Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 21:55   #40
vvojtas
 
Reputacja: 1 vvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodzevvojtas jest na bardzo dobrej drodze
Nie ma nic bardziej irytującego niż telefon z samego rana. Choć właściwie strzelaninie w środku nocy niewiele do tego brakuje. Sporym wysiłkiem woli Jack podniósł się z podłogi, na której udało mu się wyrwać odrobinę czasu na sen. Sięgnął po wciąż nachalnie hałasującą komórkę i sprawdził godzinę. 12.00 być może nie była bladym świtem, ale i tak ludzie powinni mieć na tyle przyzwoitości by dać mu spokój.

-Halo- zapytał zaspanym głosem
-Halo?- zapytał niepokojąco znajomy głos -Ty Debilu! Coś ty sobie myślał? Mówiłam ci byś trzymał się z dala od tego przeklętego miasta...

Jack na chwilę odłożył komórkę i rozejrzał się dookoła. Pokój był zadziwiająco czysty biorąc pod uwagę, że ich gospodarzem był znajomek brata Irmy. Sama iskra akurat przeciągała się podnosząc się z kanapy. Szczęściara, przynajmniej jej nie czekał całodzienny ból krzyża.
Pan domu okazał się bardzo cichym człowiekiem. Nawet nie spytał, co spowodowało tę nagłą wizytę w środku nocy. Właściwie to prócz przywitania i wskazania pokoiku wcale się do nich nie odzywał, chyba obawiał się swoich gości. Kto by pomyślał że jest a odwyku.

Z rezygnacją ponownie podniósł komórkę.
-... Czy po to Cię uczyłam, abyś...
-Cześć L, Ciebie też miło znowu słyszeć-
przerwał jej tyradę.
-Miło? Ja się zastanawiam czy nie leżysz z kulą w brzuchu w jakimś nędznym hoteliku, a ty mi mówisz że miło mnie słyszeć?
-Lepsza ta rozmowa niż skończenie z kulą w brzuchu, ale powoli rozważam alternatywy.

Ze słuchawki dobył się wyraźny trzask uderzenia o podłogę.
-Martwiłam się- rozmówczyni powróciła po chwili
-Wiem.
-Mówiłam, że to nie jest dobre miejsce.
-Wiem.
-O 14.00 wylatuje samolot do Yorku...
-Muszę tu jeszcze coś załatwić.
-Ech, jak zwykle musisz postawić na swoim.
-Poradzę sobie.
-Akurat. Nikogo tam nie znasz!
-Znam Ciebie.
-Dobrze wiesz że nie byłam w LC, od naszego wyjazdu!
-I to ma mnie przekonać, że nie masz tu nikogo?
-No dobra... Ale załatw te swoje sprawy szybko. Jest taki gość, powinien wiedzieć co się dzieje na mieście, prowadzi taki sklep z gadżetami...


Jack właśnie zanotował namiary na odwrocie swojej wizytówki, kiedy ponownie zadzwoniła komórka. Jeśli przy poprzedniej rozmowie minę miał nie za wesołą, teraz wyraźnie pobladł i zaczął wędrować w tę i z powrotem po pokoiku. Irma mogła się tylko domyślać całości rozmowy na podstawie jego wypowiedzi.
-Strzelanina, wszystko się skomplikowało. Została tylko połowa.
-Niestety.
-Tak.
-Oczywiście!
-Zobaczę co do się zrobić. O 15?
-Dobrze


-Dzwonił Japoniec- poinformował Iskrę po odłożeniu telefonu -Pyta o prochy. Spotykamy się z nim o 15 w klubie. Więc właściwie po śniadaniu możemy się zbierać. Wspominałaś, że potrzeba ci kawy w dużych ilościach?
Przed wyjściem lepiej jednak warto by załatwić sobie jakieś przebranie. Lepiej nie ułatwiać im namierzania nas.-


W tym momencie ponownie zadzwonił telefon. Trzecie połączenie odrzucił, dość już się nagadał tego poranka.

--------

-Do banku, potem na spotkanie.- Podsumował aktualny plan, wsiadając do taksówki. Miał na sobie obszerne dżinsy i bluzę z kapturem, wszystko pożyczone od ich gospodarza. I czuł się wewnętrznie brudny z tego powodu. -Ale najpierw muszę kupić lepszy ciuch i może zahaczymy o naszego gadżeciarza, to po drodze.
 

Ostatnio edytowane przez vvojtas : 27-10-2010 o 22:18.
vvojtas jest offline