Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2010, 20:13   #128
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Wypatroszenie nie wpłynęło na zdrowie tropiciela korzystnie. Nawet po kilkudniowych zabiegach jakimi go raczył kapłan i uzdrowiciel we wsi odczuwał pewne uciążliwości po zbliżeniu z Alehandrą. Jego dieta musiała się drastycznie zmienić aktualnie dominowały w niej zupki, papki, tłuczone warzywa i rozgotowane mięsa. Alkohol palił jego trzewia żywym ogniem. Ponadto pewna sztywność kroku i blizna przez brzuch powodowała znaczne pogorszenie humoru tropiciela. Odczuwał solidne podenerwowanie… nie wspominając o utracie pierścienia.

Gdy zszedł do głównej sali w karczmie Theon siedział plecami do niego pochylając się nad jakimś pucharem wina. Gdy go zobaczył Helfdana to mało nie udławił, zapluwając się kompletnie. Najemnik był prawie o pół głowy wyższy od półelfa i dużo masywniej zbudowany. Jednak pomimo, iż jego rana była mniej rozległa niż tą którą miał tropiciel to wydawał się bladszy i trawiony gorączką. A zraniona ręka szczelnie skrywana była w temblaku.

- Mam nadzieję, że to nie piłeś teraz za moje zdrowie. Stwierdził wpatrując się w ociekającą winem brodę. – Nie gniewam się… za bardzo. Przyzwyczaiłem się do ludzkiej głupoty. Mimo wszystko coś zaczęliśmy i nie dokończyliśmy. Twarz najemnika stężała i wyrażała lekko mówiąc zdenerwowanie.

- Znaj łaskę pańską… dam ci wybór albo cię zabiję albo zapłacisz mi za naprawę zbroi, o koszcie eliksirów leczniczych zapomnę bo nie jestem małostkowy. Pięćdziesiąt sztuk złota. Nie mniej nie więcej tyle mi oddasz… lub swoje nędze życie.

- Ale ja nie chciałem, popełniłem błąd! Ta baba rzuciła na mnie urok… nie chciałem, przecież bym nigdy…

- Nie maż się jak baba!

- Ale nie mam tyle złota… skamlał wystraszonym głosem. – Nie mam.

- Co ty kozi pierdzie myślisz, że wrazisz mi żelazo w bebechy i ci za to podziękuję? Że będziesz pił i posuwał dziewki za moje złoto, a ja poklepię cię po plecach? Czyś ty się przypadkiem nie pierdzielnął buzdyganem w ten zakuty łeb?

- Mam teraz tylko piętnaście… nie, nie dwadzieścia bo Horst jest mi dłużny jeszcze pięć. Mam dwadzieścia. Oddam ci je!

- Nie wątpię… i jeszcze trzydzieści! Wycharczał, przez zaciśnięte zęby. – Masz jeszcze konia, zbroje, miecz… i parszywe życie.

- Oddam, jak paladyn wypłaci drugą część lafy. Desperacko zaproponował.

- Na poczet zaliczki oddawaj miecz. O ile mnie pamięć nie myli jest dość dobry… i ostry! Masz trzy dni na zwrot kasy. Potem obetnę ci tan durny łeb
.

Nie potrzebował, aż trzech. Wymknął się już następnego wieczoru… Helfdan jednak go nie ścigał. Przyjdzie na to czas po załatwieniu innych spraw. Tropiciel przez kilka dni chodził jak chmura gradowa wypytując pozostałych najemników to co słyszeli o czarodziejce. Dowiedział się, że czegoś mocno szukała w mieście, że zrobiła sporo dymy, że kogoś tam utłukła (a raczej zamroziła)… zapamiętał dwa imiona – Sałatę, którego bez skrupułów zakatrupiłą… jednak jego syn gdzieś się ukrył i niejakiego typka o oryginalnej ksywce Czyrak. Przy najbliższej okazji z całą pewnością rozpyta o nich… a może się czegoś dowie konkretnego bo te chłopaki więcej mu nie były w stanie pomóc.

Czas w Sielskim Siole minął jak z bicza strzelił. Jakby się tak bardzo zastanowić to nie wiedział co mu bardziej doskwierało rozpruty przełyk czy elf dopytujący się o każą pierdołę odnośnie czarów Lodowej Zdziry. Półelfa w końcu uległ i powiedział mu dokładnie co zapamiętał… co jak rzucała, ile trwało i jakie miało efekty. Oczywiście na jego chłopski rozum. Na szczęście trubadur był kontent i go już więcej nie zamęczał snuciem planów jak można przeciwdziałać temu i tamtemu… takie akcje zostawiał już tym bardziej przezornym i lubiącym mieć wszystko pod kontrolą. Co się zaś tyczy przeszłości Helfdana z Althgar to jak ze wszystkim czego nie był pewien nie lubił się dzielić z innymi. Jego przeszłość była jego sprawą… z drugiej strony chyba nie do końca. Dalej musiał ją wydzierać innym.


On zajął się rekonwalescencją. Na równi z wywarem chyba ze smoczych jajec (sądząc po zapachu) pomagał mu okład z Ashy… dziewczyna postawiłaby na nogi nawet tygodniowego trupa już nie wspominając co ona potrafiła zrobić tym swoim języczkiem. Nie była już może najmłodsza, jej cera nie była nieskazitelna to jednak ta jej buzia pokryta niezliczoną ilością piegów w zupełności pozwoliła mu nie myśleć, iż przyszło mu czekać na najnudniejszego człowieka jakiego znał w najnudniejszym miasteczku jakie miał okazję zobaczyć. Taka pieguska o włosach przemieszanego złota z czerwienią ognia było tym czego mu było trzeba! Nim paladyn wrócił miał sporo czasu na wywczasy.

Gdy szlachetny rycerz się zjawił to oczywiście nie zapomniał mu podziękować za oddanie łupów mu należnych tej zbieraninie. Nie było to oczywiście żądanie rekompensaty. Raczej coś w stylu fajnie, że wróciłeś sztywniaku w jednym kawałku ale pamiętaj ze mną lekko mieć nie będziesz. W dalszą drogę ruszyli bez utyskiwań… Pyły czekały.


Nim tam jednak dotarli to mieli jeszcze do zaliczenia jednego postoju… czas na uzupełnienie ekwipunku, dokonanie niezbędnych napraw, dokupienie żarcia i ciepłych łaszków. I oczywiście spróbowanie tutejszych dziewcząt. Twierdza robiła duże wrażenie, jej potężne mury górowały nad wszystkim w okolicy i sprawiały wrażenie nie do zdobycia… to jednak Helfdan raczej się tym zbyt nie podniecał. Nie pamiętał kiedy tyle się naszukał jakiegoś przyzwoitego zamtuza. Jednak jak już znalazł to dał tam zarobić dziewczynkom.
 
baltazar jest offline