Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2010, 20:47   #606
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
BIG POST PART 3 z 3 (składam ukłony Obce za współpracę ;])

Wbiła wzrok w drewniany filar, przyglądając się jego fakturze, wzorom słoi, kolorowi w bladym świetle. Rytmicznie wybijała tuż obok rytm paznokciem.

<<Ale ona chce, żebyś zapytała.>>

Oczy Yue znów padły na panią doktor.
- Skąd pochodzi pani wiedza na temat demonów? - zapytała w końcu parafrazując ostatnie słowa Angielki.

Willhelmina nie odpowiedziała, skinęła tylko głową, cierpliwie przyglądając się dziewczynę. Wyczekująco.

<<Ty już wiesz. Widzisz to w niej. Wyczuwasz.>>

- Ściąga je pani...
- szept zginął gdzieś w ruchu jej szaty, kiedy ponownie złapała się za przedramię. - Ściąga je pani i zniewala - odwróciła wzrok, pewność wzmocniła jej głos, stwierdziła fakt. - Czemu? Dla wiedzy? Z ciekawości?

<<Ty tego nie zrozumiesz, Wyrodna. Potęga. Kontrola. Moc. Coś, czego musisz zasmakować, poczuć całą sobą. Spróbuj a zrozumiesz.>>
kuszący szept wstrząsnął do głębi ciało.

Czemu? Ha! Żeby na to pytanie istniała prosta odpowiedź. Czym był dla niej karin? Czym - za dwa kolejne węzły - miał stać się dla niej barghest? Czym? Kim? Nie, nie było jednej, prostej odpowiedzi. Ale takiej teraz powinna udzielić. Dlatego milczała chwilę, szukając właściwej, wiedząc jednocześnie, że nie da rady powiedzieć jej dziś całej prawdy.

- Tak jak pani powiedziałam, to narzędzia, przydatne narzędzia - powiedziała w końcu, patrząc Yue w oczy.

~I gdzie ciebie zaprowadziło to pragnienie, Stryju?~

- “Przydatne”? - odsunęła delikatnym ruchem dłoni włosy z twarzy, wypuściła nosem powietrze. - Niezła z nas spółka. Pani je ściąga, ja je odsyłam.

Angielka uśmiechnęła się blado. Tak, niezła. Pod pewnymi względami nie mogły się bardziej różnić: magią, pochodzeniem, temperamentem, perspektywą, z jakiej patrzyły na świat.
- Przydatne - potwierdziła. - Tak jak przydatny okazał się ten w sklepie Hajjara. Jak przydatny okazał się dzisiaj wąż.

Nie chciała niedomówień między nimi w tej kwestii. Podjęła decyzję i chciała, żeby detektyw miała pełną świadomość tego jakimi metodami przyzwyczajona jest pracować, co obejmuje jej “instrumentarium”; żeby wiedziała z kim Angielka rozmawiała w południe poprzez cień Araba, do kogo należał bezcielesny głos.
Tak, narzędzia.
Czyż karin Hajjara nie przysłużył się śledztwu?
Czyż niewielki dżinn o wężowym kształcie nie przysłużył się samej Yue?
Wszystko w jeden dzień.

<<Widzisz, ona potrafi, rozumie. Zmusza demony do mówienia, do posłuszeństwa. Jest silna w przeciwieństwie do ciebie. Wie, jak wykorzystać swoje predyspozycje. Wie...>>
~DOŚĆ.


Dotknęła swojej blizny po kolczyku w brwi. Milczała ważąc słowa.

<<Pytaj. Wykorzystaj tę chwilę.>>

- Czy ifryt też może być “przydatny”?


Angielka pokręciła głową bez namysłu.
- [i]Wątpię. Nawet jeśli mam rację i został on stworzony sztucznie, to wciąż pozostaje zbyt silny, by podjąć takie ryzyko. Tutaj porucznik Logan ma całkowitą rację zalecając jego... utylizację[/b] - obróciła niezapalonego papierosa w dłoniach.

Szybka odpowiedź. Żadnego wahania, żadnego milczenia. Musiała to wcześniej kalkulować, chłodno ocenić bilans sił. Musiała o tym myśleć.

<<Sama nie, ale we dwie, we dwie możecie go zmusić do wszystkiego. Pomyśl...>>

- Podąża pani niebezpieczną ścieżką.
- Yue zsunęła się po filarze i usiadła, przymykając oczy. - Pętanie demonów może wybuchnąć łatwo w twarz. - podciągnęła kolano, oparła na nim przedramię. - Wielu członków mojej rodziny szybko straciło w ten sposób życie.

<<Ale ile osiągnęli za życia! A nie jak ty, miernie egzystujesz.>>


Wzięła głęboki wdech. Dziwne. Stryj mówił i mówił, a żadna struna w jej duszy nie drgała poruszana niechęcią, wzgardą czy gniewem.

- Mogłabym oczywiście zacząć pani tłumaczyć, że to zabawa z ogniem i jakie te demony są złe. - mówiła zszarzałym od zmęczenia głosem. Dopierała najprostsze słowa, już nie miała siły myśleć po angielsku.

Hollward uniosła jedną brew.

- Podaruję sobie, jeśli mi pani obieca, że nie przywlecze pani z tamtej strony niczego, czego ja nie będę w stanie odesłać - uśmiechnęła się i spojrzała do góry. - Jeszcze będę musiała panią aresztować, bo pewnie jakiś nadgorliwiec wymyślił już na to paragraf.

- Oczywiście. Demony to ewidentne zakłócenie porządku. Czasem nawet ciszy nocnej - oddała uśmiech, podrapała się po grzbiecie nosie. Nie obiecała niczego. - W zasadzie niedługo sama będę mogła się aresztować.

<<Przemawia przez nią rozsądek, ale w głębi chce więcej. Czujesz to? Tę pewność? Chłodna kalkulacja daje jej przewagę. Ty jesteś zbyt porywcza, ona potrafi planować. Powoli uczy się pływać, żeby potem dać się ponieść na głębinę i nie utonąć. Nie obiecała niczego. Ta, Obca mi się podoba. Tak. I do tego ta ciekawość...>>
~ Więc trzymaj się jej, nie mnie.~
<<Może, może...>>

-Tak?
- przechyliła głowę. - Czyżby pani konsultantka miała zostać panią policjant?

- Ma przynajmniej taki zamiar - przytaknęła. - Inspektor Rook potwierdził, że formalności w zasadzie zostały dopełnione.

W zasadzie”, to było dobre określenie, biorąc pod uwagę, że zgodnie z jego słowami odznakę miała dostać w zeszły czwartek. Kolejna sprawa do wyjaśnienia jutrzejszego dnia.

- Ciekawe połączenie. Pani policjant-demono... -Yue podrapała się za uchem. - Demonolog, tak to się mówi po angielsku?

Hollward aż skrzywiła się z niesmakiem, słysząc znienawidzone słowo. Utkany dookoła niego w powszechnej świadomości stereotyp od zawsze denerwował ją i złościł. Powiedz “demonolog”, a od razu widzisz zasuszonego starca, gnidę moralną, która kościstym paluchem przyzywa piekielne poczwary. Powiedz “demonolog”, a masz przed oczami pseudomroczne ilustracje, na których powiewają czarne płaszcze, androgyniczne postaci wiją się w nienaturalnych, teatralnych pozach. Powiedz “demonolog” a na pewno wzrok podniosą wyrośli na bezrefleksyjnym buncie względem nauk szkółki przykościelnej domorośli sataniści.

- Tak. Choć to jedno z tych, określeń, z którymi się nie identyfikuję. Jeśli muszę, wolę już mówić o goecji*. Jeśli mogę - nie mówię nawet o niej - zacisnęła palce na papierosie aż zachrzęścił cicho tytoń. Pięć sekund i już etykietka, już wpisanie w stereotyp.

Pierwszym językiem Azjatki był chiński. Angielskiego uczyła się o wiele później, głównie na ulicy. Nigdy go nie lubiła i zdawała sobie sprawę z braków. Drugi język zawsze będzie tylko drugi. Zresztą dla niej demonolog czy goeta to tylko słowo, niedokładny nośnik myśli. Inni mówili, że słowa budziły skojarzenia, symbole ciągnęły się za nim jak cień. Możliwe, ale dla Yue słowa to słowa. Czy coś się nazwie demonologią czy geocji polega to na tym samym - ściąga się coś dużego i paskudnego, żeby służyło jako "narzędzie".

- Przyznam się, że niewiele mi to mówi. To pani jest ta mądrzejsza - poruszyła palcami u dłoni w nieokreślonym bliżej geście.

Wiedziała, co powiedziałby w tej chwili Marlowe: “Ale ty za to w mordę lepiej potrafisz przypierdolić”. Szlachetna sztuka oddawania komplementu. Zagryzła wargi.

- Łatwo być tą mądrzejszą w rodzimym języku. Demonologia wyrosła z teologii i stanowi część doktryny religijnej. Goecja odnosi się do systemów magicznych. W praktyce jednak rozróżnienie to nie ma wielkiego znaczenia - wyjaśniła.

Yue pokiwała w milczeniu głową. Ponownie dostała lekcję. I to za darmo. Okazuje się, że przy Willhelminie nauczyła się więcej niż na niejednym wykładzie w Akademii dzięki samej “obecności”.
- Jeśli pani tak mówi, nie mi to podważać - dotknęła swojego brzucha. - Może jednak pani coś zje? - czuła jak domaga się czegoś ciepłego. Kiedy właściwie ostatnio jadła?

Angielka zerknęła na zegarek i syknęła cicho, odrywając się od filaru.
- Nie mogę. Jeśli jutro mam się do czego przydać, muszę już iść. O której mam pojawić się na wydziale? - spytała, chwytając swoją torbę.

- O ósmej, o ósmej mamy się zobaczyć z naszymi posiłkami. - kiwnęła jej głową ze zrozumieniem. - Wybaczy mi pani, jeśli pani nie odprowadzę?

- Oczywiście - machnęła ręką, wskazując, że nie oczekiwała tego. Popatrzyła na dziewczynę. - Ma zamiar pani tu nocować?

Zamknęła na chwilę oczy, gdy je otworzyła uśmiechnęła się blado.
- Myślę, że dziś jest dobra noc, dobra noc na niedokończone sprawy. Dobranoc, pani doktor. Tom panią odprowadzi.

- Dobrze. Dobranoc, pani detektyw.

Kiedy Wilhelmina przekroczyła ponownie próg domu, Tom już czekał na nią. Zdjął marynarkę, zostając w samej koszuli i rozluźnionym krawacie. Angielka nie skomentowała tego ubytku w garderobie, on zaś przemilczał jej bose stopy i buty, które niosła w dłoni. Szła obok niego płynnie, spokojnie, prawie rozluźniona - bez czaru dom był pusty i śmiertelnie cichy. Teraz wiedziała już dlaczego. I ta wiedza dawała komfort. Nie, nie czuła się jakby oswoiła to miejsce dla siebie, ale rozumiała tą ciemność, dotknęła jej, splotła ze swoją magią i wspomnienie tego poczucia siły wciąż było wyraźne.

Nie drażniła się z nim już, nie testowała. Nie było potrzeby, a ona też powoli zbliżała się do kresu sił. Podziękowała mu tylko cicho za gościnę, uprzejmość i wyśmienitą kawę. Tak, jak mogłaby podziękować gospodarzowi lub komuś o równoważnym statucie. Nie przeciągała pożegnania. Nie mogłaby zresztą, bo gdy tylko otworzyli wejściowe drzwi, samochód zawarczał niecierpliwie i podjechał pod ganek.

Minutę później Tom patrzył na oddalające się szybko światła samochodu. Czekał, aż dodge zniknie z podjazdu. Westchnął. Wsadził ręce do kieszeni. Chłód zagonił go z powrotem do środka. Do tej pory siedział w kuchni, przy gotującej się zupie. Dopiero teraz złapał się na tym, że gościa odprowadził w niepełnej garderobie. Wyszedł na werandę, łapiąc po drodze koc.
- Dobrze się czujesz? - podszedł i okrył nim niewielką sylwetkę dziewczyny.
- Żyję.
Kiwnął w odpowiedzi głową.
- Może zjesz w środku? A potem odwiozę cię do Chinatown. - czekał na jej decyzję.
- Na noc zostaję tutaj. - wstała powoli okutana w koc. Bez słowa pozostawiła jego mocno zaniepokojone spojrzenie.
- Jak uważasz. - weszli oboje do wnętrza budynku i skierowali się do kuchni.
- Jutro posprzątam polankę. - chwilę milczeli. - Współpraca ci się ułożyła z panią doktor?
Ciągle trapiła go tamta scena sprzed kilku godzin.
- Co o niej myślisz?
- w końcu na niego spojrzała. Zdawała się zmęczona, ale zupełnie "świadoma".
- Dobrze wychowana, elegancka, inteligentna. Czujny obserwator. - wzruszył ramionami, otworzył Yue drzwi i wpuścił ją do kuchni, gdzie na blacie stały już dwie parujące miski.
- Zdaje mi się też, że poczuła całą sobą energię tego domu, gdyż zachowywała się dość... specyficznie.
Obrzuciła go spojrzeniem znad miski "sprecyzuj".
- Źle się czuła. Chociaż cięźko powiedzieć mi coś konkretnego, rozmawialiśmy raptem 3 minuty. - w końcu zebrał się w sobie i zadał pytanie, które leżało mu na żołądku od dłuższej chwili. - Będą z nią kłopoty?
Yue wypiła duszkiem płynny rosół i wstała od stołu.
- Szanuję ją za jej wiedzę, ale niepokoi mnie. - chciała wyjść, ale zatrzymała się jeszcze w progu, poprawiając opadający z ramion koc. - W pewien sposób przypomina mi Stryja Gonga. Zimno i rozsądnie kalkuluje. Wie, na ile ją stać i gdzie są jej granice możliwości. Ale jest ciekawa, tak bardzo ciekawa... Na razie rozsądek przyćmiewa ciekawość, więc nic nikomu nie grozi. Zresztą - westchnęła. - póki trzyma się z dala od Chinatown, to nie mój problem.


Wtorek, 23.X.2007, Posterunek XIII, godz. 7:00


Przyjechała wcześniej, W gruncie rzeczy idea pracy dla Policji nigdy jej ciśnienia nie podnosiła. Ale czego nie robi się dla Mei. Teraz też postanowiła dać coś z siebie dla Księżniczki. W nocy przez telefon została zrugana za brak przykładania się do odpowiedniego stroju. No to wbiła się w garnitur, co może mało praktyczne na akcję. ale ucinało dyskusję.



Yue zajrzała na strzelnicę, przygotowała kamizelkę kuloodporną, zajrzała jeszcze raz do raportu poprawiając ostatnie niedociągnięcia i czekała. Czekała na panią doktor Hollward, aby jej też znaleźć jakąś kamizelkę, a następnie spotkać się z posiłkami i ruszyć w celu zarekwirowania urny. Jeśli znajduje się ona tam, gdzie im się zdaje, że się znajduje.



- - -
* goecja - na potrzeby uniwersum XIIIstki przyjęłam ten termin poniekąd jako alternatywny dla demonologii. Demono-logia, czyli nauka o demonach wyrosła z dyskursu religijnego i goecja, która jest magiczną praktyką.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline