Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 23:09   #108
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jeśli ktoś myśli, że bieganie nago po mieście to zajebista frajda to się grubo myli. Sprzęt się majta a ludzie pokazują cie palcami, uwierzcie że to żadna przyjemność dla względnie normalnego człowieka. Poza tym Mike nie biegał dla przyjemności tylko w konkretnym celu, dostać się jak najszybciej do swojego domu i to bynajmniej po tabliczkę czekolady, którą leżała nieruszana od miesięcy a na którą miał wielką ochotę. Nie chciał zmieniać formy, na psa nikt by nie zwrócił uwagi, ale gra nie była warta świeczki. Względny spokój za cenę ryzyka nieodwracalnej zmiany. To już wolał pokazywać środkowy palec nabijającym się z golasa przechodniom ewentualnie puszczać oczko do gwiżdżących na jego widok kobiet. Tak, takie też się zdarzały.

Wparował z warkotem przez drzwi wywalając je kopniakiem. Miał nadzieję, że sprawcy jeszcze nie zdążyli się ulotnić. Zdecydował, że nie będzie się certolić tylko zrobi wjazd i porządek. Sam się oszukiwał, wiedział doskonale, że minęło zbyt wiele czasu, nawet kompletni amatorzy nie by ryzykowali a ci do takich na pewno nie należeli. Czuł jeszcze ich zapach, swąd gnijącego ciała. Warczał krzywiąc się w grymasie rezygnacji. Nie było sensu, zbyt słaby trop a pewnie nie targali się tutaj z bronią pod pachą na piechotę. Odpuścił mimo, że byłby gotów przebiec wiele mil z nosem przy ziemi byleby zanurzyć kły… . Cóż, nie tym razem.
Zwłoki leżały na łóżku. Wokół psiego łba wykwitła kałuża czerwonej posoki. Wyszczerzone zęby i wywalony jęzor, oczy szeroko, bez wyrazu, biedna psina. Zbliżył się i ukucnął przy nim. W gardle rosła wielka gula, z trudem powstrzymał napływające do oczu łzy.

- Cholera co jest?! - potarł twarz rękoma.
Bądź co bądź spędzili razem wiele parę miesięcy.
Podniósł go delikatnie, wziął w ramiona i zaniósł do kuchni. Wygrzebał jakieś stare pudło i umieścił w środku.
W ogródku wykopał dół i pochował psa. Wahał się przez chwile czy nie umieścić prowizorycznego krzyża, ale doszedł do wniosku że to byłaby już przesada. W końcu to tylko psisko. Zdecydowanie puszczały mu nerwy skoro zachowywał się tak nieracjonalnie. Przypomniał sobie o czekoladzie i pognał do kuchni. Znalazły się jeszcze jakieś batony. Pochłonął większość w mgnieniu oka i poszedł się wykąpać.

Kompletował garderobę zbierając ją po całym domu pogwizdując jakby nic się nie wydarzyło. Pościel oczywiście powędrowała do prania. Nie żeby bałagan mu przeszkadzał, krew, zapach nie pozwalał mu się skupić, ale teraz już było ok.

A gdzie Pańcia? Co? – zdziwił się bo wraz tą myślą pojawił mu się obraz białowłosej, którą poznał rano. Dziwne pieczenie na języku i ten wyraźny trop, jakby po nitce prowadził na zewnątrz i dalej tam gdzie i ona. Musiał sprawdzić czy z Pancią wszystko w porządku. Wstał chwycił ostatniego ocalałego smakołyka i wybiegł z domu. Miasto pulsowało przyspieszonym rytmem. Dziwne poruszenie i natłok wycia syren pobudził jego niepokój. Morfował do postaci długonogiej kreatury z wydłużonym pyskiem i przyspieszył biegu.
Niepokój wzmógł się kiedy dotarł do szpitala. Już w swojej postaci przepchał wszedł zdecydowanym krokiem do budynku aby za chwile wybiec z paniką na zewnątrz. Oddychał głęboko z trudem powstrzymując przemianę. Warknął na jakiegoś gościa w białym kitlu, który położył mu dłoń na ramieniu pytając czy wszystko w porządku. Druga próbą była łagodniejsza, wiedział czego się spodziewać, ale mimo wszystko wszechobecny zapach krwi i odór śmierci tak bardzo znajomy, ale w takim natężeniu spotykany chyba tylko na Rewirze, wyprowadzał go z równowagi. Chwiejnym krokiem przedarł się przez zatłoczona izbę przyjęć i pognał już luźniejszym korytarzem do schodów. Wbiegł na drugie piętro i szybo znalazł się tuż przy niej.

- Jestem - wysapał - To ja – uśmiech nie schodził mu z twarzy. Była trochę zaskoczona, ale co tam, cała i zdrowa.
Czemu nie głaszcze? – pomyślał zatroskany
Patrzyła na niego już trochę inaczej niż rano, chyba się go nie bała, albo po prostu nie wyczuwał strachu w kakofonii szpitalnych zapachów.
Najchętniej usiadłby bardzo blisko albo nawet złożył głowę na jej kolanach czekając na pieszczoty gdyby nie nieproszony gość, który rwał się do rozwiązań siłowych. Pojawił się znikąd i bez zdania racji sięgnął po broń. Włosy zjeżyły mu się na karku kiedy wyczuł niebezpieczeństwo. Świat znów stał się jednowymiarowy, jak on to lubił. Bez rozterek, wahań, za chwile skręci temu typowi kark, kimkolwiek był.
Był egzekutorem, nazywał się Tim czy jakoś tak i zabrał mu gdzieś Pancię. Ta swoją drogą nie oponowała, wytłumaczyła narwańcowi co i jak i po prostu poszła. Miał ochotę wyć i jeść, niekoniecznie w tej kolejności.
To jak i wszystko inne musiało poczekać bo na scenie zdarzeń pojawiła się kolejna znajoma postać. Przez wszystkie te ohydne wonie przebiła się jedna, znajoma i całkiem przyjemna. Nogi same go poniosły podążając za nosem. Stanął w drzwiach i spojrzał na CG.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline