Nie ma nic bardziej irytującego niż telefon z samego rana. Choć właściwie strzelaninie w środku nocy niewiele do tego brakuje. Sporym wysiłkiem woli Jack podniósł się z podłogi, na której udało mu się wyrwać odrobinę czasu na sen. Sięgnął po wciąż nachalnie hałasującą komórkę i sprawdził godzinę. 12.00 być może nie była bladym świtem, ale i tak ludzie powinni mieć na tyle przyzwoitości by dać mu spokój. -Halo- zapytał zaspanym głosem -Halo?- zapytał niepokojąco znajomy głos -Ty Debilu! Coś ty sobie myślał? Mówiłam ci byś trzymał się z dala od tego przeklętego miasta...
Jack na chwilę odłożył komórkę i rozejrzał się dookoła. Pokój był zadziwiająco czysty biorąc pod uwagę, że ich gospodarzem był znajomek brata Irmy. Sama iskra akurat przeciągała się podnosząc się z kanapy. Szczęściara, przynajmniej jej nie czekał całodzienny ból krzyża.
Pan domu okazał się bardzo cichym człowiekiem. Nawet nie spytał, co spowodowało tę nagłą wizytę w środku nocy. Właściwie to prócz przywitania i wskazania pokoiku wcale się do nich nie odzywał, chyba obawiał się swoich gości. Kto by pomyślał że jest a odwyku.
Z rezygnacją ponownie podniósł komórkę. -... Czy po to Cię uczyłam, abyś...
-Cześć L, Ciebie też miło znowu słyszeć- przerwał jej tyradę. -Miło? Ja się zastanawiam czy nie leżysz z kulą w brzuchu w jakimś nędznym hoteliku, a ty mi mówisz że miło mnie słyszeć?
-Lepsza ta rozmowa niż skończenie z kulą w brzuchu, ale powoli rozważam alternatywy.
Ze słuchawki dobył się wyraźny trzask uderzenia o podłogę. -Martwiłam się- rozmówczyni powróciła po chwili -Wiem.
-Mówiłam, że to nie jest dobre miejsce.
-Wiem.
-O 14.00 wylatuje samolot do Yorku...
-Muszę tu jeszcze coś załatwić.
-Ech, jak zwykle musisz postawić na swoim.
-Poradzę sobie.
-Akurat. Nikogo tam nie znasz!
-Znam Ciebie.
-Dobrze wiesz że nie byłam w LC, od naszego wyjazdu!
-I to ma mnie przekonać, że nie masz tu nikogo?
-No dobra... Ale załatw te swoje sprawy szybko. Jest taki gość, powinien wiedzieć co się dzieje na mieście, prowadzi taki sklep z gadżetami...
Jack właśnie zanotował namiary na odwrocie swojej wizytówki, kiedy ponownie zadzwoniła komórka. Jeśli przy poprzedniej rozmowie minę miał nie za wesołą, teraz wyraźnie pobladł i zaczął wędrować w tę i z powrotem po pokoiku. Irma mogła się tylko domyślać całości rozmowy na podstawie jego wypowiedzi. -Strzelanina, wszystko się skomplikowało. Została tylko połowa.
-Niestety.
-Tak.
-Oczywiście!
-Zobaczę co do się zrobić. O 15?
-Dobrze -Dzwonił Japoniec- poinformował Iskrę po odłożeniu telefonu -Pyta o prochy. Spotykamy się z nim o 15 w klubie. Więc właściwie po śniadaniu możemy się zbierać. Wspominałaś, że potrzeba ci kawy w dużych ilościach?
Przed wyjściem lepiej jednak warto by załatwić sobie jakieś przebranie. Lepiej nie ułatwiać im namierzania nas.-
W tym momencie ponownie zadzwonił telefon. Trzecie połączenie odrzucił, dość już się nagadał tego poranka.
-------- -Do banku, potem na spotkanie.- Podsumował aktualny plan, wsiadając do taksówki. Miał na sobie obszerne dżinsy i bluzę z kapturem, wszystko pożyczone od ich gospodarza. I czuł się wewnętrznie brudny z tego powodu. -Ale najpierw muszę kupić lepszy ciuch i może zahaczymy o naszego gadżeciarza, to po drodze.
Ostatnio edytowane przez vvojtas : 27-10-2010 o 22:18.
|