Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2010, 23:37   #7
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Iga patrzyła na przewijające się slajdy z wielka uwaga wypisaną na twarzy. W czasie przemowy w odpowiednich miejscach kiwała potakująco głową, w innych - szerzej otwierała oczy lub pochylała się do przodu okazując szczególne zainteresowanie. Siedziała najbliżej prowadzącego, każdym ruchem, gestem i spojrzeniem okazując mu swoją głęboka atencję.
W rzeczywistości praktycznie go nie słuchała. Ciało reagowało automatycznie, mózg rejestrował gdzieś kawałkiem świadomości nudny wywód, w rzeczywistości pochłaniały go całkiem inne sprawy…

Dopóki nie wsadza ich do tych do tych kapsuł i nie wystrzelą , nie mogła się czuć całkiem bezpieczna - tego była pewna. Po raz kolejny, i kolejny , jak film ustawiony na do dotwarzania w kółko, powracały do niej ostatnie wydarzenia. Nie mogła zatrzymać biegu myśli. Drzwi, walizka, kominek, taksówka, samolot. Drzwi, walizka, kominek, taksówka, samolot. Drzwi… Czy wszystko zabrała? Czy usunęła wszelkie ślady?

Przymknęła oczy i spróbowała jednego z licznych treningów relaksacyjnych, które polecała swoim pacjentkom – nie wierzyła w nie, a jednak działały. Podobnie jak trening autogenny Schultza, metoda Silvy i inne newageowe pierdoły – dmuchanie w świeczkę i woskowanie uszu. Właśnie, Pinki należało się przycięcie włosów wokół uszu, zarosła straszliwie, nie będzie można jej wystawić, a ten nowy fryzjer nie dość, że był profesjonalistą, to jeszcze dobrze wyglądał, jaka szkoda , że w łóżku … właściwie, to nie było łóżko, tylko rodzaj stołu , tak, taki przydałby się jej w kuchni, do obrabiania mięsa metal jest lepszy niż… Hej! – skarciła sama siebie, skojarzania znów poleciały poza jej kontrolą. Przywołała się do porządku i wtedy zobaczyła kobietę w kraciastej koszuli – Dlaczego nie jest flanelowa? – przemknęło jej przez myśl, wstała i poszła do wskazanego z pokoju.

Jej torby leżały na łóżku, na stole stał posiłek. Rozejrzała się dookoła – wszytko było takie sterylne, no i.. małe. Już dawno nie przebywała w tak skromnych warunkach. Podeszła do drzwi – nie miały zamka! Rozejrzała się po klitce, podparła klamkę krzesłem i dodatkowo zastawiła drzwi stołem.
- Nigdy nie wiadomo – mruknęła. Otworzyła walizkę , wyjęła z niej proste pudełko, otworzyła – nóż zalśnił w świetle jarzeniówki.


Zjadła trochę posiłku, wydawał się nie mieć smaku, ale na szczęście był ciepły. Złożyła ubranie w kostkę i postała chwilę pod gorącym prysznicem – woda aż parzyła. Wyszła I w tym samym momencie poczuła, że napięcie przelewa się przez nią jak wezbrana woda przez za niską tamę. Podeszło jej do gardła, prawie dławiąc. Zakryła twarz dłońmi i zaczęła płakać, coraz bardziej spazmatycznie, wydawało się, ze nie będzie już stanie skończyć. W końcu skuliła się na łóżku, zacisnęła rękę na schowanym pod poduszka nożu i zasnęła.

----
Otworzyła oczy w momencie, kiedy jakaś osoba za drzwiami dotknęła klamki.
- Proszę poczekać chwilę! – zawołała . Poprawiła włosy, naciągnęła podkoszulkę i odsunęła stół. Uchyliła drzwi i wyjrzała zza nich. Rękę z nożem miała schowaną za skrzydłem drzwi.
- Tak?- wysłuchała o swoich zajęciach na dziś, posiłkach. Skinęła głową, zamknęła drzwi zastawiając je ponownie stołem. Wzięła prysznic, założyła top, szorty, buty sportowe i poszła na śniadanie. Jadła szybko, już spokojna, odprężona, z uprzejmym uśmiechem na twarzy.

Testy sprawnościowe, kolejne testy, wytrzymałościowe, następne, nawet nie miała pomysłu jakie. Przechodziła wszystkie machinalnie, nie czując zmęczenia ani bólu napiętych mięśni. Ruch pomagał się jej odprężyć. Dopiero kiedy odesłali ją na obiad poczuła znużenie. Wzięła prysznic, związała wilgotne włosy i poszła do stołówki. Wzięła tacę i rozejrzała sie po sali - nie znosiła jeść sama. Podeszła na najbliższego stolika. Siedział przy nim facet w rozpiętej koszuli i z mokrymi włosami zaczesanymi "na jeża". Wydawał się tak zmęczony, że ledwie trafiał łyżką do ust

- Wolne? - zapytała

Mężczyzna, nieco zaskoczony podniósł na nią wzrok
- Ależ oczywiście. Bardzo proszę - powiedział, cofając nieco swoją tacę, żeby zrobić jej miejsce - Thomas Jackson. Bardzo mi miło - przedstawił się, gdy usiadła.

- Iga Wende - wyciągnęła do niego rękę - Też testy sprawnościowe, jak widzę - przejechała wzrokiem po jego sylwetce.

Mężczyzna uścisnął jej dłoń.
- Niestety tak - powiedział przeczesując włosy dłonią. - Jak Pani to znosi? Ja się już ledwie na nogach trzymam, a Pani zdaje się tryskać energią.

- Zdarzało mi sie startować w thriatlonie
- uśmiechnęła się zadowolona, że traktuje ja jak partnerkę, a nie bawi się w szarmanckość i całowanie po rękach - i kilka razy wygrać.

- Hmmm... - mruknął z uznaniem - zawodowo, czy amatorsko?

- Amatorsko, oczywiście - a Ty czym sie zajmujesz... zajmowałeś, nim zdecydowałeś dać się zamrozić?

- Nauką. Uczyłem siebie i innych. Więc jak widać branży nie zmieniam. Niestety zbyt się oddawałem swoim obowiązkom i zaniedbałem kondycję. Teraz odbywam karę - zaśmiał się. - A Ty, Igo, co robiłaś? - zawahał się - Mogę do Ciebie mówić po imieniu, prawda? W końcu będziemy mieszkać razem przez najbliższe 200 lat.

-Możesz. Choć słowo "mieszkać" jest eufemizmem
- też się zaśmiała - czego uczyłeś? - odbiła pytanie.

- Zależy kogo. Najczęściej anatomii na medycynie, albo podstaw chemii na farmacji, kilka razy botaniki - to moja największa pasja.

- Szeroki zakres
- pokiwała głową z uznaniem - Botanika? Krzyżowanie groszków i te sprawy?

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - dodał, zerkając na nią niby podejrzliwie, ale z uśmiechem.

- Ty tez nie – Iga odwzajemniła uśmiech - Wiec pewnie nie chodzi o groszki... Rozejrzała się po sali a potem pochyliła w jego stronę, ściszając głos - Tylko nie powtarzaj nikomu - powiedziała patrząc Tomowi w oczy - jestem zawodowym zabójcą.

Mężczyzna drgnął i momentalnie zbladł.
- Żartujesz. Prawda?

Iga otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.

- Przestraszyłeś się - to było stwierdzenie, nie pytanie.

- Każdy by się przestraszył - odparł zmieszany. - Ale mówisz prawdę? I co, tu też jesteś służbowo?
Tom cały czas był sztywny jakby połknął kij od szczotki i nerwowo, samymi gałkami ocznymi rzucał spojrzenia na boki.

Inga dotknęła lekko jego ręki. - Uciekasz przed kimś - stwierdziła - jesteś przerażony. Nie sadzę, żeby miał się tu dostać - zwyrokowała - oddychaj, wdech nosem, wydech ustami. Oddychaj, to Cie uspokoi - wstała od stolika - Tom czy Thomas?

Pod dotknięciem Ingi mężczyzna cofnął gwałtownie rękę, jak oparzony.
- Tom. Zdecydowanie Tom - odpowiedział przełykając ślinę. Przesunął się nieco z krzesłem w bok, żeby w razie czego mieć ułatwioną ucieczkę i ani na moment nie spuszczał jej z oczu.

- Miłego dnia, Tom - Inga uśmiechnęła się i chciała odejść. Spojrzała jednak na Thomasa , pokręciła głową i przewróciła oczami -Wylizuj, człowieku, nie znam Cię i nie planuje zabić.

Mężczyzna pokiwał szybko głową, ale wszystkie mięśnie nadal pozostawały napięte, a oczy w niej utkwione.

- Trening autogenny Schultza - mruknęła i wyszła.

Po obiedzie miała zaplanowane testy psychologiczne, musiała oczyścić umysł i skoncentrować się.
- Spokojnie Inga – upominała samą siebie przebierając się w sukienkę z surowego jedwabiu – spokojnie, robiłaś to już tysiące razy…

Plamy z atramentu, pytania, kolejne pytania; porządkowanie obrazków, szukanie podobieństw, układanie klocków. Skojarzenia. Dokończ zdania. Wybierz stwierdzenia najbardziej do Ciebie pasujące. Rozmowa z psychologiem – Inga rozluźniona, spokojna, skoncentrowana. Pamiętać o kontakcie wzrokowym, mowie ciała. Skala neurotyzmu, ekstrawersji, skala kłamstwa – najtrudniejsza, trzeba zapamiętać, jaka odpowiedź się wybierało, żeby potem móc ją powtórzyć,. Narysuj rodzinę, drzewo, siebie jako zwierzę, jako przedmiot. Co widzisz na obrazku. Scenotest. Znów skala kłamstwa.
Wieczorem wróciła do swojego pokoju, wymęczona, ale zadowolona. Miała pewność, że jej odpowiedzi trafiły dokładnie w oczekiwania testującego. Nie mogła się jeszcze odprężyć, ciągle istniała obawa, że testy są ostateczna próbą przed lotem – może planują wybrać tylko cześć z nich? Zaryglowała drzwi i zasnęła natychmiast, kiedy tylko położyła głowę na poduszce.

-----
Obudziła się wcześnie, odnalazła swojego „opiekuna” i poznała plan dnia.
- Co za niespodzianka – mruknęła zgryźliwie – kolejne testy.Dzień minął szybko, ćwiczenia, testy, jakieś szkolenia. W czasie posiłków unikała towarzystwa zniechęcona falstartem z Tomem. Jednocześnie mężczyzna stał się jej dziwnie bliski – ewidentnie dzielili podobne doświadczenia, tyle tylko, że Inga panowała nad swoimi emocjami, a Thomas nie potrafił ukryć przerażenia.

Wieczorem, mimo zmęczenia , nie mogła zasnąć. Kręciła się po łóżku, w końcu, zrezygnowana, przyniosła ze stołówki puszkę coli i wymieszała ją pół na pół z Finlandią z walizki.
Drink pomógł się jej rozluźnić i zasnąć.
----
Trzeciego dnia spała długo. Późno zjadła śniadanie w praktycznie pustej jadalni. Założyła strój do aikido i długo – aż do kompletnego wyczerpania - ćwiczyła w jednej z pustych sal. Byle tylko zająć czymś umysł i ciało.

Nie myśleć. Nie wspominać. Nie czuć.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline