Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2010, 22:24   #85
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Yavandir i Perer d'Orr
- W zasadzie mamy trzy możliwości - odparł Peter. - Możemy wyruszyć łódką, ale wtedy posadziłbym na dziobie łódki naszego jeńca. Zna tamtych, oni znają jego. Może, w razie konieczności, spróbować ich przekonać, że my to ludzie duPonta. Możemy zbudować tratwę i spróbować chyłkiem dostać się na wyspę. Albo też, w ostateczności, spróbować odszukać wejście do tunelu i ruszyć tamtędy.
- Na tratwie to nijak nie przekonamy tych w wierzy, że z przyjaznymi zamiarami płyniemy. Po jaskiniach tez mi się nie uśmiecha łazić - zasępił się Yavandir - Wzięcie łódki to też ryzyko, jak znam to zasrane życie to przyjadą jak tylko, kurwa, będziemy w połowie drogi. Ale to chyba najlepsze wyjście będzie. Kosme z końmi poślemy na plaże jakąś mile stąd. A my popłyniemy. Jakby co, to z jednego czy dwóch dam rade ustrzelić z łódki. choć łatwo nie będzie.
- Hmm, a mgłę to potraficie zrobić panie d'Orr? - zapytał elf, choć przesadnych nadziei sobie nie robił.
- Nie myślałem o rejsie tratwą w tej chwili, tylko o wyruszeniu w środku nocy, gdy już będzie ciemno. Natomiast na mgłę nie ma co liczyć - odparł Peter. - Zobaczymy zatem, jak nam się uda z tą łódką. Jeśli wyruszymy, gdy będzie dość ciemno, to nie rozróżnią, kto płynie. I może nam się uda.
- No to idę wydać rozkazy. Zabierzcie panie d'Orr z juków co wam potrzeba. Potem ruszamy.
Wrócili w zasięg słuchu reszty.
- Kosma, zbieraj się. odprowadzisz konie i graty - Yavandir wyjaśnił wszytko Kosmie. Ten pokiwał głową w lot chwytając gdzie tez ma czekać. Jak widać faktycznie chadzał z łukiem po dupontowej ziemi.
- Ty... jak cię zwą?
- Heronim, panie.
- Heronim, przywiąż jeńcowi kamień do nóg. bierzemy go na wycieczkę.
- Topić go będziem?
- Heronim wyraźnie się ożywił.
- Na łódkę posadzim, a jak by się go krotochwile trzymały to w syrenkę się zabawi.

Peter, w tak zwanym międzyczasie, ze swych juków wyciągnął nieco zapasów i sprawdził, czy komponenty wszystkie, do czarów przydatne, ma pod ręką. Chociaż, stan magii w okolicy uwzględniając, sam do końca nie wiedział, jak tam z tymi czarami skończyć się może.
- No dobra... - powiedział w końcu. - Pan, panie Yavandir, człekiem jest wojennym i z walką bardziej niż inni obeznanym. Oczywiste jest, że pan polecenia wydaje i nad planem walki się zastanawia. Ja wspomóc mogę i orężem, i magią nieco, by uwagę wroga odwrócić. - Jeśli się uda, dodał w myślach.
- Jakby co się stało z nami, Kosma wróci do zamku i powie, co odkryliśmy - dodał Peter. - Tylko niech czasem na pomoc nam nie spieszy, bo wieści są ważniejsze.
Yavandir wyszczerzył zęby i rzekł:
- Pierwszy raz mnie ktoś człekiem nazwał, sam nie wiem czy mam się cieszyć czy nie.
- A słyszał pan, panie Yavandir, o bywałym elfie czy bywałym krasnoludzie? - uśmiechnął się Peter. - Tak się jakoś utarło mówić.
- Kosma na głupiego nie wygląda - mówił dalej elf - tedy wrócić powinien, ale dla spokojnej głowy rzeknie mu się o tym przed wyruszeniem.
Obejrzał się przez ramię i warknął:
- Heronim, a większego kamienia toś znaleźć nie mógł.
- Znalazłem, panie. Alem go udźwignąć nie dał rady.
- A wiesz byczy zwisie, że będziesz targał łódkę, jeńca i ten kamień? - mina Heronima nie wyglądała na najszczęśliwszą.

Yavandir machnął ręką i przywołał Kosmę.
- Kosma, jakby coś poszło nie tak i szlag nas trafił zaniesiesz wieści o tym do zamku. Pojąłeś?
 
Mike jest offline