Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2010, 22:55   #26
Gnomer
 
Gnomer's Avatar
 
Reputacja: 1 Gnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie cośGnomer ma w sobie coś
"Znów jestem kurwa nieasertywny".
Maks przypomniał sobie cytat ze starego filmu i na jego nadąsanej twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Poszedł w końcu za Jamesem, mimo, że jego początkowy plan przewidywał inaczej. W gruncie rzeczy, nie było w tym nic dziwnego skoro Piotr nie kwapił się do szybkiej ewakuacji "w stronę światła", należało go wyciągnąć tą samą drogą, którą tam "wleciał". Maksa zastanawiało jednak, na ile będzie to możliwe a przed oczami stanął mu obraz niebezpiecznie wyglądających krawędzi otworu.

No ale niech to, James ma plan. Maks rozejrzawszy się poczuł się nieco klaustrofobiczne, wyglądało mu na to, że jeszcze całkiem niedawno ta alejka stanowiłaby rodzaj pułapki, a możliwe wyjścia nie wyglądały zachęcająco. Gdy jego towarzysz zabrał się za rozbieranie barykady przy jednym z wejść do budynku, chłopak już miał pośpieszyć mu z pomocą, jednak po solidności - zdawałoby się śmieciowej konstrukcji - szybko zorientował się, że do środka można (i trzeba) dostać się szybciej (i ciszej). Wskazał na okno, niezabarykadowane, jednak w pewnym stopniu niedostępne ze względu na swoją lokalizację - kilka metrów nad ziemią.

Ku zaskoczeniu Maksa, James niczym ninja wdrapał się po zmurszałym budynku, sprawdził czy nie pakuje się w pułapkę i jeszcze pomógł wejść na górę wystawiając rękę. Kowalski, dzięki pomocy szybko wszedł na górę i ze słabo ukrywanym podziwem rzucił kilka spojrzeń na towarzysza. W środku zastali totalny bałagan, jednak widok telewizora i innych precjozów na tle przewróconego do góry nogami mieszkania był co najmniej groteskowy. Widocznie ktoś uznał, że aktualnie najcenniejszymi rzeczami tutaj są materiały mogące dać trochę izolacji od zimna.

Dla Maksa jednak istotne było co innego. Gdy tylko zobaczył telewizor, nogi same zrobiły te kilka kroków potrzebnych do tego, by mógł położyć na nim swoją dłoń i ujrzeć największą z tajemnic - ścieżki jakimi podążały elektrony by na ekranie ukazał się obraz. Niestety, czasu było mało, więc niemal ze łzami w oczach, musiał podążyć za Jamesem zostawiając tyle przeróżnych podzespołów elektronicznych na pastwę losu.

Podróż na górę nie była miła. Szczątki dawnych i odgłosy nowych mieszkańców skutecznie odstręczały od dalszej eksploracji budynku. Maks chyba wreszcie zaczynał widzieć korelację pomiędzy mrowieniem w dłoniach a obecnością jakiegoś zagrożenia w otoczeniu, dzięki temu, że czasem o tym zagrożeniu informowały także inne jego zmysły. Starał się nie odzywać, być może podświadomie czuł, że zakłócił by w ten sposób spokój tego miejsca i od razu przeróżne nieprzyjemności zwaliłyby im się na głowy.

Gdy już ustalili plan odczepienia liny nastąpiła chwila konsternacji. Maks generalnie chciał przejść na drugą stronę i pobawić się w Tarzana, jednak James również wydawał się dosyć uzdolniony jeśli chodzi o tego typu akrobacje. Co innego, jeśli jest się jedyną osobą zdolną do danej rzeczy - wtedy wiadomo, że powinno się to zrobić, jednak jeśli ktoś jeszcze to potrafi, a nie robi ze względu na ryzyko... Wtedy sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Ciągnęli słomki. James wygrał, gdyż ucieszył się z wyniku. Maks się nie przejął, ale bezczynne czekanie nie należało do jego ulubionych czynności. Żeby przynajmniej te palce tak nie piekły.

James, zamiast zgodnie z umową zająć się odczepianiem sznura, podziwiał jakieś starocie, co naprawdę rozdrażniło Maksa. Mamrocząc coś pod nosem zręcznie przeszedł po linie na drugą stronę. Nie odzywając się więcej, zaczął odwiązywać supeł. Ze złości, że musi robić wszystko sam, najwyraźniej zapomniał, że lina przyczepiona jest jeszcze po drugiej stronie.

Nagle, kątem oka zobaczył grupkę żołnierzy i dwa uzbrojone roboty. Pierwszą niedorzeczną, choć nachalną myślą była chęć obejrzenia takiego cudeńka techniki z bliska. Dopiero po chwili Maks zdał sobie sprawę, że powinien jak najszybciej ostrzec Jamesa, który zdawał się być zahipnotyzowany swoim 'zabytkiem wystawowym'. Niestety plany pokrzyżowało mu nagłe zawalenie się przeciwległej ściany. Plus był taki, że nie musiał już martwić się odzyskaniem liny, bo miał ją luźną w rękach. Niestety, zbrojni zaczęli spoglądać w jego kierunku. Ukrył się jak najszybciej mógł, nie był jednak pewien czy go zauważono.

Maks rozejrzał się dookoła chwytając w dłoń pierwszą lepszą małą i ciężką rzecz - kawałek gruzu czy element zastawy stołowej i rzucił ją daleko w ruiny naprzeciw, odwracając się jednocześnie w stronę, gdzie powinien być James.
- Pssst, James... Schowaj się - żołnierze. - syknął do towarzysza, mając nadzieję, że mała dywersja zadziała i tamci nie zaczną zaraz do nich strzelać.

Plan był następujący: Zwrócić na siebie uwagę towarzysza, a następnie pod osłoną gruzów i ruin, możliwie z użyciem liny, niezauważenie (lub w razie ostrzału - bez podziurawienia) dostać się na drugą stronę budynku (tak by budynek oddzielał ich od żołnierzy). A potem na około, zobaczyć miejsce, gdzie byli Piotr, Robin i Henry.
 
__________________
Errare humanum est. - Ludzką rzeczą jest się mylić

Ostatnio edytowane przez Gnomer : 22-10-2010 o 23:04.
Gnomer jest offline