Szorstka ściereczka nasączona oleum ponownie wydobyła srebrzysty blask z głowni zdobionego nadziaka. Ursuson sprawdził, czy skórzane pokrycie rękojeści nie jest poluzowane, po czym nie zmieniając pozycji świsnął kilka razy bronią w powietrzu, rozłupując wyimaginowane łby Naghwa. „Ciekawe co z kotołakiem. W sumie to przypominał mu samego siebie, sprzed kilku lat, gdy w karczemnych zwadach, nie patrząc czy jego ludzie są za plecami, pchał się w sam środek wrogiej hałastry, rozdzielając kułakiem ciosy na prawo i lewo. Mówili na niego „Jadnik”, czyli na tutejsze „Żmija”, bo mimo iż powalony na ziemię i solidnie obity, potrafił jeszcze boleśnie ukąsić.”
Rozejrzał się uważnie po okolicy, gdy nagle spłynęło na niego dziwne, orzeźwiające światło. Poczuł, jak w jego członki znowu wstępuje moc. Przestał dokuczać mu głód i pragnienie. Klęknął na kolano, spod wyschniętej już koszuli wyciągnął kościany medalik, i całując go trzy razy i przykładając do czoła, ust i serca, odmówił krótką modlitwę błagalno-dziękczynną, gdyż nie miał wątpliwości, że cokolwiek te światło nie miało oznaczać, nastało tutaj z woli Królowej Matki. Powstał, i podszedł do zbudowanej naprędce osłony, aby zrealizować plan, który wykwitł niedawno w jego głowie. Znalazł odpowiedni punkt, i biorąc zamach huknął w to szpikulcem swojego nadziaka. Kolec gładko wszedł w drewno. Operację powtórzył jeszcze kilkukrotnie, po czym wykorzystując młot uderzył solidnie, sprawiając, że od fragmentu pokładu oderwał się solidny kawałek. Usiadł na ciepłym piasku, i korzystając ze znalezionej wcześniej linki oraz narzędzi zabranych ze sobą w tobołku, przygotował solidne uchwyty. Umieścił je w odpowiedniej odległości, oceniając stan przygotowanej naprędce tarczy. Powinna wytrzymać kilka uderzeń. Zakopał ją w ciepłym piasku, chcąc choć trochę pozbyć się wilgoci z drewna.
Ponownie chwycił broń, i zaczął ją polerować, obserwując jak Zielonoskóra drażni się z jakąś rybą. Zamknął oczy. „Szum morza jest niesamowity”
Chwycił kamyk i z całej siły machnął w stronę ryby. Kamyk spadł tuż przy nodze Ryi. Zielonoskóra spojrzała na niego, sycząc przez ostre zęby pewnie jakieś niewybredne przekleństwo. Ursuson uśmiechnął się zaczepnie i pokazał jej język. „Ktoś się zbliża. Słyszę szuranie łap, i dziwne przytłumione rozmowy w nieznanym narzeczu”
Kątem oka zauważył Kotołaka prowadzącego…ciemnych jak skalny olej ludzi… Niesamowite. Pamiętał jak wuj opowiadał mu o odległych krainach, gdzie żyją ludzie których nie sposób dojrzeć w nocy… szybko jednak ciekawość Ursusona ustąpiła podejrzliwości…pamiętał, jak wuj wspominał, że niektórzy z nich gustują w humanoidalnym mięsie. Udawał zobojętnienie, lokalizując wystającą z piachu tarczę. „Będą sprawiać problemy to Vierra znowu zaśpiewa. Nie smakowała jeszcze czarnoludów. Ciekawe czy ich krew też jest czerwona”
Czekał…
__________________ Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam! |