnym śmiechem - gdy zobaczył obiad. Zastanawiając się, czy to norma w Stanach, czy tylko oni są tak traktowani Rosjanin szedł na salę ćwiczeń. W między czasie widział innych kandydatów, którzy ciężko znosili trudy tego ... treningu. Jednak trzeba przyznać, że cały dzień wymyślnych ćwiczeń ze specjalistycznym sprzętem był całkiem męczący. Zaraz po kolacji, która ucieszyła przybysza ze wschodu, zasnął.

- Wstawaj! Ruszaj dupę, szybko, szybko, szybko! - ktoś krzyczał do ucha Aleksa. Otworzył on oczy i sekundę później stał już na baczność przed łóżkiem. Oficer osłupiał. Takiego czegoś nie widzi się na co dzień nawet w oddziałach elitarnych USArmy.
- Ubierzcie się i chcę was widzieć za dziesięć minut na stołówce.
Oficer lekko zmieszany wyszedł z pokoju. Aleks ubrał się i rzucił okiem na zegarek. Miał jeszcze ponad pięć minut w zapasie. Pościelił łóżko i powolnym krokiem ruszył na stołówkę. Była niewielka. Aleks podszedł do miejsca gdzie wydawali jedzenie i dostał ziemniaki, jakieś mięso i surówkę z buraka. Takiego czerwonego, ciepłego i soczystego buraku. Takiego jaki lubił. Usiadł koło jednego z jego nowych towarzyszy.
- Witajcie. Razem spędzimy pewnie resztę życia, może lepiej się poznać. Jestem Aleks Bilicki.
Ronon obojętnym spojrzeniem obrzucił Rosjanina
- Mhhmm. Ronon Dex - Po czym wrócił do posiłku.
“Rozmowny” pomyślał Bilicki, po czym zwrócił się do niego ponownie
- Ja jestem .. byłem żołnierzem, wy czym się trudnicie ?
- Biochemią, bioinzynierią i ekologią.
- Ocho, kolega zielony ? - pomyślał Aleks po czym zwrócił się do nowego znajomego - Mam nadzieję ,że nie przywiążesz się łańcuchem do jakiegoś drzewa na tej planecie ? hehe ... a tak na poważnie, to mógł byś to jakoś ...prościej ująć. Zawsze się zastanawiałem co może robić ktoś z takim wykształceniem ... poza przypinaniem się do drzew skomplikowanymi zamkami ...
Dex tylko uśmiechnął się krzywo
- To miedzy innymi dzięki mnie Twój mozg nie straci nic ze swojej zawartości podczas tego lotu.
- Pracowaliście nad sarkofagami ? - Wtrącił z zaciekawieniem Rosjanin
- Oględnie mówiąc nie zrozumiałbyś co przy nich robiłem. Wystarczy powiedzieć ze ja wymyśliłem te miksturę która na prezentacji nazywa się “Octem”.
Jiro zaśmiał się po czym wtrącił się do rozmowy rzucając tą swoją angielszczyzną z dziwnym ruskim akcentem
-Aaa nice to meet you my friends! Im glad i can see you today! Tak na poważnie śmieszna prowadzicie rozmowę, a po z tym to taki biochemik może choćby wódę wydestylować.
- No towarzyszu, w końcu jakieś konkrety. Teraz toś mi to po ludzku wytłumaczył - Rosjanin zaśmiał się - Ale mogli byście się przedstawić, panie mądry.
Spojrzał na Rosjanina po lekko zdziwiony, taki zwyczaj chyba dziwni ci Azjaci.
-To mówcie mi Jiro...nazwisko jest na tyle trudne, że sam mam problemy z jego wymową.
- Dobrze ... Jiro ... wy czym się trudnicie, jeśli wolno wiedzieć ?
-Też destylaty robię -
Powiedział po czym uśmiechnął się lekko
- No tak, stąd rosyjski akcent - wtrącił pod nosem Rosjanin
Dex przysłuchując się ich dyskusji nie okazywał specjalnego zainteresowania,
- Jak tam trening, towarzysze ? Mocno was już przeciągnęli ? - Rosjanin zaśmiał się
Wzruszył ramionami - Nic ciekawego, bardziej się już w laboratorium nabiegałem.
... Jajogłowi - pomyślał Rosjanin. Co oni mogą wiedzieć o zmęczeniu ? Spojrzał na zegarek
- Wybaczcie towarzysze, mam jakieś testy czy jakiś inny trud - Rosjanin poplątał się w słowach po czym wstał, skinął głową i opuścił stołówkę.

Po posiłku czekały go ponowne ćwiczenia ze specjalistycznym sprzętem. Najgorzej Aleks zniósł symulację lotu. Nie było tragicznie, ale nie było też zbyt przyjemnie. Następnie przyzwyczajanie do skafandra, który był cholernie niewygodny czy też przesiadywanie w komorze o piekielnie niskiej temperaturze. Po opuszczeniu jej został poddany przeciążeniom, istnym torturom sprawnościowym, treningowi strzeleckiemu i innym, męczącym treningom, których nie warto opisywać, bo każdy kto by o tym usłyszał uciekł by z trwałym uszczerbkiem na psychice. Dopiero wieczorem pozwolono Aleksowi uwolnić się od lepkich rąk jajogłowych, którzy raz po raz poddawali go jakimś innym i dziwnym testom. Gdy wszedł do pokoju, zmęczony i spocony, aczkolwiek najedzony, co odróżniało ten obóz od tego w jego ojczyźnie, od razu wyruszył na poszukiwanie prysznica. Gdy już odnalazł go, wykąpał się i położył. Usnął momentalnie. W nocy dręczyły go jakieś dziwne sny. Leciał statkiem kosmicznym rodem z "Gwiezdnych Wojen", który po chwili zamieniał się w ciężarówkę samobójcy-terrorysty, który zmieniał się w Łukasza. Nie spał dobrze tej nocy.

Trzeciego dnia treningu nikt nie ściągnął Aleksa z łóżka, nie obudził go wrzaskiem. Mimo to on sam, niemalże automatycznie wstał około godziny szóstej. Organizm przywykły do trudnych warunków i wczesnego wstawania w obozach i koszarach szybko przystosowywał się do nowych warunków. Spodziewając się kolejnych dziwnych i męczących testów Aleks wszedł na stołówkę. Cały czas wszyscy patrzyli się na niego dziwnym wzrokiem, jakby nie powinno go tu być. Gdy zjadł zastanowił się czy przypadkiem nie zaspał na odlot statku, gdy nagle przypomniał sobie. Miał brać udział w wykładzie naukowym, na tematy ogólno-kosmiczne. Po trochu wszystkiego co może mu się przydać. Rzucił okiem na zegarek. Jasna cholera! Dziesięć minut spóźnienia. Nie dobrze. Aleks ruszył biegiem ze stołówki, stanął przed salą i poprawił ubranie. Odetchnął jeszcze głęboko i wszedł do sali. Było ciemno, nikt nie zwrócił na niego uwagi. Wykładowca puszczał jakieś slajdy, mówił coś co przenikało przez słuchaczy bez większego efektu. Słuchaczami byli zapewne kandydaci na astronautów, lub też sami astronauci przeznaczeni do innych misji. Wykład dla laika był iście odmóżdżający. Koleś na mównicy mówił o tym, co może czekać na obcych planetach, wykładał teorię nauk, których nazwy Rosjanin nie mógł nawet wymówić, a co dopiero zapamiętać, mówił też o warunkach jakie mogą panować na planecie, która była celem Aleksa. Było też krótko o tym jak działają sarkofagi i czemu jest to całkowicie bezpieczne. Po zakończonym wykładzie, posiłku i kilku krótkich rozmowach z jajogłowymi, Aleks udał się do siebie. Leżał tak, myśląc o tym że już nigdy zapewne nie ujrzy tej planety. Wspominał swój kraj, swoich znajomych, kolegów z oddziału, misje w których uczestniczył. Gdy zakończył rozmyślania, wspominki i w końcu zasnął na dworze już świtało.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline