Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2010, 12:28   #20
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Wyruszyli w pościg za porywaczem królewicza. Brzmiało to wszystko strasznie pompatycznie. Ta misja była czymś więcej, nie można było się oszukiwać. Odszukanie syna Randoma było tylko jedną z rzeczy, którą mieli zrobić. Diuk Oisen nie wątpił, że każdy z jego towarzyszy będzie obserwował innych, czekał na jakiś ich błąd. Zaufanie wśród rodzinny królewskiej Amberu nigdy nie było zbyt wysokie. Zaś kiedy doszło do wznowienia akcji przeciwko władzy, każdy obserwował swoich dawnych przeciwników. Widać ciężko było uczyć się na własnych błędach. No cóż jednego Aleksander był pewien, on działał dla dobra Amberu i nie ważne czy ktoś mu w to stwierdzenie uwierzy czy nie. Niestety wydawało się, że Amber czekają ciężkie czasy. Kolejna burza, tym razem bardziej przysłowiowa się zbliżała.

W końcu pojawili się w cieniu tych tajemniczych potworów. Krążyły one nad ich głowami, nie atakując jednak. Pozostała część wyprawy skupiła się na szukaniu dalszych śladów. I dobrze kilka osób pracujących nad tym powodowało, że oszustwo było trudniejsze. "Kto pilnuje strażników? Pilnują siebie sami". Rozmyślając rozglądał się jednocześnie uważnie po okolicy. Jego instynkt, mówił mu, że za chwilę coś się wydarzy. Uczucie to było silniejsze niż to w sali balowej. Być może dlatego, że na tej wyprawie mógł spodziewać się jakiś zasadzek lub walki. Atak na zamek Amber był mało prawdopodobny.

Gdy zauważył poruszenie ziemi, był gotowy. Jego ręka powędrowała do miecza. Gdyby z podziemia mieli wynurzyć się wrogowie, czekałaby ich niespodzianka. Jednak to nie był ten wypadek. Istota wyglądała dziwnie, ale Aleksandrowi wydawało się, że nie ma złych zamiarów. Gdy usłyszał thari opuścił dłoń i uśmiechnął się lekko.

-Witaj - powiedział Aleksander odprężając się -Jesteś więc poddanym Króla Gerarda? - było to po części pytanie po części stwierdzenie -Skąd on wiedział, że przyjedziemy i czy dawno go widziałeś? - były to pytania może nie nazbyt pilne, ale za to pozwalające rozwikłać pewne zagadki, chociaż osobiście diuk miał już odpowiedzi na te pytania.

- Król Gerard ma wielką moc.- odparł przybysz - Jest potężnym magiem. Zapewne wyczytał to z gwiazd. Ostrzegał nas, że nadchodzą ciężkie dni. To jednak co nadeszło jest stokroć potworniejsze od najgorszych naszych przypuszczeń. -

Aleksander kiwnął powoli głową. -Szukamy kogoś, niedawno harpie opuściły tą krainę. Przybyły tutaj zapewne z małym dzieckiem ... widziałeś może kogoś kto im przewodził, odebrał dziecko, albo może coś o tym słyszałeś? -

- O dziecku nic nie wiem. Pan na zamku organizuje wiele wypraw z harpiami. Nie dawno wrócił, to fakt. Skąd i z kim tego nie wiem. -

-Pan na zamku, powiedz mi coś więcej o nim. Widziałeś go? Mógłbyś go opisać? - Aleksander starał się brzmieć przyjaźnie wypowiadając te kwestie. Były one ważne. Nawet bardzo ważne. W tym cieniu istniał ktoś, kto kontrolował te potwory. Zapewne był raczej tylko ogniwem planu, ale dojście do kogoś ważniejszego w hierarchii, kogoś kto mógł odpowiedzieć na parę pytań zawsze było ważne. Żaden wojskowy dowódca nigdy nie ignorowałby tak ważny informacji wywiadowczych. Należało to sprawdzić, przy pierwszej nadarzającej się okazji. Zwłaszcza, że słowa istoty nadały tej sprawie jeszcze większego znaczenia. Opisała ona wygląd Bleysa, z jego rudymi włosami i przenikliwymi niebieskimi oczyma. Corwin nie wydawał się być specjalnie zaskoczony tą wieścią. Może dobrze się ukrywał? Aleksander wątpił, żeby poznał odpowiedź na to pytanie.

- Cóż za niespodzianka ... czy mógłbyś w takim razie opisać swojego króla? - był pewien odpowiedzi, ale nie zaszkodziło mu ją usłyszeć. Wszystko tak pięknie się układało, dlaczego miałby zrezygnować z tych pytań teraz.

- Króla Gerarda? -

-Tak. - Jak spodziewał się Aleksander opis pasował do Gerarda. Potężny mężczyzna o brązowych oczach i ciemnych włosach. Oczywiście mógł być tylko jednym z jego cieni.

-Czy ostatnio twój król przybył z jakąś armią? -

- Tak, ale przebywał u nas krótko. Mówił, że udaje się na wojnę. -
- Czy te stwory przybyły po jego odjeździe? -

- Tak, To było około miesiąca temu. W wielkiej masie i zaczęły niszczyć nasz świat.

- A pan na zamku przybywa tu od jak długiego czasu?

- Po tym jak strzygi opanowały nasz świat, przybył on i objął władzę. Kazał składać sobie dary i ofiary niczym bogu. Ci którzy go nie słuchali ponieśli śmierć. Nasz lud skrył się pod ziemią w oczekiwaniu na przybycie króla Gerarda lub jego wysłanników. - Miał swoje odpowiedzi. Istota okazała się bardziej pomocna, niż mógł przypuszczać. Prawdopodobnie bardziej niż ona sobie o tym zdawała sprawę. Gerard musiał coś wiedzieć, dlatego zabrał armię i wyruszył w cień. Tylko dlaczego nikomu innemu o tym nie powiedział? Cholera wzięłaby wszystkie te tajemnice. Znalezieniu wuja znalazło się obecnie wysoko na liście jego priorytetów. Miał do niego parę pytań, teraz jednak należało zająć się bliższą sprawą. Gdzieś niedaleko istniał ktoś, kto mógł mieć przynajmniej parę odpowiedzi.

- Corwinie, czy nie sądzisz, że powinniśmy odwiedzić pana na zamku? - zapytał przywódcę tej ich małej wycieczki. To w końcu było jego decyzja.

Corwin wyrwany z zamyślenia spoglądał na Aleksandra i mówił:
- Chciałbym najpierw usłyszeć zdanie Connley'a na temat dokąd udał się porywacz królewicza. -

- Tak, jak wspomniałeś, wuju. Tutaj ślad się rozdziela. W tamtą stronę - wskazał Connley - jest jakiś ślad Wzorca, w tamtą drugą, najprawdopodobniej został uprowadzony królewicz. Ponadto - uśmiechnął się nieco krzywo - sądzę, że księżniczka Chanicut to potwierdzi, tam czuć Logrusem. Sądzę jednak, wuju, że powinniśmy rozważyć udanie się do zamku. Tamten ślad to na pewno nie Gerard. Może Bleys, ale musiałbym to sprawdzić. Jeżeli zaś rzeczywiście to Bleys, to, wybaczcie, ale chyba powinniśmy na chwilę odłożyć pościg. Bleys jest silny oraz ma możność manipulowania Wzorcem niezwykłą. Wiecie, że był uczniem Dworkina. Sprawdzenie tego staje się sprawą wagi podstawowej. Nie moja to decyzja, ale warto przekonać się, co to za ów osobnik. Jednakże powiedzmy także sobie szczerze, Bleys lubił przepych oraz pompę, ale nie gustował w takim składaniu sobie ofiar. Albo odmienił się więc, albo to nie Bleys - wyczuwało się wahanie. - Bowiem wiecie, trochę to zakrawa na szaleństwo, zaś kojarzę pewnego rudowłosego szaleńca. Teraz przepraszam, obiecałem, że z kimś porozmawiam, jeśli zaś mam dokładniej sprawdzić ten drugi ślad Wzorca, to także muszę mieć chwilę skupienia.

Lilavati pokiwała głową, na znak że zgadza się ze słowami Connleya. Ale cały czas milczała przysłuchując się wymianie zdań między potomkami Oberona.

- Kimkolwiek jest ten człowiek na pewno dotarcie do niego nie będzie proste. Myślę, że w obecnej sytuacji musimy działać bardzo ostrożnie. Ci którzy stoją za porwaniem chcą, abyśmy ich ścigali. Nawet nie specjalnie silili się na to, by zatrzeć po sobie ślady. Udział sił Logrusa niepokoi jeszcze bardziej. Uważam, że dobrze byłby gdybyśmy podzielili się. Ja udam się na zamek i wybadam kto jest owym tajemniczym panem na nim oraz jakimi dysponuje siłami. Reszta z was ruszy dalej w pościg. Mając za przewodnika Connley'a na pewno traficie za porywaczem bez problemu - Corwin uśmiechnął się w stronę syna Fiony.

- Ty wuju, rządzisz tutaj, ale czy jest sens się rozdzielać. Oczywiście, rozumiem ideę szybkiego pościgu, ale wiesz, Gerard zaginął, ponadto targnęli się na zamek. Czyli naprawdę są mocni, czy więc to nie jest zbyt wielkie niebezpieczeństwo dzielić drużynę - przerwał koncentrację niezbędną mu do czegoś.

- Niewątpliwie masz rację mówiąc o ich sile, Connley'u. Uważam jednak, że pojedyncza osoba ma dużo większe szanse bycia niezauważoną niż cała drużyna amberytów. Ty Connley'u masz duże umiejętności i bez problemu poprowadzisz resztę za porywaczem. Ja w tym czasie spróbuje się dowiedzieć kto rezyduje na zamku. Gdy tylko czegoś się dowiem dołączę do was.

- Twoja decyzja, wuju, ale proponuję poinformować o tym Benedykta, żeby nie było na mnie, jeśli coś nie wypali. Owszem, pewnie łatwiej jest pojedynczo przejść niezauważonym, ale brutalnie rzecz mówiąc, nie chciałbym, żeby ktokolwiek z nas wsiąkł, jak Gerard. Takie wyprawy, jak twoja, tylko prowokują los. Ale cóż, jesteś dowódcą, ty decydujesz. Poprowadzę najlepiej, jak umiem, Aleksander wkropi komu trzeba, kiedy zaś nie trzeba będzie tłuc, tylko gadać, na przód wypuścimy jej książęcość. Ma najlepsze predyspozycje negocjacyjne, szczególnie przy mężczyznach - omiótł jej sylwetkę lekko mruknąwszy. - Miałem na myśli umiejętności dyplomatyczne. Oczywiście, przecież chyba nikomu nie wpadło, że cokolwiek innego. Wybaczcie teraz, pani, panowie, muszę się chwilę na czymś skoncentrować. Wolałbym, żeby mi nie przeszkadzano - widać było, że jest niezwykle sceptycznie nastawiony do podziału na dwie grupy.

W momencie tej całej rozmowy Aleksander podszedł bliżej do tej istoty. Uśmiechał się, szedł odprężony. Chciał wzbudzić zaufanie poddanego Gerarda, gdyż potrzebował od niego czegoś, a nie wiadomo na ile tamten byłby chętny to zrobić. Szybkie spojrzenie upewniło go, że nikt nie może podsłuchać ich rozmowy. To dobrze, niech będą nadal zajęci dyskusją.

- Posłuchaj, wiem, że nas nie znasz i pewnie nie rozumiesz co się dzieje, żałuję, że nie mogę wam teraz pomóc. Jednak mamy ważne sprawy do załatwienia ... prawdopodobnie się rozdzielimy, dlatego chciałbym, żebyś ... razem ze swoimi towarzyszami, przypilnował Corwina ... jeżeli możecie róbcie to po cichu, nie chcę żeby się zorientował, pewnie by mu się to nie spodobało. Jeżeli jednak uda się na zamek, chciałbym wiedzieć, co się tam wydarzyło ... jeżeli by coś mu się stało ... chciałbym to wiedzieć, czy mógłbyś to dla mnie zrobić? - nie mówił zbyt głośno. Jego ton głos był za to nad wyraz przyjacielski. Potrzebował tej pomocy, potrzebował tych informacji.

- Dobrze panie, udzielimy mu pomocy jakiej tylko będziemy w stanie -

-Dziękuje, mam nadzieje, ze jak wrócę ... będziemy wam w stanie pomóc ... nie mogę nic obiecać, ale mam nadzieje, ze nadejdą dla was lepsze czasy ... - to stwierdzenie było akurat prawdą. Gdyby miał czas, gdyby nie pościg, chętnie pomógłby tym istotom. Z pewnością cierpieli i to chyba za sprawą jednego z nich. Nie było to fair, ale cóż takie było życie.

- Tak właśnie mówił król Gerard, że gdy przybędziecie postaracie się nam pomóc. Kazał nam was wspierać -

-Musimy wyruszyć w poszukiwaniu syna, naszego Króla ... bratanka waszego, ale jeżeli będzie to tylko możliwe, postaram się wrócić ... do tego czasu uważajcie na siebie - miał nadzieję, że jeszcze się spotkają. Nie tylko ze względu na informacje jakie ten osobnik mógł posiadać. Zostali wplątani w grę, której nie rozumieli. Osobnik ukłonił się Aleksandrowi i podziękował za jego słowa. Diuk mógł powrócić do przysłuchania się wymianie zdań pomiędzy dwoma jego towarzyszami. Wydawało się, że nadal znajdowali się w martwym punkcie. "Wygląda na to, że nic nie straciłem" przebiegło mu przez myśli.

- Cóż w jednym muszę się zgodzić z Connley'em. Musimy o tym poinformować innych. Czy jest to Bleys, czy tylko jeden z jego cieni ... nie ma to znaczenia, rzeczy o których się dowiedzieliśmy mogą mieć znaczenia dla bezpieczeństwa Amberu. Jeżeli cokolwiek nam się stanie ... Corwinie skontaktuje się z moim ojcem i poinformuje go o tych informacjach. - Aleksander odezwał się dopiero po chwili tej całej wymiany zdań. Nie wiedział czy można ufać Corwinowi. Kiedyś chciał zdobyć tron i chociaż działał dla dobra Amberu, nie wiadomo czy jego ambicja nie wypłynęłaby na wierzch w czasach relatywnego pokoju. Z drugiej strony długo był poza miastem. Podróżował poprzez cień. Diuk Oisen postanowił przynajmniej na razie udzielić mu kredyt zaufania. Przynajmniej dopóki nie dowie się czegoś więcej. Pozostawał sprawa Connley'a i Fionny. Może tamta postanowiła powrócić do starego układu? Cóż trzeba było obserwować jej syna i zobaczyć co zrobi. Oczywiście to stwierdzenie dotyczyłoby większości amberytów, w tym momencie. On po prostu znajdował się pod ręką.

- Oczywiście poinformuje Benedykta, ale na pewno nie teraz. Myślę, że kontaktowanie się poprzez Atuty w tym Cieniu nie jest najrozsądniejszą rzeczą. Jeżeli po wyjściu z tego Cienia uznacie, że połączenie jest bezpieczne poinformujcie Benedytka. Szkoda czasu na dalsze dyskusje, trzeba ruszać. -

- Jak każesz, wuju. Ty jesteś szefem, choć kompletnie nie wiem, dlaczego kontaktowanie poprzez atuty tutaj, gdzie ścieżki Wzorca oraz Logrusa już nieco przyschły, miałoby być bardziej niebezpieczne, niż potem, kiedy podejdziemy do owych osobników. Powodzenia. Chodźcie, ruszajmy - przekąs syna Fiony był aż nadto widoczny.

Corwin przemilczał docinki Connley'a i obdarzył go tylko przenikliwym spojrzeniem spod opuszczonych brwi.
- Ruszajcie! Powodzenia Connley'u! -

I tym sposobem cała grupa wyruszyła. Jechali do momentu, w którym Connley nie postanowił zrobić przerwy. Cóż Aleksander nie oponował, miał przynajmniej czas, żeby skontaktować się z ojcem i poinformować go o wszystkim co zaszło. Gdy konie odpoczywały usiadł na jednym z kamieni i wyjął swoją talię kart. Po chwili w jego ręce znalazł się wizerunek Benedykta. Wpatrywał się w niego, aż ten nie "ożył".

-Ojcze, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Chciałem cię poinformować, że wyprawa się rozdzieliła - to były jego pierwsze słowa. W takich momentach nie było co owijać w bawełnę. Krótka informacja, a jednak ważna.

- To był pewnie pomysł Corwina? - spytał Benedykt

-Tak, był bardzo stanowczy. Trafiliśmy na cień, w którym Gerard uznawany był za króla. Mniej więcej w czasie wyruszania na ćwiczenia pojawił się w nim wraz z armią, twierdząć, że rusza na wojnę i mówiąc o tym, że czekają ich ciężkie czasy. Po jego odjeździe, pojawił się w tym cieniu człowiek, który z opisu przypomina Bleys'a -

- Uprzedzałem Corwina, by nie działał sam. Skoro jednak tak się stało nic na to już nie poradzimy. Mam tylko nadzieję, że nadal działa na rzecz Amberu. Jeżeli to Bleys, to obawiam się że nie uda się na uniknąć wojny -

-No cóż, wydaje się, że przydałoby się odnaleźć Gerarda, chyba posiadł jakieś ciekawe informacje, które mogłyby pomóc .. - Ojciec uprzedził Corwina, ten go jednak nie posłuchał. No cóż, akurat był osobą, która lubiła działać po swojemu. Cóż ... być może już nie długo przekonają się czy to tylko wybryk jego charakteru i jego sposobu działania czy po prostu szybka zmiana stron.

- Próbowałem się już z nim skontaktować, ale bez skutku. Jedyna informacja o nim o ten martwy oficer -

-Cóż w takim razie będę miał oczy otwarte, gdyby się gdzieś pojawił. Nadal będę informował, jeżeli czegoś się dowiem ... -

- Oczywiście. Uważaj na siebie. Sprawa naprawdę staje się niebezpieczna. Ktoś próbował otruć lorda Mandora i zrzucić winę na Morgainne - ojciec naprawdę się o niego martwił. Aleksander nie pamiętał kiedy ostatni raz usłyszał tyle uwag o zadbaniu o własne bezpieczeństwo. Cóż nikt go raczej nie powinien zaszkodzić, ale informacje które przekazał mu ojciec, nie były miłe.

-Something is rotten in the state of Denmark. - powiedział Aleksander po angielsku cytując jednego z bohaterów "Hamleta" -Ty też na siebie uważaj ojcze - powiedział na pożegnania i za chwilę połączenie zostało przerwane.

Diuk schował swoje karty na ich miejsce. Jednocześnie wiedział, że niedługo będzie musiał nawiązać kontakt z pewną osobą na cieniu - Ziemi. To będzie jedna z pierwszych rzeczy jaką zrobi, gdy znajdzie trochę czasu. Teraz jednak trzeba było czekać na wznowienie poszukiwań ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline