Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2010, 10:15   #281
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Strażnica Wschodu - różnie, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór.Środkowa bryła twierdzy

"Jak tak dalej pójdzie to wkrótce cała twierdza będzie na mnie polować..." - pomyślał ponuro Krab po raz kolejny narażając się strażnikom - o ile tak można było nazwać samurajów pilnujących twierdzy. Akito starał się nie denerwować, co nie było łatwe zważywszy, że jego towarzysze sami pewnie napotykali na podobne sytuacje. Wolał nawet się nie zastanawiać co robią i co widzą jego towarzysze, gdy tylko bowiem o tym pomyślał rumienił się ze wstydu. "Wiedziałem, że będzie źle... ale to wygląda znacznie gorzej" - pomyślał gdy zostawił za sobą wymuszaczy haraczu. Gdyby zapłacił... zhańbiłby nie tylko siebie, własnego ojca czy Klan - choć tu zdawało się nikomu to przeszkadzać, zhańbiłby nawet funkcję kuriera wykonywaną w służbie Klanu. Nad dalszą obietnicą ponownego spotkania przeszedł dość obojętnie, wiedząc , że jego przesyłki tu się nie kończą i o ile słowo samuraja wypowiedziane przy świadkach, miało tu jeszcze jakiekolwiek znaczenie to była szansa na wykorzystanie owych słów.

W końcu dotarł do kapitana po drodze spełniając swój obowiązek poddania się jadeitowej próbie. Sam nosił przy sobie mały kawałek, jeszcze z czasów walk na Murze, jednak strażnicy sami musieli sprawdzić skażenie samuraja.
- Hai - nie sprzeciwiał się strażnikom, co więcej był dość zadowolony z kolejnej sprawnej i prawidłowej reakcji strażników. Gdyby i tu zapomniano o swych obowiązkach Akito byłby niemal zdruzgotany, choć śpiew dochodzący z komnat dowódcy wcale nie poprawiał jego nastroju. " Twierdza się wali a ten tam wypoczywa..." - pomyślał gorzko, chwile później jednak sam starał się wyszukać wytłumaczenie dla dowódcy, nie potrafiąc przyjąć do wiadomości, że robi to bez powodu. " Do twierdzy zsyła się najgorszych szubrawców... może po prostu nad nimi nie da się inaczej panować? Może trzeba byłoby większość wyrżnąć lub pozbawić monu? A tak to zawsze wojownicy którzy w razie zagrożenia będą walczyć. A może nie było aż tak źle dopóki nie przybył Amoro?" Akito wiedział , że jeśli wejdzie do komnat dowódcy z wyrzutami wobec niego może tylko pogorszyć sprawę niż ją polepszyć... zastanawiał się jednak czy będzie w stanie przemilczeć sprawę, w końcu nie był zwykłym kurierem Klanu...


Środkowa bryła twierdzy, kwatery chui


Akito osłupiał na widok wnętrza kwater dowódcy. Ich wystrój przywodził na myśl mieszkanie Żurawi o których tyle opowiadała mu jego matka a i przecież sama nie mało włożyła pomysłów i własnej inicjatywy w udekorowanie domu rodzinnego Akito. Oczywiście nie mogła sobie pozwolić na pełnie własnych pomysłów, źle by to wyglądało gdyby dowódca Czerwonych Wachlarzy mieszkał w domu niczym nie różniącym się od domostw Żurawi. Dlatego też nie brakowało wewnątrz ani uzbrojenia ani innych typowych dla Krabów elementów uposażenia domu. Nie było więc niepotrzebnych zdobień, każda rzecz miała swoją przydatność a elementy nieprzydatne były tolerowane tylko z uwagi na matkę Akito. Obrazy wnętrza kwater dowódcy mimowolnie nasunęły Krabowi wspomnienia z dzieciństwa.

To co pamiętał to fakt iż dzieciństwo miał szczęśliwe. Dziwnie to brzmi, w ustach Kraba, ale właśnie tak było. Rodzice – pomimo ewidentnie politycznego podtekstu ich małżeństwa, kochali się. Kochali także Akito i młodszego o rok brata Nichiego, oraz San, jedyną córkę, oczko w głowie ojca z racji jej podobieństwa do matki.

San odziedziczyła nawet matczyny kolor oczu: miała szare oczy, ale mało kto nazywał je bezbarwnymi.

Z racji tego, kim był ojciec Akito, rezydowali w Kyuden Hida, i nigdy nie musieli uciekać z komnat w popłochu. Od dziecka też przyzwyczajany był do wojskowego drylu... a także to asysty. Piastunkami nieletnich Krabów byli bowiem bushi i to nie byle jacy. Akito chował się za ojców mając żołnierzy z czerwonymi hachimaki na czołach, bo jego ojciec... rzadko bywał w domu.

Akito miał pięć lat, gdy dowiedział się dlaczego jest im tak dobrze. Pierwszym powodem był oczywiście status jego ojca. Dowódca elitarnej formacji, obdarowany prawem noszenia własnego monu i posiadania dwudziestoosobowej straży przybocznej, w stopniu taisa, pan Ogitamaru był dumą swego rodzica, pana Mizutsuro. Miał status, który – w przeciwieństwie do słabych klanów – wywalczył, a nie tylko odziedziczył.

Ale to nie był jedyny powód. Rok przed śmiercią Cesarza, szóstego dnia miesiąca Wołu, miesiąca, w którym tylu bushi Kraba obchodzi smutne ceremonie, Akito wraz z rodziną odwiedził niewielki ołtarzyk, nieopodal Shiro Kuni. Tam ściągnął na siebie uwagę wszystkich, bowiem po odprawieniu ceremonii, bawił się długo przy ołtarzyku.

Do dziś pamiętał pytanie matki, zadane wieczorem o to w co się bawił , a także własną odpowiedź "-Temaru i Gozaru pokazywali mi jak łapać pasikoniki."

Matka rozbiła wówczas imbryk, odwracając się nagle ku Akito, a cały pokój zamarł. Słabnący okrzyk matki: anata!! wywołał ojca z przedsionka, zaś sam Akito wystraszył się nie na żarty, bo nie wiedział o co chodzi.

Krzyżowy ogień pytań. To właśnie się stało. Przepytali go, skąd słyszał o Temaru i Gozaru, spytali o to, kto mu o nich opowiadał, ale Akito zaprzeczał stanowczo. Nikt mu nie opowiadał. Przecież oni tam byli. Bawili się we trójkę, jeśli ktoś miał mu o nich opowiadać to chyba tylko oni sami.

Potem w domu pojawił się młody shugenja, który pierwszy porozmawiał z Akito normalnie. Zapytał się o wygląd tamtej dwójki, poopowiadał jakieś ciekawe historie, pomylił imiona tamtych, więc Akito go poprawił, potem pomylił które z nich było dziewczynką, które chłopcem, nalegał, że jedno było starsze, na co młody Krab skontrował, że o ile łatwo pomylić wygląd czy płeć, o tyle w przypadku bliźniąt jak można mówić starsze-młodsze?

Wiele lat później Akito zorientował się, że to był test, czy jest shugenja, czy bushi. Wtedy, po rozmowie z matką, dowiedział się też, że Temaru i Gozaru to były dzieci jego ojca z poprzedniego małżeństwa, z panią Kuni Taeruko. Małżeństwa, które przestało istnieć, gdy całą rodzinę jego ojca zabito, a dzieci porwano dla mrocznych celów. W tej rozmowie zrozumiał, czemu żyli w Kyuden Hida, jednej z dwu najbezpieczniejszych fortec na ziemiach Klanu Kraba. Ale wtedy... wtedy była to po prostu rozmowa o dwójce towarzyszy zabaw, szybko zresztą zapomniana...


Akito otrząsnął się ze wspomnień. " Jeszcze czego ty się tu rozmarzasz a dowódca czeka"


- Szlag! - dobiegło ściszonym głosem zza parawanu. - Co za pechowa piosenka. Zawsze przerywają. Niech wejdzie!

" Poprawka , nie czeka, najchętniej to w ogóle by cię nie przyjmował Akito, uważaj co mówisz..." Akito wziął głęboki uspokajający wdech po czym wszedł do komnaty dowódcy. W ukłonie czekał na przyzwolenie do odezwania się, dopiero gdy je dostał rzekł

- Witaj szacowny chui Hida Oubo Tozenmaru- sama przybywam tu przede wszystkim z prośbą o jadeit dla taisa Hiruma Hideyori -sama. Mam list od szacownego Hida Hisui Moeru-sama, który również uznał za niezbędne wysłać zapasy jadeitu z Strażnicy Wschodu do Twierdzy Ostrza Blasku.

Szacowny taisa Hiruma Hideyori-sama wrócił z wyprawy w Ziemiach Cienia a po śmierci chui Hida Sago przejął dowodzenie w Twierdzy Ostrza Blasku. Taisa Hiruma Makasu-sama był na wyprawie przez prawie miesiąc, zapasy w twierdzy są na wyczerpaniu a wygląda na to, że siły z Krain Cienia szykują grupują się i szykują do ataku.
Akito zwięźle opowiedział całą sytuację na froncie, włącznie ze śmiercią szacownej Hida Sago-sama jak i ostatnimi potyczkami.

- Potrzeba mu jadeitu, ryżu a także ludzi i o ile mam odpowiednie listy do dostawców na ziemiach Żurawia to jednak stan zagrożenia nakłada na mnie obowiązek zwrócenia się także do Ciebie szacowny chui Hida Oubo Tozenmaru-sama z prośbą o wspomożenie Twierdzy. Do ziem Żurawia wszakże daleka droga i można założyć, że pierwsze posiłki przybędą dość późno... może nawet zbyt późno - dodał dla podkreślenia powagi sytuacji.

Akito jasno dał do zrozumienia, że jest to jego osobista prośba, choć nie czerpie z niej bezpośrednich korzyści. Gdyby miał list od Hirumy musiałby je okazać a dodatkowa prośba pewnie nie byłaby potrzebna. Moeru co prawda dał odpowiedni list Akito, ale dotyczył on wyłącznie jadeitu i to w nieokreślonej ilości. Od odpowiedniego przedstawienia sprawy zależało więc jaką pomoc otrzyma Twierdza... i czy w ogóle ją otrzyma....oraz kiedy.
Prosząc o ludzi zastanawiał się jednak czy dobrze zrobił. Ogarnęła go bowiem chwila zwątpienia czy w ogóle powinien o nich prosić. Nie wyobrażał sobie tych szubrawców na Murze... choć z drugiej strony była to okazja do ugięcia ich karków wobec dyscypliny, lub pozbycia się głów z tychże karków... Dopiero po chwili Akito zrozumiał jak cennym może być polecenie wysłania ludzi, szczególnie dla pozbycia się niewygodnych. Gdyby tylko kapitan przyzwolił Akito na samowolny wybór ludzi... miałby już kilku na odsyłkę. Z drugiej strony sam kapitan mógłby chcieć to wykorzystać do pozbycia się niewygodnych... a jeśli sam nie miał takiej inicjatywy, być może oddałby ją Akito... Nić szansy dawało rozpływanie się w przyjemnościach, samuraj który się w nich pławi zapomina o obowiązkach... choć z drugiej strony Akito podejrzewał, że jest to chwilowy sposób na zapomnienie o zmartwieniach i problemach Strażnicy.

Gdy Akito skończył przedstawiać prośby - przynajmniej te oficjalne i raportować sytuację, dodał od siebie po chwili:

- Gdyby przyszło ci Panie zajechać kiedyś do Kyuden Hida z pewnością mój ojciec szlachetny pan Hida Ogitamaru-sama byłby rad gdyby tak znakomita persona zaszczyciła go rywalizacją w turnieju shogi. Żaden z tego co mi wiadomo obecnie się nie odbywa, ale samo pojawienie się tak wybitnego stratega byłoby dobrą do tego okazją.

Krab nie był zły w pochlebstwach i umiejętnym wykorzystywaniu nabytej wiedzy... miał to po matce. Mógł zachować tą propozycję na później, niejako w ramach nagrody za udzieloną pomoc i przychylność, ale nie miałby wówczas pewności czy byłoby za co dziękować dowódcy. A tak wprowadzał go w ślepą uliczkę w której albo przyjmował zaproszenie , które powinno mu być miłe, nawet jeśli mało realne do spełnienia, albo też odmawiałby Akito pomocy mając też problem co uczynić z zaproszeniem. W skrajnym przypadku mógł wzgardzić zarówno prośbą jak i zaproszeniem... ale czy wówczas byłby dowódcą Strażnicy Wschodu? Odkąd Akito przekroczył mury tej twierdzy niemal każdy jego ruch był stawianiem wszystkiego na jedną kartę. Jeśli był nią honor i spełnienie obowiązków to i tak właściwie nie miał wyboru...

Akito miał nadzieję, że zdoła jeszcze uprosić o zwiadowcę przez Shiromen Morei , w końcu kto lepiej niż dowódca mógł się orientować w takiej sprawie? Odrębną kwestią pozostawała obecność Amoro - której Akito był coraz bardziej ciekaw. Zastanawiał się czy na mocy prośby byłby w stanie odesłać samego Amoro na Mur ... była to kusząca możliwość. Wiedział, że to na ile będzie sobie mógł pozwolić z pytaniami czy prośbami w dużej mierze zależy od tego jak zostanie przyjęta jego obecność i dotychczasowe słowa. Wachlarz reakcji mógł być tak obfity, że nie było sensu rozważać każdej możliwości, czasami zwyczajnie należało czekać.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 24-10-2010 o 12:36.
Eliasz jest offline