Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 21:07   #292
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Lecz spychaliśmy ją, spychaliśmy ją pod drzewo gdzie w końcu osaczyliśmy ją i przez moment mieliśmy nadzieję, że to koniec lecz ona jak zwykle wtopiła się w ziemię, znowu, pozostawiając nasze ciosy bez celu. I wtedy rzuciłem się z powrotem, do rannych, Mirumoto pół skoku za mną, lecz ona już tam była.

Wysunęła się przy Akodo i zabiła go, w jej dłoniach wyraźnie zamigotał niewielki sztylet, lecz nim zdążyliśmy do niej dopaść zadała sześć ciosów, i gdy byliśmy po tej stronie polany, Akodo już nie żył, a ona wynurzyła się za nami. Wrzeszczeliśmy, atakując, liczyło się tylko aby ją trafić, aby ją zranić, zabić, zadać jej ból, aby coś zrobić w tej zabawie w kotka i myszkę, cokolwiek, co ją przerwie. I było to coś. Za nią nagle zamajaczył kształt, i Saburo uniósł Zaberu do góry rycząc, potwornym ciosem tetsubo walnąłem ją w brzuch tak, że nasz kompan aż się zatoczył, lecz ona jedynie wyszeptała parę słów i dwiema dolnymi dłońmi dotknęła go. Ciosem no-dachi Mirumoto odciął jej rękę, która padła na ziemię w którą wsiąkła, zaś tak ona, jak i Krab ją trzymający stanęli w czarnych płomieniach. Mirumoto zawahał się, nie wiedząc kogo uderza, lecz ja waliłem bez opamiętania tetsubo, przez łzy, bo wiedziałem, że Saburo już nie żyje, że to już nie ważne kogo uderzam, i wtedy Mirumoto też zaczął ciąć. A potem była cisza, byliśmy sami na polanie, z jednym nieżywym i jednym konającym towarzyszem, który do końca nie krzyknął.

A potem był znowu ten koszmarny, kobiecy, zimny tym razem głos, tym razem bez cienia uśmiechu, tak zimny jak zawzięty:

- Bardzo dobra próba. BARDZO dobra próba. Kto inny się Wami zajmie. Mnie NIKT nie ucieka. NIKT. NIGDY.

I byliśmy sami.

Niedługo potem usłyszeliśmy gobliny. Zastanawialiśmy się przez moment czy biec, czy walczyć przy ciałach towarzyszy
Półbiegliśmy, półszliśmy z wycieńczenia, w nocy, gdy czas ciągnął się tak, że minuta trwała godzinę a my nie mogliśmy przestać nasłuchiwać odgłosów pościgu. I był pościg, był coraz bliżej, aż w końcu stanęliśmy na innej polanie, choć wtedy przysiągłbym, że to była ta sama, tylko ktoś zabrał ciała naszych poległych towarzyszy.

I było nas już tylko dwóch, nikogo więcej. Walczyliśmy długo, lecz co chwila Mirumoto wpadał na mnie trafiony, a po jego stronie goblinów nie ubywało. Zrozumiałem. No-dachi było dlań już za ciężkie. Staliście plecami do siebie, gdy wychrypiałem:

- Mirumoto-san, czy zanim obaj umrzemy, pokażesz wreszcie jakieś sekrety swojej szkoły?

- Smok dobył ostrzy i pokazał co oznacza być Mirumoto. Gobliny padały ścieląc się jak dywan, jeden cios, jeden trup. Techniki płynęly jedna za drugą, śmierć była w niemal każdym jego ruchu i wkrótce bakemono odstąpiły.

Spojrzałem na polanę i nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Przy bladym świetle pana Onnotangu, staliśmy, ja, i mój towarzysz, patrząc na masakrę, jaką sprawiliśmy goblinom. Puchliśmy z dumy tak przez chwilę, gdy gobliny cofnęły się i sięgnęły po łuki.

Wówczas zrzedły nam miny. Zgięci w pół rzuciliśmy się do ucieczki, ścigani strzałami. Gdyby nie ciężka zbroja i kiepskie łuki bakemono, zginęlibyśmy tam niechybnie.

Nasz bieg tym razem był krótki. Z lasu wypadliśmy na ścieżkę, i zobaczyłem jak Zaberu ścina się z jakąś postacią, która gnie się w unikach co chwila zadając szybkie niczym błyskawica cięcie. Rozpędziłem się, sadząc wielkimi susami, gotując się do szarży. Nie dbałem już o nic, chciałem wreszcie zabić tę zdzirę, za Saburo, za Kaiu Ti Shina, za Hidę Sago, za Akodo Meizo, za tych wszystkich, którzy padli dotąd. Z okrzykiem ZABEERUUU! zaatakowałem naszą nemezis, ze zdziwieniem rozpoznając Bayushiego w jej przeciwniku. Bayushi z niesamowitą szybkością śmigał wokół, dźgając Oni no Kyoso co chwila i trzymając ją na dystans, kiedy chybiałem. W końcu, udało mi się trafić. Mocarne uderzenie tetsubo posłało Zaberu na nieopodal rosnące drzewo z takim impetem, że z drzewa posypały się liście. Mirumoto wpadł na polanę akurat, gdy Zaberu przeszła do kontrataku. Czarne płomienie ogarnęły mnie, pełzając po zbroi, twarzy, pożerając żywcem. Z rykiem bólu chwyciłem się za twarz, nie widząc nawet że oni zanurkowała ku mnie. Nic nie widziałem, dopiero stęknięcie bólu przede mną pozwoliło mi domyślić się, że ona gdzieś tam jest. Niewiele myśląc, zaprawiłem ją bykiem, a wyczuwając miękkość piersi począłem unosić ją z ziemi, by nie mogła się w niej zatopić. Chciałem ryczeć Teraz ale nie było potrzeby. W powietrzu śmignął nóż, który utkwił w oku demona.

Z wyciem Zaberu uniosła wszystkie cztery ręce ku twarzy i... rozwiała się w dym. Znikły płomienie otaczające mnie, a cudem odpierany dotąd ból odebrał mi przytomność.

- Obudziłem się dużo później, w swoim pokoju w Twierdzy Ostrza Blasku.

Zakończył swą opowieść Krab, zastanawiając się czy już i tak nie powiedział zbyt wiele...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 04-11-2010 o 19:03.
Eliasz jest offline