Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2010, 23:23   #26
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
PETER BOYLES
Peter ruszył za swym stworzycielem który mknął w stronę płonącego budynku. Ledwo jednak mężczyzna wysiadł z samochodu sparaliżował go ogromny lęk przed ogniem i szalejącymi płomieniami. W jednym momencie siła i pewność siebie jakie zyskał po przemianie minęła. Czuł się jak małe dziecko, które zgubiło rodziców. Chciał uciec jak najdalej stąd, a jednocześnie nie mógł się ruszyć.
Dopiero gdy ponownie pojawił się koło niego Val, odzyskał częściowo świadomość.
- Kurwa! - warknął wampir - Zapomniałem, że nie przeszedłeś próby ognia. No nic nie masz wyboru musisz ze mną iść. Na twoje szczęście nie ma tu Wasyla. On by się nad tobą nie rozczulał.
Peter słuchał słów, ale ich sens ledwo do niego docierał. Przed oczami widział tylko wściekłe płomienie, które pożerały budynek.
- Słuchaj! Miałeś kiedyś psa? No! To wiesz jak trzeba pokazać psu, kto nim rządzi. Jak mu nie pokażesz to on zacznie rządzić tobą. Tutaj podobnie. Strach, który masz w sercu jest jak taki szczekający pies, który próbuje pokazać swoją siłę. Musisz go stłamsić i ryknąć na niego by się wycofał. Kapujesz?
Peter niepewnie kiwnął głową.
- No ja mam nadzieję - uśmiechnął się Val - Nie mamy czasu. Ruszamy.
Wampir pociągnął Petera za rękę i zaczął biec. Boyles próbował stłamsić strach, ale był on tak potężny że na niewiele zdał się jego psychiczny wysiłek. I pewnie gdyby nie stalowy chwyt Val, już dawno uciekłby w las.
Dobiegli do domu i Val jednym kopnięciem wywalił płonące drzwi.
Wbiegli do środka. Ten kto podłożył ogień bardzo się postarał gdyż szalał on na zewnątrz i wewnątrz domu z taka samą siłą.
- Nie wymiękaj stary. Ty idziesz do piwnicy, a ja przeszukam dom. Jasne?
Peter ponownie kiwnął głową, po czym został wręcz wepchnięty do piwnicy. Na szczęście tutaj ogień jeszcze nie dotarł i Peter mógł choć chwilę ochłonąć.
W piwnicy panowała półmrok rozświetlany bladym światłem ognia wydobywającym się spod drzwi.
Oczom Boylesa ukazało się dość duże pomieszczenie pozbawione praktycznie jakichkolwiek sprzętów. Pod ścianą ustawiano jedynie jakieś dwa pudła przykryte brezentem. Peter zauważył także, ze na podłodze wyrysowano okrąg z wpisanym weń jakimiś symbolami. Wszedł dalej i zauważył, że coś co wziął początkowo za pudła, tak naprawdę jest dwiema trumnami. Sprawdził czy aby nie ma w nich nie znajdują się poszukiwani przez niego ludzie.
Okazało się, że w trumnach poza ziemią nie było nic. Boyles skierował się więc w stronę metalowych drzwi prowadzących w głąb piwnicy.
Gdy je otworzył zamarł z wrażenia. Na metalowych łańcuchach powieszono do góry nogami dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę. To chyba ich chciał uratować Val.
Niestety na ratunek było już za późno. Nie chodziło jednak bynajmniej o to, że wisząca dwójka zaczadziła się. Ktoś pomógł im umrzeć w o wiele bardziej spektakularny sposób, odcinając im głowy i spuszczając z ciała całą krew, która jeszcze kapała z dekapitowanych zwłok.
Odcięte głowy leżały obok na podłodze. Ułożone koło siebie, wyglądały dość karykaturalnie. Na ścianie za wiszącymi zwłokami, mordercy wypisali krwią:
APAGE SATANAS
WASZE PANOWANIE SIĘ KOŃCZY
A pod spodem dziwny znak w formie krzyża.
- O kurwa - usłyszał za swoimi plecami Peter.
Val spojrzał na makabryczne dzieło i pokręcił głową.
- Ktoś nas chyba bardzo nie lubi. Wasyl będzie wściekły jak się dowie.

KURT MACARTHUR
Podróż powrotna z Ho za kierownicą mija bardzo szybko. Azjata potrafił wykorzystać konie, które drzemały pod maska limuzyny Wasyla. Opuszczali Calgary i choć Kurt nie miał ochoty znowu siedzieć w pokoju bez okien, to cieszył się że będzie mógł sobie wszystko spokojnie przemyśleć. Wizyta u Constantina dała mu bardzo dużo. Dowiedział się w jedne wieczór o świecie nieśmiertelnych więcej niż niejeden przez całe życie. Musiał przemyśleć jak powinien się teraz zachowywać. Wasyl miał wobec niego plany i chyba na tym powinien skupić się na początku. Ciężka księga leżała obok na fotelu. Cała spisana w niej historia miała stać się jak najszybciej jego życie. To mogło nie być takie proste jak wydawało się na początku.
Cicha melodia zakomunikowała, że do Wasyla znowu ktoś dzwonił.
Stary wampir spojrzał na wyświetlacz a jego mina w jednym momencie zmieniła się diametralnie. Wściekłość aż kipiała mu z oczu.
- Co znowu? - spytał z irytacją w głosie.
Kurt usłyszał pełen pokory głos mężczyzny.
- Panie... - zawahał się na chwilę - Nie wiem jak to powiedzieć, ale...
- Val, mów co się dzieje. Najprościej jak potrafisz - Kurt zobaczył, że na twarzy Wasyla pojawia się złośliwy uśmieszek.
- Ktoś ich zabił... znaczy się, ktoś zabił księżnę Worońską i księcia Stiepanowa.
- Co? - ryknął Wasyl.
Kurt przypomniał sobie parę wampirów jakich poznał w domu na wzgórzu, tuż przed przemianą.
- Ktoś ich zabił i spalił cały dom i zostawił dla nas wiadomość.
- Zaraz tam będziemy. - odparł Wasyl i rozłączył się.
Nacisnął przycisk interkomu i powiedział do kierowcy.
- Ho, jedź do domu księżnej Worońskiej. Byle szybko.
Azjata nic nie odpowiedział, tylko mocniej wcisnął pedał gazu. Kurt był pewny, że jadą grubo ponad setkę. Dziwne było, że żaden patrol jeszcze nie zainteresował się ich samochodem.
Chyba nie mieli niewidzialnego samochodu, jak Batman.
Kurt wiedział jednak że nie jest to najlepsza pora na zadawanie pytań. Wasyl był wściekły i to było widać w całej jego postawie. Jego aura przybrała kształt ostrego płomienia o purpurowej barwie z grubymi falami czerni i czerwieni.
Nie wróżyło to chyba nic dobrego.


MEYUMI SOU, ANGELINA CANTAZARRO
Stan Jeffa ustabilizował się i wampir powoli dochodził do siebie. Jasne jednak było, że konieczny będzie jeszcze jeden posiłek i to na pewno bardziej treściwy. Jeff spojrzał wylęknionym wzrokiem na obie kobiety. Chciał coś powiedzieć, ale zawahał się.
Ostrożnie usiadł i rozejrzał się po pokoju.
- Gdzie oni są? - zapytał nagle - Nic wam nie zrobili?
Obie kobiety pokręciły przecząco głowami. Wtedy to w pokoju pojawiła się nagle Rebeca. Nie weszła, nie było jej słychać. Po prostu pojawiła się w pokoju.
- Nie udało ci się - bardziej stwierdziła niż zapytała Rebeca - Nie dobrze Wasyl, będzie wściekły.
Jeff tylko wzruszył ramionami na znak, że nic nie mógł zrobić.
- Mówiłam mu, żeby wysłał Vala i tego nowego brujaha. Oni może dali by radę, a tak...
- Val pojechał z młodym po Ignatowicza.
- Co? Już! - zdziwiła się Rebeca - Nic mi nie mówił. Widać chce działać szybciej niż myślałam. Powiedzcie mi kim jest ten człowiek w kuchni? - spytała spoglądając na młode wampirzyce.
Meyumi i Angel szybko wyjaśniły o co chodzi.
- Chodźcie ze mną. Wszyscy.
Cała czwórka poszła do kuchni. Harleyowiec nadal siedział na krześle, jakby go ktoś do niego przykuł. Rebeca wzięła wisior i zaczęła go oglądać z zaciekawieniem.
Podeszła do Angel i wcisnęła je medalion w rękę, szepcą na ucho:
- Musisz to schować. Wasyl wyczułby, że to mam. A musimy to przed nim schować. Nie wiem co to jest, ale zapewne bardzo mu na tym zależy.
Po czym odwróciła się do reszty:
- Jeff zajmij się naszym gościem.
Gangrelowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Rzucił się błyskawicznie na mężczyznę, ale ten nawet nie drgnął. Czy to ze strachu, czy z powodu braku pozwolenia od Angel.
Jeff wbił kły w jego szyję i pożywiał się gwałtownie. Obie wampirzyce poczuły odurzający zapach krwi mężczyzny.
- Jeżeli też chcecie, nie krępujcie się - powiedziała Rebeca - Siła wam się przyda.


PETER BOYLES, KURT MACARTHUR
Limuzyna zajechała przed dom księżnej na wzgórzu. Po okazałej willi zostały już tylko dogasające zgliszcza.
Wasyl wysiadł z samochodu i patrzył na pogorzelisko. Kurt zobaczył, że przy czerwonym pickup'ie stoi dwóch mężczyzn. Jedno z nich pamiętał. Łysy mięśniak, który go przywiózł ze szpitala. Drugiego widział po raz pierwszy. Val podszedł do starego wampira i ze spuszczonym wzrokiem powiedział:
- Oni są w piwnicy. Nic nie ruszaliśmy.
Wasyl nie patrząc na mięśniaka spytał:
- Macie Ignatowicza?
- Tak, w samochodzie.
- Dobrze. Val zostań i pilnuj go, a wy za mną.
Peter i Kurt ruszyli za Wasylem. Mimo, że płomienie dogasły obaj młodzi nieśmiertelni odczuwali pierwotny lęk przed ogniem.
Stary wampir szedł pewnie i nie zważał wcale na ogień, który musnął jego ubranie. Gestem ręki tylko zagasił go i ruszył do piwnicy.
Na dole Kurt zobaczył dwa ciała wampirów zawieszone na łańcuchach, jak poprzednio wisiały ciała nastolatków którzy stali się jego pierwszym pokarmem. Widok był makabryczny. Ktoś pozbawił ich głów i krwi. Napis na ścianie niewiele wyjaśniał poza tym, że ktoś najwyraźniej miał dość Wasyla i jego świty.
- Zabierzcie ich do samochodu - rozkazał wampir - Głowy też.
Po tych słowach wyszedł z piwnicy.

- Ułóżcie ich na pace - rozkazał Wasyl, gdy młodzi nieśmiertelni przynieśli ciała - Dobrze. Kurt do mnie. Dalej poradzą sobie sami. Jedziemy do domu.
Nie czekając na Kurta, Wasyl wsiadł do limuzyny.
Po chwili oba samochody ruszyły w stronę domku ukrytego w lesie.


WSZYSCY
Przyjazd Wasyla wzbudził strach i niepewność we wszystkich. Jasne było, że plany starego wampira nie powiodły się i jest on piekielnie wściekły. Młode wampiry nie wiedziały jeszcze do czego jest zdolny w takim stanie. Jednak już za chwilę mieli się przekonać.
Val i Peter wnieśli ciała książęcej pary do salonu i ułożyli je na podłodze. Następnie przyniesiono nadal nieprzytomnego rosyjskiego biznesmana, Ignatowicza.
Wasyl czekał, aż wszyscy usiądą. Intensywnie wpatrywał się w Rebecę, jakby wszyscy inni nie istnieli. Kilkakrotnie przeszedł się po pokoju. Rebeca, Jeff i Val siedzieli ze spuszczonymi głowami. Młode wampiry czuły napięcie wiszące w powietrzu. Jasne było, że zaraz stanie się coś co zapamiętają na długo. Kurt już wiedział jak bardzo jego stworzyciel rozsmakowany jest w teatralnych gestach, więc nie zdziwiło go, że tak celebruje ten moment.
W końcu podszedł bardzo powoli do Rebeci. Każdy jego krok trwał kilka sekund. Gdy był już przy niej, nagle i niespodziewanie zadał jej potężny cios w twarz. Wampirzyca upadła na podłogę, a wtedy wampir kopnął ją kilkakrotnie w brzuch.
- Ty niewdzięczna suko - wrzasnął - Myślałaś, że twoje manipulacje i zdrady nie wyjdą na jaw.
Cofnął się o krok i spoglądał z lubością na leżącą u jego stóp kobietę.
- Jak mogłaś pomyśleć, że uda ci się pokrzyżować moje plany. Nie wiem do czego zmierzasz, ale się dowiem. I to szybciej niż ci się wydaje. To, że mnie nienawidzisz i od lat próbujesz się namówić Jeffa i Vala do buntu, to wiem i nawet mogę zrozumieć. Jednak by nasyłać na mnie naszych wspólnych wrogów, tego już nie pojumuje. Co chciałaś przez to osiągnąć?
Rebeca uniosła głowę i chciała coś powiedzieć. Wasyl jednak jeszcze głośniej ryknął:
- Milcz jeszcze nie skończyłem. Jesteś zwykłą, kłamliwą kurwą. Rozumiesz. Poniesiesz karę za to, że podniosłaś na mnie rękę.
- Tooo nieee jaaa!!! - krzyknęła wampirzyca.
Wasyl podszedł do niej i chwycił ją za szyję unosząc do góry. Wampir lewą rękę zaczął dotykać twarzy Rebeci. Jej mięśnie pod wpływem jego dotyku zaczęły zmieniać kształt. Wszyscy słyszeli jak kości Rebeci pękają i łączą się na nowo. Krzyk bólu kobiety niósł się po domu i odbijał się echem od ścian. Wasyl kształtował twarz kobiety, uśmiechając się demonicznie. Widać jak wielką satysfakcje sprawia mu zadawanie jej bólu. Gdy skończył rzeźbić w twarzy Rebeci, upuścił ją. Teraz wampirzyca wyglądała gorzej niż nosferatu, którego poznał niedawno Kurt. Łysa głowa pokryta brązowymi plamami i wrzodami, zniekształcone kości twarzy, zapadły nos i wystające kły oraz wyłupiaste oczy.
- Na dzisiaj wystarczy - rzucił Wasyl - Mam nadzieję, że to wybije ci z głowy bunt. A wy! - Wasyl spojrzał na resztę - Popatrzcie sobie na nią i zobaczcie do czego prowadzi zdrada.
W salonie zapadła cisza.
Wasyl pochylił się nad Ignatowiczem. Rozciął sobie nadgarstek i dał Rosjaninowi kilka kropel swojej krwi. Ten natychmiast się obudził i złapał rękę Wasyla.
- Dość! - krzyknął Wasyl wbijając głowę Ignatowicza w podłogę - Widzę, że nie posłuchał pan mojej rady. Mówił pan, że konkurencja mnie wyprzedziła. Tak? Może i tak. Oni dali panu nieśmiertelność, ale to ja pokaże panu moc o jakiej pan nawet nigdy nie śnił.
Oczy Rosjanina zapłonęły rządzą i ciekawością.
- Kurt! Pomóż mi!
Wasyl zaczął kolejny makabryczny pokaz. Z trzech ciał leżących na podłodze zaczął lepić jedne wielki organizm. Krzyki i jęki Ignatowicza były jeszcze gorsze niż poprzednio Rebeci.
Stary wampir pracował długo i powoli. Gdy skończył oczom obecnych ukazał się stwór podobny do pająka, tyle tylko że zbudowany z trzech ludzkich ciał. Wasyl spojrzał z dumą na swoje dzieło.
Zbliżył się do twarzy Ignatowicza, która pozostała niezmieniona i stanowiła głowę stworzenia.
- I jak panie Ignatowicz? O czymś takim to pan nawet nie marzył prawda?
Rubaszny śmiech odbił się od ścian salonu.
- Val i Peter zaprowadźcie pana Ignatowicza do piwnicy, a jutro zawieźcie go z powrotem do domu - Wasyl uśmiechnął się lubieżnie - Myślę, że pan Ignatowicz będzie wiedział do kogo zadzwonić jeżeli będzie chciał pomocy.
- To chyba tyle moje gołąbeczki. Życzę kolorowych snów.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 27-10-2010 o 06:18.
brody jest offline