Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2010, 10:56   #2
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Dopadli go w karczmie. Jak tak można? Spożywał najgorszy posiłek w dotychczasowym życiu, pił najgorszy trunek na świecie, a straż ot, chwycili i zabrali. Nie wiadomo gdzie poszła broń, ten skrawek lekkiej zbroi całe i sto sztuk złota, ale sam Elletar znalazł się w czarnej dupie. W celi było zdecydowanie mało fajnie. Spędził tam trochę czasu. Jego długie, czarne włosy, niegdyś tak zadbane, teraz były pozlepiane i śmierdzące. Jak na elfa był wysoki, wagę wcześniej miał adekwatną do wzrostu, ale teraz schudł i mógł sobie liczyć żebra. Znacznie zmarniał, śmierdział, jego twarz wskazywała na zmęczenie i ukazywała jak ten dzielny łowca cierpi. A cierpiał okrutnie. Najgorsze było to, że to wszystko stało się na jego własne życzenie. On wstąpił do bandytów, on rabował, on zabijał. Co prawda nie spodobało mu się to i postanowił odejść, ale przeszłość w końcu go dopadła. Gdyby chociaż był niewinny, ktoś go wrobił, wtedy by się stąd wydostał, dopełnił zemsty, wszystkim udowodnił jaki jest niesamowicie niewinny, a do tego poznały najlepszą panienkę pod słońcem. Tak oczywiście nie było, a nic nie wskazywało na jakieś radykalne zmiany.

Dnia któregoś tam, nieznanego miesiąca przylazł naczelnik.
~AMNEZJA! Tak! W końcu!~ Pomyślał, gdy grubas się wysłowił.
Z początku naprawdę wierzył w to co ma nastąpić. Myślał, że wyjdzie na wolność, zacznie od nowa, będzie uczciwy i miły. Cóż... minął się z prawdą.
Przynajmniej nie będzie boleć za długo. Zerwą mu kręgi szyjne czy co tam, nie będzie się dusił, nie będzie się dusił, nie będzie się dusił. Wmawiał to sobie gdy stawał w szeregu za innymi więźniami, skuty w łańcuchy. Zaczął się modlić. Nigdy nie wyznawał żadnego boga, toteż nie wiedział do kogo ma kierować swoje żałosne prośby.
~No weź! Daj spokój! Uratuj mnie. Weź innych, ale nie mnie. Błagam, będę wpłacał składki na kościół~
Nic. Żadnego cudu, snopu światłą z niebios, hordy aniołów, a nawet demonów.

W końcu dotarli do miejsca, gdzie miał się dopełnić żywot tego niegdyś pięknego elfa. Mowa ważnego człowieka tylko pogrążyła elfa w smutnych myślach. Już nie raz widział wieszanie, ale nigdy nie pomyślał, że sam może być głównym aktorem w tym przedstawieniu śmierci. Ironia?
Kiedy zawisł pierwszy kolega z celi drugi, Myvren, niestety nie zapanował nad swoimi wnętrznościami. Dziwne, że w ogóle miał czym rzygać, strawy w celi było nie wiele, ale stało się, szkoda biedaka, chyba miał być następny.

Wtedy to ktoś im przerwał. Jakiś pan, stał i wrzeszczał, Elletar nie słyszał wszystkiego, no dobra, nie słyszał nic. Dopiero gdy dziadek już wydarł ryja maksymalnie jak tylko mógł, elf zasłyszał
- ZGROZA! ZGROZA!
Niewiele, ale dobre i to. Ciekawe tylko o kim, lub o czym mówił? Jak się okazało nie o Elletarze.

Skądś z pod ziemi, w okolicy studni wyleciały maćki. Gorzej- Mordercze Maćki.
Było ich nie jedna, nie dwie, acz więcej. Każdy kto się nawinął umierał, lub kończył z połamaną, którąś kończyną, lub czymś innym. Elletar był trochę daleko od tego, ale nie był bezpieczny. Za osobistościami, które były blisko szubienic (elita pierwszych rzędów) pojawił się istoty o morderczych zainteresowaniach. Były naprawdę duże i nie oszczędzały w sposobach na mordowanie.
Aczkolwiek, one zabijały po jednym na raz, podczas gdy kraken ze studni (co było dość podejrzane dla Elletara) mordował dziesiątki osób jednym ciosem. Przy czym budynki też nie były oszczędzane.
- A-a, a-a, a-a
Zamiast ciągłego "Aaaaaaaaaa" Elletar wolił przerywać swój okrzyk przerażenia, kręcąc się w kółko z resztą, powiązanych z nim łańcuchem więźniów.

Nagle wszystko ustało. Tak po prostu. Serio. Jedyne co pozostało to stosy trupów, kaleków, zniszczone domy i inne budowle, oraz (jak na ironię) ci, którzy mieli zginąć od ofiar potworów, które tak nagle znikły.
~A więc to jest cud boski? Cóż...~
Rozejrzał się po zgliszczach. Zaprawdę, teraz mógł zacząć wszystko od nowa. Znajdzie tu sporo złota, i broni. Uśmiechnął się sam do siebie, uśmiech ten znikł tak szybko jak się pojawił, gdy tylko usłyszał niepokojace głosy. A zaraz potem ku Elletarowi i jego towarzyszom niedoli kroczył Erik, ten, który zdążył zawisnąć. Miał broń, i całkowity brak dobrych zamiarów względem elfa i reszty (byłych)więźniów. Elf miał zamiar się bronić, ale jak?
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 24-10-2010 o 11:07.
Fearqin jest offline