Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2010, 17:32   #286
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Strażnica Wschodu - różnie, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór. Kwatery chui

Akito nie był zdziwiony przebiegiem rozmowy... nie po tym co zobaczył do tej pory w Strażnicy. Nuda? Jak można było mówić o nudzie podczas, gdy tyle było do zrobienia w Strażnicy Wschodu? Akito już po pierwszych słowach odpowiedzi zrozumiał, że dowódca nie tyle nie może nic uczynić w Strażnicy , co zwyczajnie nie chce. Obecnie żałował nieco pośpiesznego zaproszenia na turniej shogi choć po prawdzie nie tak do końca. Jeżeli miało mu to ułatwić zadania w Strażnicy i dopomóc w dalszej podróży, to należało skorzystać z każdego ułatwienia. Wiedział, że jeśli zawiedzie w misji nic już nie dobije go bardziej, a jeśli uda mu się odnieść sukces... nikt nie wypomni mu co należało lub czego nie należało czynić po drodze. Bo i nikt nie mógł przewidzieć jak wówczas wpłynęłoby to na misję Kraba. Akito był po gempuku, co oznaczało że był dorosły, postanowił więc w pełni odpowiadać jak dorosły, nawet jeśli dyplomacja nie była jego najmocniejsza stroną...

- Taisa Hiruma Hideyori-sama wrócił z wyprawy, zaś chui Hiruma Makasu-sama jest moim nowym panem jako zwierzchnik kurierów. Wybacz szacowny Hida Oubo Tozenmaru- sama moje przejęzyczenie, po raz pierwszy wyruszyłem w misji kurierskiej, chcąc przekazać wszystko jak najdokładniej najwyraźniej zaplątałem się. -Akito skłonił się w przepraszającym geście, choć miał wrażenie, że i to nie jest już potrzebne... Sam opanował się przed użyciem podobnego spoufalenia... nie wiedział jeszcze czy mógł a nie chciał psuć humoru dowódcy czy zmuszać go do pokazania Akito jego miejsca. " Nie wywyższaj się abyś nie był poniżony, jeśli Pan Tozenmaru zechce Cię wywyższyć uczyni to" Akito szybko przemyślał sprawę po czym nawet podążył wzrokiem zgodnie z sugestią dowódcy i objął nim cień odbijający się na parawanie. Cień który podziałał na wyobraźnie Kraba. W głębi duszy nieco bił się sam ze sobą przystając do ogólnej degrengolady, jednak w przeciwieństwie do momentu w którym wchodził do kwater dowódcy, obecnie wiedział już co ma zrobić i starał się uszykować odpowiedni grunt pod swe plany. Pewne spoufalenie z dowódcą było mu w tym niezmiernie potrzebne...

- Cała reszta faktów jakie przekazałem jest jednak dokładnie taka jak przekazałem. - dodał nieco speszony własna głupotą Krab. Dla zamazania złego wrażenia szybko jednak dodał: - Nie opowiedziałem jednak jeszcze wszystkiego, mniemam , że zainteresuje Cie Panie opowieść o walce z Oninem zwanym Zaberu jaką stoczyłem wraz z towarzyszami. Walkę którą niektórzy przypłacili życiem a ja przypłaciłem szpetną szramą na twarzy , na tyle nieprzyjemną w widoku, że mogłaby zepsuć chęć do jedzenia... Nie chcę co krok narażać innych na mało przyjemne widoki... ani też siebie na komentarze - dodał po chwili zgodnie z prawdą.

Oczywiście poczęstunek nie mógł się odbyć bez zdjęcia maski i jedyne co pozostawało Krabowi to nić nadziei, że w Tozenmaru pozostało coś... cokolwiek z Hidy. Zresztą kłamstwo tyczące się jedzenia wyszłoby zbyt szybko. Krab w drodze czuł jak burczy mu w brzuchu a ciepła Strażnica jeszcze potęgowała uczucie głodu. Jeśli miał pozostać w kwaterach na dłuższa chwilę - racząc gospodarza opowieścią o walce czy grą w shogi, musiał coś zjeść. Nie dlatego, że nie wytrzymałby jeszcze nawet i wielu dni bez posiłku, lecz dlatego, że nie wypadało mu nie przyjąć zaproszenia na poczęstunek gdy był naprawdę głodny. Mimo to opierał się z natychmiastowym zdjęciem maski, po części dlatego, aby dać szansę dowódcy na reakcję. Gdyby jego gusta nie znosiły brzydoty - a gusta miał niezwykłe jak na Krabiego dowódcę - mógł korzystając ze swej pozycji powstrzymać Akito przed zdjęciem maski i zniesmaczeniem posiłku. Jeśli byłby się na to nie zdecydował... "Sam będzie sobie winien" - przemknęło Akito przez głowę.

- Niezwykle też pochlebiasz Panie moim umiejętnościom taktycznym. Mój szacowny ojciec szkolił swe umiejętności w prawdziwych potyczkach, dowodzi wojskiem, mi zaś dotąd nie przypadł taki zaszczyt. Umiejętności me są więc czysto teoretyczne a i na Murze niewiele było czasu na jakże wspaniałą grę w shogi. " Nie muszę być świetnym graczem, ważne bym był entuzjastą... to może być nawet bardziej korzystne niż ewentualne zwycięstwo nad Tonzenmaru, po którym mógłby się jeszcze obrazić..." Akito domyślał się, że nie ma większych szans w walce z pasjonatem shogi, ale sama gra z pewnością mogła dostarczyć przyjemności, tym bardziej , że graczy z Strażnicy pewnie już wszystkich znał i ogrywał, nie było w tym więc przyjemności. Oczywiście zamierzał dać z siebie wszystko - w końcu jako pierworodny pośrednio wystawiał też opinię swemu ojcu. Zmierzenie się z nowym przeciwnikiem, choćby słabym, było jednak zawsze jakąś atrakcją - a tych dowódca najwyraźniej potrzebował jak wody...
 
Eliasz jest offline