Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 19:35   #25
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Podróż przez cienie, podróż która w ostatecznym rozrachunku doprowadziła ich do miasta poza bramami i tej tajemniczej świątyni. Odnaleźli jednak królewicza. Nareszcie. Być może, jeżeli przyprowadzą go z powrotem do Amberu pomoże to Randomowi. Aleksander cały czas miał nadzieję, że szaleństwo Jego Wysokości, jest tylko tymczasowe. Był dobrym władcą i zrobił wiele dobrego dla Amberu, szkoda byłoby go tracić. To co się stało było wielką tragedią dla niego. Utracił swoją ukochaną, porwano mu syna. Być może dobra informacja miała by pozytywny wpływ na jego zdrowie psychiczne.

Jego rozmyślania zostały szybko przerwane przez pojawienie się Monique pięknej córki Flory. Zaskoczyło go to. Musiał na niej zrobić dobre wrażenie, nie wiedział z jakiego powodu, ale nie miało to dużego znaczenia. Dziewczyna była tutaj, co było dość niefortunnym zbiegiem okoliczności, ale w tym momencie nie mogli tego zmienić. Poza tym musiał przyznać, że gdzieś tam w głębi jego duszy pochlebiało mu to.

--Monique ... - odezwał się do niej spokojnie. Nie było sensu okazywać w tym momencie żadnych emocji - Nie powiem, to bardzo miłe, ale akurat nie jest to najlepszy cień, porywcza królewicza jest gdzieś tutaj ... musimy być ostrożni - być może kolejne słowa nie były tak pozbawione emocji jakby sobie życzył. Nie był na nią zły ... ciężko byłoby to osiągnąć, zwłaszcza widząc jej uśmiech. Poza tym była Amberytką i mogła odpowiadać za siebie, w ich grupie było więcej kobiet. Uświadomił sobie jednak, że jego życie się trochę w tym momencie skomplikowało. Nie miał teraz jednak czasu zajmować się tym. Od swojego pasa odpiął wakizashi. Miała swoje zalety, łatwo było się nią posługiwać. I przydawała się, gdy ktoś przychodził nieuzbrojony, w miejsce które wymagało kawałka dobrej stali

-Masz to, uważaj i w razie potrzeby trzymaj się blisko mnie.-

Kobieta uśmiechnęła się zalotnie i popatrzyła w górę na swego obrońcę - Dziękuję bardzo - odparła biorąc miecz - Przy tobie wszędzie czuję się bezpieczna.- Aleksander otwierał już usta, aby sformułować jakąś odpowiedź, jednak żadna nie przychodziła mu do głowy. Wyglądała na to, że dziewczyna była nim co najmniej zauroczona. Przypominało to mu sytuację z pewnego cienia, gdzie na zabój zakochała się w nim córka jednego z generałów. Amberyta zeskoczył ze swojego wierzchowca. Pozwoliło mu to ukryć się przynajmniej na krótką chwilę przed wszystkimi.

Po chwili jednak podał dziewczynie rękę i pomógł jej wejść na konia. Na nogach było wygodniej, poza tym w razie czego z pewnością lepiej, żeby to dziewczyna zajmowała to zwierzę. Całość trwała dosłownie parę chwil. Nikt jeszcze nie odpowiedział na pytanie strażnika, dlatego młody żołnierz postanowił przejąć inicjatywę.

- Witajcie -
powiedział grzecznie i spokojnie Aleksander - Chcielibyśmy wejść do świątyni-.

- Diabelski pomiot nie ma wejścia do świętego przybytku. - słysząc te słowa Amberyta zrozumiał, że zadanie to będzie trudniejsze, niż początkowo się wydawało. Nie zamierzał jednak odpuszczać.

-Ahh akurat dla diabelskiego pomiotu jest to bardzo ważne, bo ma prawo przypuszczać, że ktoś porwał i ukrył tutaj pewne dziecko, które przyjechał odzyskać. -
Teraz jego ton głosu był bardziej wesoły. Nie często nazywano go diabelskim pomiotem. Strażnik natomiast nie raczył na to odpowiedzieć, choćby słowem. Dalej stali sztywno ze skrzyżowanymi halabardami, blokując przejście.

- Co muszę zrobić żeby wejść do świątyni? - spytał po chwili Aleksander.

- Nie macie prawa wejść do światyni - rzucił krótko strażnik. Aleksander na krótką chwilę podniósł wzrok w górę. Rozmowa była głupsza niż próba dogadania się z urzędem podatkowym i równie przyjemna.

- Przepraszam najmocniej co wiecie o potomokach Oberona, słyszeliście kiedyś ich imiona? Wiecie do czego są zdolni? - było to pytanie mające wybadać wiedzę strażników, a także lekko zawoalowana groźba. Nie podziałała jednak na strażników deprymująco.

- Odejdźcie stąd - rzucił ostro strażnik i głośno gwizdnął. Na ten znak inni wojownicy pilnujący świątyni poruszyli się i również przyjęli bojowe pozycje.
- Uważaj. - Lilavati szepnęła Aleksandrowie do ucha. - Profanacja ich świątyni nie jest najlepszym wyjściem. -

-Cóż w takim razie proponuję znaleźć jakieś inne podejście. Jeżeli królewicz jest w świątyni musimy go odzyskać - odpowiedział cicho Aleksander -Lepiej byłoby to załatwić spokojnie, ale chyba możemy mieć problem, żeby się z nimi dogadać - po tych słowach odsunął się pozwalając innym przejąc pałeczkę. Z humorem stwierdził, że było to świetne wykorzystanie zdolności strategicznych. Odpowiednia alokacja zasobów była ważna w każdym przedsięwzięciu. Miał nadzieję, że innym pójdzie lepiej, wyglądało jednak na to, że się mylił. Sytuacja dążyła do konfrontacji. Był jednak na nią gotów.

Gdy zapadła decyzja pomógł córce Flory zejść z konia i dozbroił ją jeszcze w łuk. On go nie potrzebował tak bardzo, wątpił jednak żeby Monique była świetną wojowniczką. Walka na dystans mogła okazać się dlatego dobrym pomysłem. Zabrał również swoje pakunki z konia. Nie było one duże, ale nie chciał ich stracić. Nie wiadomo czy mogą się przydać.

Jego szabla znalazła się w jego rękach gdy ruszył w stronę schodów. Przeciwników było sporo, nie wiedział jak są dobrzy. W tym momencie jeżeli dojdzie do konfrontacji zależało im jednak na szybkości. A oznaczało to, że nie będzie mógł za bardzo kombinować. Strażników będzie trzeba z walki eliminować szybko. Ktoś wpoił im nienawiść do ich rodu i teraz będzie to dla nich oznaczało śmierć lub ranę. Niestety świat był tak skonstruowany. On był jednak żołnierzem, w takim momencie nie mógł żałować swoich przeciwników. Miał iść i walczyć ... dla dobra królestwa i to właśnie zamierzał zrobić ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline