Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2010, 21:13   #34
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Znowu droga przez rozmyty deszczem las i wymagająca skupienia szutrowa droga. Jechali tak jak ustalił David. Najwyraźniej już zdążyli się przyzwyczaić, że kiedy detektyw z Everett wydaje polecenia reszta wykonuje się je bez szemrania.
W samochodzie panowała cisza przerywana jedynie jednostajnym szumem wycieraczek. Zarówno ranny White jak i Nathan pogrążyli się we własnych myślach, pozostawiając Liberty czas na dalsze roztrząsanie sytuacji i ostatnich zmian.
Trochę im się powiększyła grupa. Podobno jak to mówią: "W kupie siła", ale z drugiej strony większą łatwiej było zlokalizować. Z trzeciej strony kilku więcej potrafiących posługiwać się bronią ludzi, w sytuacji otwartej wojny z siłami zbrojnymi Stanów Zjednoczonych, a przecież jak by nie było w takiej właśnie się znajdowali, było sporą pomocą.
Zaśmiała się gorzko w duchu z sytuacji w jakiej wylądowała: Miała zostać profesorem została anarchistką... szaleństwo!
Z kolejnej strony niektórzy mieli znacznie gorzej...
chyba...
Bo może przemiana w martwego trupa nie była taka straszna? Brak świadomości, bytu, zero cierpienia i uczuć i nieśmiertelność.
Taaaak! Pieprzona nieśmiertelność! Pewnie niejeden by się dał za nią pokroić. No to teraz wystarczyło dać się ugryźć... albo wypić z kielicha mszalnego wina. Obraz z Lochsloy stanął jej przed oczami. Tłum ludzi w parodii procesji idących na śmierć...
Odruchowo zacisnęła dłonie na kierownicy. Kątem oka zobaczyła ze Nathan przygląda jej się uważnie. Odetchnęła i rozluźniła mięśnie. Nie chciała denerwować chłopaka bardziej niż było to konieczne. Miał dosyć mrożących krew w żyłach przeżyć ze strony tego co działo się na zewnątrz. Nie powinna dokładać mu własnych lęków.

Dojechali w końcu do magazynu, ktoś jednak dotarł tam pierwszy. Jak się wkrótce okazało szef tutejszego motocyklowego gangu.
W czasie konfrontacji motocyklistów nie wysiadła z samochodu. Nathan także pozostał na miejscu, podobnie jak pasażerowie Land Rovera. Nie wszyscy jednak najwyraźniej potrafili usiedzieć na dupie. Nie wszyscy też mieli cenną właściwość trzymania ozora za zębami.
- Nie martw się, Mario – Murzyn mówił na tyle głośno, że trudno go było nie usłyszeć i w pozostałych, stojących obok samochodach. – Każdy z nas popełnia błędy i za nie płaci. Takie już jest życie.
- Boże, ale palant
- Powiedział Nathan do Liberthy – Powinniśmy go byli zostawić w rezerwacie. Jeśli jest zarażony...
- ...jeśli pojawią się u niego objawy
– Liberty weszła mu w słowo – będziemy mieli potwierdzenie tezy, że wojsko rozprowadza wirusa. Marie powiedziała że przez kilka godzin nie pojawią się żadne oznaki zarażenia.
- W co on się bawi? W jakiegoś pojebanego psychodoktorka?
- Chłopak wyraźnie potrzebował dać upust swoim frustracjom.
Uśmiechnęła się krzywo. Nie skomentowała jego słownictwa. Nie była Dorothy i nie musiała nikogo wychowywać. Miała nadzieję że w najbliższym czasie to się nie zmieni. Po za tym znała moc wentylacyjną dobrego przekleństwa:
- Popatrz na to od innej strony: Mamy wielką, czarną, ochotniczą mysz laboratoryjną.
Co zaś do świrołapa... chyba jakiś bardzo by się nam teraz przydał.
Nathan zamilkł nie miała pojęcia o czym myśli, ale sądząc po tym co działo się w koło raczej nie były to przyjemne myśli. Nastolatek, któremu gwałtownie odebrano dzieciństwo i tak był w lepszej formie niż jego bratanica, która od wydarzeń na łodzi wczorajszego dnia, nie powiedziała nawet jednego słowa. Libby miała spore wątpliwości czy rany jakie powstały na ich psychice byłby w stanie zaleczyć nawet najlepszy na świecie psychiatra.

Widząc że Thompson wyciąga mapę wysiadła z samochodu i podeszła do niego. Przyjrzała się trasie która zaproponował:
- Wygląda na to, że musimy zaryzykować Rockport choć osobiście wolałabym unikać miast... z drugiej strony może trafi się nam tam jakaś czynna stacja benzynowa.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline