Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 22:35   #6
Aramin
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Gdy po raz ostatni ujrzał miasto w blasku słońca w końcu mógł się przyjrzeć swoim towarzyszom. "Zdecydowanie, jeśli było w nich jakiekolwiek piękno to miało wystarczająco dużo czasu by się ulotnić." - stwierdził z goryczą przypominając sobie katusze jakich doznał podczas pobytu w tym beznadziejnie wiecznym gmachu więzienia. Idąc niezgrabnie w kierunku areny, na której miał go spotkać koniec świata dziękował - sam nie wiedział komu - za to, że te czyśćcowe męki nareszcie się kończą. Rzuciwszy przelotne spojrzenie w kierunku kałuży szczyn skrzywił się. Nie chodziło o sam fakt ujrzenia tego śmierdzącego płynu, ale raczej o dojrzenie w żółtawym zwierciadle własnego, wymizerniałego odbicia:brązowe oczy, które straciły dawny blask, długie kasztanowe włosy niegdyś lśniące i zadbane, teraz posklejane od brudu, wychudzona twarz niepotrzebująca już makijażu bo blada z wymęczenia - to wszystko przedstawiało okropny widok,ach jakże niepodobny był do tego pięknego chłopca złapanego podczas próby podpalenia Wielkiej Biblioteki!

Vincent z trudem przełknął ślinę. Wodząc nieprzytomnym wzrokiem po tłumie elity z niepokojem czekał na swoją kolej. "Ale to wszystko się powolnie ciągnie!" - stwierdził, krzywiąc się na widok wymiotującego towarzysza. Już nawet nie obchodziło go, że i on sam może zostać "upiększony" jakże bogatym wnętrzem towarzysza marnej doli -" Niechże to się już skończy!" - Jęknął w myślach, gdy nagle...

Zamrugał, rozglądając się wokół.
– Kolego, zejdziesz sam, czy mam cię zrzucić?
Słysząc to pytanie odruchowo zeskoczył ze swojego nowego przyjaciela i w tym momencie ugiął się na miękkich nogach widząc rozmiary jakiejś... rzezi? Wciąż pozostając w paraliżującym szoku zdał sobie powoli sprawę, że nie ma pojęcia co się wydarzyło. Jedno było jednak pewne: żyje. Stwierdziwszy, że nie warto zmieniać tego stanu rzeczy skupił się by działać jak jedność z kolesiem, który najwyraźniej wiedział co się dzieje. Podczas baraszkowania pod podłogą szubienicy wychudzony artysta rozglądał się wokół, nie docierały do niego słowa Myverna, ale jakaś część jego umysłu rozumiała skazańca. W końcu Flavius w miarę się ogarnął słysząc nazwę "Dębowa Beczka".
-Bezpieczny przybytek? Mam nieco inne zdanie na ten temat. - niemal roześmiał się mówiąc te słowa. Po chwili był świadkiem atakowania najwrażliwszego męskiego obszaru konstatując, że celem ciosu był Erik. "No cóż, lepiej on niż ja." - stwierdził nie zastanawiając się nad tym fenomenem. Zamiast rozmyślać postanowił podnieść jakiś zabłąkany sztylet, po czym zwrócił się do sentymentalnego koleżki:
-Bardzo chętnie odwiedzę Komendę - jego twarz wykrzywił grymas przypominający uśmiech - Stęskniłem się już za strażnikami, poza tym chętnie odzyskam moje zabawki i puszczę tamten przybytek z dymem. Ale na razie spierdalajmy - skończywszy tę sentencję rozejrzał się uważając by nie wdepnąć w jakieś gówno i ruszył zmuszając biedne ciało do wysiłku.
 
Aramin jest offline