Sądziła, że wysłucha hrabiego, pokiwa głową, podziękuje i wróci do domu z przekonaniem, że i tak nigdzie się nie wybierze. Jednakże propozycja złożona przez Berlaya prawdziwie ją zaciekawiła. Natomiast eksponaty wniesione przez służbę i ułożone na stole świadczyły o niezwykłym znalezisku. Isabell wiedziała już, że będzie chciała wziąść udział w tej wyprawie.
- Czy mógłby nam pan hrabio powiedzieć coś więcej o gospodarzu, który będzie nas gościł? - zapytała gdy nadeszła pora pytań.
- Dobrze byłoby też określić ile mniej więcej czasu da nam pan na same łowy. - uśmiechnęła się lekko.
- Sądzę, że mam kandydata, który mógłby dowodzić naszą ochroną. - powiedziała jeszcze po chwili namysłu. - Nie jest Cynazyjczykiem, w stolicy przebywa od niedawna i oczywiście jest oficerem. - na twarzy baronessy pojawił się delikatny uśmiech. - Niestety dość skutecznie zwrócił na siebie uwagę podczas balu tym nieszczęsnym pojedynkiem... - rozejrzała się spokojnie po zebranych. - Tak, mam na myśli kapitana Gunthera Felerhara. - powiedziała spokojnie. - I uważam, że tamten incydent możnaby wykorzystać z korzyścią dla wyprawy... - uśmiechnęła się spokojnie. - Jak sam pan hrabia mówił, zależy nam na dyskrecji, ale gdyby przypadkiem wyszła jakaś informacja o naszej podróży... to zaraz potem dopowiedzianoby, iż znajdujemy się tam ja i pan kapitan. Cel przestanie się wtedy liczyć, gdyż wszyscy skupią się na niewielkim skandalu. - mówiła zupełnie swobodnym tonem z błąkającym uśmiechem na ustach.
- Oczywiście gdyby zechciał pan skorzystać z pomocy kapitana musiałabym swego męża wtajemniczyć trochę głębiej w całą sprawę... - dodała po chwili i czekała na reakcję. |