Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2010, 08:02   #23
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Przysłuchiwała się rozmowie z lekkiego oddalenia. Angel wyraźnie mężczyzna się nie podobał, a wzmianka o Wasylu jeszcze bardziej ją zdenerwowała. Czyżby aż tak bardzo nie lubiła ich “dobroczyńcy”?
Nagle od frontu dobiegł ich ostry pisk hamulców i ktoś zaczął wołać Wasyla. Meyumi rzuciła do ich gościa by poczekał i pobiegła do salonu. Przez okno ujrzała dwóch mężczyzn i skulonego na ziemi Jeffa.
- Wasyl! Trzymaj swoje kundle na łańcuchu, bo następnym razem nie będziemy aż tak mili! - wrzasnął jeden z nich.
Drugi kopnął jeszcze Jeffa w brzuch, po czym obaj wsiedli do samochodu i odjechali. Gdy tylko samochód zniknął z widoku, dziewczyna wybiegła na zewnątrz i przyklękła przy swym stworzycielu.
- Jeff, słyszysz mnie? - odpowiedzi żadnej nie usłyszała. - Angelino, pomóż! - wydarła się więc stronę budynku.
- Znasz go? - spytała druga wampirzyca stojąc w drzwiach.
- To właśnie Jeff... - zwróciła się do Angel. Po czym z powrotem nachyliła nad mężczyzną. - Słyszysz mnie? Jeff? - w jej głosie dało się wyczuć lekką panikę.
Angelina podeszła szybko do Meyumi
- Wnieśmy go do środka, Rebeca powinna zaraz wrócić.
Pokiwała lekko głową. Gdy wnosiły go do domu, Meyumi szeptała do niego uspokajająco.
W środku mogły mu się dokładniej przyjrzeć i dziewczyna aż zaklęła z bezsilnej złości, widząc, że Jeff był torturowany. Co takiego Wasyl kazał mu zrobić, że został w ten sposób potraktowany?
- Trzeba mu jakoś pomóc... - krew powinna rozwiązać problem, a jedynym człowiekiem w pobliżu był ich gość. Spojrzała z namysłem na harleyowca.
Angelina podążyła za jej spojrzeniem.
- Wiem o czym myślisz, tylko... jeśli ma jakieś cenne wieści dla Wasyla to może powinnyśmy najpierw je poznać.
Pokiwała lekko głową.
- Porozmawiasz z nim? Ja tu posiedzę z Jeffem... - nie chciała się od niego oddalać
- Ok, zobaczę co da się zrobić.
Przysłuchując się rozmowie z mężczyzną Meyumi wpadła na inny pomysł, który wydawał się bezpieczniejszy. Wstała i podeszła do harleyowca.
- Za chwilę powinna wrócić Rebeca, ona panu zapłaci. Poczeka pan tutaj jeszcze chwilę? - uśmiechnęła się łagodnie i poprosiła Angel na bok.
- Tak sobie właśnie pomyślałam... - zaczęła szeptem. - że jeśli go ruszymy, to Wasyl się dowie, że Rebeci nie było. A może lepiej by jednak nie wiedział? Pójdę do lasu... mam pewien pomysł. Może się uda i Jeffa nakarmimy.
- Ale paniusiu - rzucił harleyowiec, gdy szeptały między sobą. - Po co niepokoić jakąś Rebecę. Skoro nie ma Wasyla, to wy mi możecie zapłacić. Wasza krew też chyba ma moc, co?
Meyumi spojrzała na niego zszokowana, ale Angel zareagowała bardzo ostro i facet został spacyfikowany paroma słowami. Teraz siedział grzecznie więcej im nie przeszkadzając. Meyumi popatrzyła na Angelinę z niemym podziwiem, kiedy ta zwróciła się do niej.
- Mówisz o krwi zwierząt? Hmmm... jeśli zadziała....
- Tak... chyba nie mamy innego wyjścia. - szepnęła w odpowiedzi. Angel pokiwała lekko głową. - To ja idę... - powiedziała niepewnie Meyumi i wybiegła na zewnątrz.
Nie wiedziała zupełnie co powinna robić, kierowała się jedynie wzmianką Jeffa o tym, że przychodziły do niego wilki. Potrzebowała jakiegoś dużego zwierzęcia, nie chciała jednak by był, to ulubieniec jej opiekuna. Jakie jeszcze zwierzęta mogą występować w tych lasach? Puma! Zamknęła oczy i wyobraziła sobie tego dużego kota, po czym zaczęła w myślach powtarzać Przyjdź do mnie, przyjdź do mnie, ale po chwili z jej gardła wydobył się warkot przypominający ten wydawany przez pumę. Warkot pojawił się sam z siebie, ale wampirzyca czuła, że tak powinno być. Czekała w bezruchu na efekt swojego działania. Po dłuższej chwili z lasu wyłoniła się sylwetka dużego kota, który bezszelestnie do niej podszedł. Meyumi wyczuwała jego zaciekawienie swoją osobą. Uśmiechnęła się lekko wpatrując uważnie w zwierzę. Jest piękna...
- Chodź... - powiedziała cicho, ale dobitnie i skierowała się w stronę domu.
Po przekroczeniu progu uwagę dziewczyny zwrócił wyraźny strach pumy, wbiła więc w nią spojrzenie próbując ją uspokoić. Żal jej było zwierzęcia, ale musiała to zrobić, musiała pomóc Jeffowi.
Wrażenie było niesamowite, wola kota topniała niemal w jej oczach. Wszelkie emocje jakie towarzyszyły zwierzęciu przygasły prawie zupełnie. Podeszła z nim koło Jeffa i kazała mu usiąść. Potrząsnęła lekko mężczyzną, ale on dalej nie reagował. Meyumi zagryzła wargę. Najwyraźniej będzie musiała zranić pumę, jakby to wszystko i tak nie było dla niej trudne. Nachyliła się nad szyją zwierzęcia wdychając jego zapach, kły wysunęły się samoistnie.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnęła do zwierzęcia, które wydało cichy pisk i ostrożnie wbiła się w jego szyję po czym zaraz od niej oderwała. Krew zaczęła spływać cienkim strumykiem, do którego przysunęła twarz swojego stworzyciela.
Gdy pierwsze krople życiodajnego płynu spłynęły na usta Jeffa ten poruszył się, po chwili uniósł na tyle, by wbić się kłami w kota i zaczął pić. Meyumi odwróciła głowę zaciskając dłonie w pięści, nie potrafiła patrzeć na śmierć tej pumy. Czuła jej strach i powoli odpływającą świadomość, niczym własny ból. Chciałaby to przerwać, ale pozostała w miejscu.
 
Blaithinn jest offline