Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2010, 19:48   #29
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Chociaż już w sali balowej znajdowała się ciemność, ta za drzwiami przypominała mroczne wypełnienie treścią. Powstrzymywana przez lampę, a także srebrne światło w sali przeistoczyła się w ciemną taflę, falującą, której odnogi bokami jak strumienie wlewały się do sali, ale w całości nie mogła do niej wejść. Raz zbliżała się do nich, innym razem oddalała. W rozedrganej czerni zdawało się im, że widzą oniryczne obrazy. Lorraine Girard słyszała również szum wiatru i skrzypienie jakby na sznurze powieszono przedmiot i hulał on na wietrze trąc o drewno.
Jak człowiek na stryczku. Jak ludzie powieszani na alei. Niczym droga krzyży po powstaniu Spartakusa. Aleja samobójców, droga pokonanych przez siebie. Takie to skojarzenia przyszły malarce na myśl. Tafla ciemności zafalowała niegwałtowanie, plunęła nad ich głowami strugami ciemności które przyłączyły się do głównego nurtu mroków. Światło lampy drwala zadrżało kiedy ciemność wyruszyła przed nich jakby Chrząblic połknąć. Miast tego wypluła z wnętrza króla Ereb. Pierwsze wypadło szare, zorane oblicze lecz teraz puste oczodoły zdawały się wypełnione żywą pustką, tak drapieżną i gniewna, że służba i cześć dworzan wręcz znieruchomiała, a Kristbergowi zrobiło się niedobrze. Potem, cicho, zbroja wcale nie szeleściła, buty nie dudniły o posadzkę, potężne bero o nic nie zahaczyło, a więc cicho, przeraźliwe cicho, a groźnie Ereb wyszedł z tafli mroku, minął trójkę wędrowców. Tuż za nim jakoby cienie niemal wyleciało trzech dworzan sądząc po ich pędzie, wprost nieludzkim. Ubrani typowo tutaj, z stalowymi naramiennikami i rapierami u pasa. Jeden potrącił Brigid z taką siłą, iż ta wyładowała na piersi drwala.
Szumy przetoczyły się po sali wraz z umykającą służbą. Niedawno poznany sługa pobladł, a nietypowa mina zeszła mu ze twarzy. Tuż przez okrytą w ciemności orkiestrą pojawił się Ereb wraz z trzema oficerami. W oddali Nyks obserwowała małżonka. Ten podjął głosem cichym, jak grzechotanie kości. Jednocześnie hipnotyzującym, twardym, szorstkim i okrutnym, pod wpływem którego ogarnęła wszystkich z nich gęsia skórka.

-Do pałacu przeniknęli spiskowcy. Radzimy sobie z tym incydentem ale do czasu uporania się ze wszystkimi każdy kto nie czuje się na siłach dostaje do dyspozycji ochronę oficera lub legionisty.

Ciemność w sali balowej zgęstniała jeszcze bardziej, ale jednocześnie rozlazła się zasłaniając im wszystko prócz Hetmana Zjaw i jego żołdaków. Mroki w tej chwili przypominały czarny dym, smog osnuty salę, mgłę. Duszną, zimną, pod pewnym względem orzeźwiającą i świeżą.
Lecz chwili potrzeba było mniszce, drwalowi i malarce aby spostrzegli, że zbroja Ereb cała jest umazana krwią. Brunatną cieczą która przytrzymywała na płach pancerza kawałki ciała, kosteczki, wydarte paznokcie i niezidentyfikowane strzępy skóry czy tkaniny... Chyba woleliby, aby była to tkanina. Podobnie trzej oficerowie do których zmierzał luźnym, acz pełnym prestiżu i estymy krokiem porucznik Gavolot po drodze dźgając bronią z rozbawieniem jednego sługę w nogę. Tamci trzej rapiery mieli z krwi To, co Lorraine wzięła początkowo za szramę na gładkim, bladym na licu jednego z nich okazało się strugą krwi wymieszanej ze zmiażdżonym kośćcem. Własny, osobisty cień drwala... Czuł emocjonalną kpinę. Z niego i tej krainy.

”-Kogo pragnąłeś ocalić? Kto tutaj jest ofiarą miecza lub swej słabostki?”

[b]Brigid[b] oglądając się na ciemną taflę wrót dojrzała jej falujący kształt który znowu zdawał się formować w łakomą paszczę, paszcze na nich. Pozostała dwójka zauważyła przemykającego pomiędzy mgłami jegomościa który zyskał miano druida oraz poznanego sługi. Ten ostatni chyba doń się zbliżał, jakby pragnął czmychnąć. Dworzanie bawili się dalej, ciemność ponownie skupiała się w czarne rzeki miast morza opar.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline