Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 17:45   #24
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Prowadził przez cienie bez większych problemów. Dla osoby mającej takie wyczucie Wzorca oraz umiejętność manipulowania nim, ślad porwanego królewicza przypominał odciski słonia na piasku. Był bardzo widoczny. Podobnie ślad Logrusa, aczkolwiek przy Logrusie natężenie zdawało się maleć. Ktoś starał się maskować tropy robiąc to całkiem umiejętnie, aczkolwiek niewystarczająco, żeby zwieść Connleya.

Mocno zmartwiła go sprawa Morgainne. Oczywiście, właściwie merytorycznie nie miały one podstaw oraz znaczenia, ale oznaczały, że ktoś ja próbuje wrabiać. Tymczasem jemu dziewczyna się wyraźnie podobała. Rozmawiał z nią z wyraźną przyjemnością i podobała mu się stanowczość oraz charakter, choć doświadczył obydwu podczas pobytu w zamku Amber przy podtrutym
Mandorze. Ale on także nie interesował się paniami herbu Ciepłe kluchy, tylko takimi, które czy to na polu koleżeństwa, przyjaźni, czy czegoś nawet więcej mógłby być prawdziwymi partnerkami. Taka była wiele lat temu księżna Minobee, przynajmniej dopóki nie próbowała go podtruć.
- O niech to – nagle zastanowił się - czy to możliwe, że to ta sama ręka, lub przynajmniej ta sama rodzina? To byłoby niebezpieczne. Pamiętał, że księżna Minobee odgrażała się nie tylko jemu, ale także księżniczce Chanicut. Co prawda ani jego ani księżniczkę nie wiązało nic, poza przelotnymi spotkaniami na oficjalnych uroczystościach, ale chyba ciężko znaleźć większą furię oraz bardziej nawiedzoną od kobiecej, kiedy jest przekonana, ze się ja zdradza. Przy czym nieistotne było, że sama odeszła od Connleya do któregoś ze swoich kochanków. Zresztą, to było kiedyś, ale któż wie, co myślała Minobee.

Szczęśliwie Morgainne przebywała wraz z nimi, więc przynajmniej tyle miał nadzieję, ze uda się ją otrzymać z dala od intryg. Bowiem to, że była to wredna intryga skierowana przeciwko niej, był przekonany. Kuzynka miała pecha. Jej matka prawdopodobnie upadła do Otchłani nie mając możliwości wyjścia. Gdyby nie to, gdyby tak, jak jego matka, znajdowali się na dworze, mając swoją siłę oraz swoje wpływy, to mogłoby jej bardzo pomóc. Tymczasem była sama, najłatwiejszy obiekt do wrobienia.


Wyciągnął atut Deirde. Morgainne miała takie same czarne, śliczne włosy oraz kobiecy urok. Schował atut po jakiejś chwili.
- No – poprawił – nie będzie sama. Przecież ma jeszcze kuzynostwo – powiedział ogólnie, choć myślał o tak naprawdę sobie. - Ale przecież Aleksander także chętnie wsparłby ją – uznał. Ta opinia jednak uległa gwałtownemu przewartościowaniu wraz ze zjawieniem się Monique, wpatrzonej w Aleksandra, niczym sroka w jakiś gnat. Wątpił szczerze, czy syn Benedykta da odpór godnej córeczce swojej mamusi, która brała szturmem jego głębokie uczucia.
- Jakim cudem … - analizował. - Wzorzec postąpił dość niezwykle. Jednak sztormy cienia tworzą dziwaczne wybryki.

Miasto wydawało się całkiem ładne, choć średnio przyjazne. Strażnicy zaś bezczelnie zepsuli wszystko pozostawiając ich za przysłowiowymi drzwiami. Niespecjalnie spokojnie. Z jednej strony Aleksander naciskał, doprowadzając do sytuacji chyboczącej się na ostrzu sztyletu. Przemiana Lilavati jeszcze bardziej rozogniła sytuację. Uf. Skupił się. Przy pomocy Morgainne powoli naginał wolę strażników. Myśli przepływały niosąc ze sobą energię psyche. Gdyby nie ten tłum, który powoli gromadził się opodal schodów, byłoby nienajgorzej. Teraz jednak musieli się spieszyć i zostawić koniki. Szkoda. Naprawdę szkoda, jednakże konieczne było włączenie piątego biegu, zaś nawet najlepsze koniki nie zadawały się do chodzenia po stromych schodach.
 
Kelly jest offline