Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2010, 17:39   #22
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Poeta zauważył swego druha i ruszył w jego kierunku mówiąc głośno.
- Ach Gaccio, cóż to była za wyprawa?! I jakież niespodziewane owoce przyniosła! Bowiem wena godna bogów mnie odnalazła. Tak! Mam już pierwsze wersy mojego nowego wiersza. Och...jakiż on będzie piękny jakiż natchniony. Sztuka mnie wzywa!
Cypio entuzjastycznie przytakiwał, zapatrzony w swego bożyszcze, a głowa omal nie odpadła mu od kiwania.
- A sprawa którą miałeś z damami załatwić? - spytał Gaspaccio, zerkając bardziej na obie towarzyszki Romualdo, niż na samego poetę.
Dłoń poety wylądowała na jego klatce piersiowej, a na twarzy wykwitła mina świętego oburzenia. Jak to tak? On właśnie przeżywa moment twórczego zapału, a Gaccio pyta o przyziemne sprawy? Po chwili zaskoczenia jednak, poeta westchnął smutno. Jego druh wszak nie był tak uduchowiony, jak być powinien. Więc lekceważącym ruchem dłoni kwitując sytuację Romualdo rzekł.
- Tak Gacciu, kupiliśmy. Suknie obu pań są.... olśniewające. Czynią z nich promieniejące boginie, które dotykiem swych wdzięcznych stóp zawstydzają ten niegodny ich padół.
- Nie o to pytałem, ale dziękuję za wieści. - odparł Gaccio pocierając palcami skroń i zerkając na panny K.
- I nie tylko nasze - wtrąciła Katrina zerkając na minę młodego szlachcica - Nie poznasz Romualdo jak wystroi się w szatki jakie dla niego wybrałyśmy. Nie wiem czy nie przyćmi on nas swym blaskiem wtedy... Wybrałyśmy dla niego błękit... wszak w błękicie mu tak do twarzy, podkreśla jego oczy i urodę... - dodała i roześmiała się perliście.
Romualdo zamilkł spoglądając na dziewczynę, po czym spąsowiał jak róża. Cypio zaś przymknął oczy, wyobrażając sobie tak cudny widok.
Katrina spojrzała na poetę i zanim zdążyła ugryźć się w język już wypaliła:
- I różu na policzki kłaść mu nie będziemy musiały, bo naturalne kolory mu dopisują. A jaki piękny poemat potem z tego będzie mógł stworzyć, taki, że ho....ho... Sam poczuje przecież, jak to jest być wielbionym przez męskie spojrzenia. I te komplementy, te westchnienia, te propozycje “nie do odrzucenia”... Ech... żyć nie umierać - westchnęła pełną piersią trzepocząc przy tym zalotnie rzęsami. “I te obmacywanki przy nadarzającej się okazji. Może jak będzie miał szczęście to i w pośladek jakiś wielbiciel go podszczypie”, ale tego już nie dodała na głos.
- Tak tak, wena, wena, pomyśl, sanowny Romualdo, co za poematy stwozys, co za dzieła wiekopomne!! - podskoczył Cypio. - Wspaniałe fraski o losie kobiecym, cudowne eposy o bohaterskich ucieckach z oblęzonego miasta, spod oczu smocych, spod pazurów drapieznych dzielnymi ciosami mieca i umysłem sprytnym, AAACH, cóz to będzie za dziełoooo!! - zapiał w zachwycie, wymachując hoopakiem i niechcący strącając kenningowy kufel. - O, pseprasam. A jak wstydzicie się, że to wy w przebraniu niewieścim, choć ja tu nic niegodnego nie widzę, to mozecie napisać ze to Gaccio się psebrał a wyście go bronili. Oooo!!!! O właśnie!! Może obu panów psebiezemy dla zmyłki!? Albo wsystkich w ogóle i kazdego inną bramą puścić?! W zyciu się nie poznają, że ta najpiękniejsa, najbardziej kobieca, w ogóle nie wyglądająca na psebraną to ty!! A nie będziesz się cuł samotny! - zachwycił się genialnością swojego planu, bynajmniej nie dyskretnie.
- Oooooooo mały ma rację - podchwyciła Katrina z błyskiem w oku - ekhem.. ekhem... - odkaszlnęła - to znaczy Cypio ma rację. Gaccia też powinniśmy przebrać w suknię. - zaczęła się uśmiechać promiennie do obserwującego ją szlachcica i przesuwać po nim wzrokiem tak jakby już brała miarę na suknię dla niego. - Nawet już wiem w jakim kolorze sukni będzie mu do twarzy.
-Jak miło, że się o troszczysz o moją urodę.- odparł Gaspaccio i uśmiechnął się dodając figlarnym tonem głosu.- Zabawne jest to, że ja właśnie wyobrażam sobie, w jakim stroju chciałbym cię zobaczyć.
- Oj, a co masz do zarzucenia temu co mam na sobie? - spytała zadziornie dziewczyna i okręciła się wokoło aby zaprezentować swój strój w całej okazałości. - Chyba nie wygląda źle? Choć może powinnam iść się przebrać, jeżeli zaproszenie na kolacje nadal jest aktualne... Zaczęła rozglądać się za bardką, która ulotniła się po cichu. “Pewnie poszła się przebrać. Jak kolacja nadal jest w planach to i ja pójdę. Warto choć raz założyć kreację jaką wybrał dla mnie ten krawiec gaduła i zobaczyć jakie zrobi wrażenie.”
-Nic a nic moja panno...chętnie bym cię jednak zobaczył...- tu zleceniodawca nachylił się i szepnął Katrinie do ucha. Pozostali mogli dosłyszeć jedynie urywane słowa”skąpa”, “koronki”, bielizna”... Dziewczyna jednak usłyszała pełen pikantnych szczegółów opis odważne i niewiele zakrywającego stroju, godnego kurtyzany w buduarze.
- Co jednak nie znaczy, że i ten strój nie dodaje twej urodzie blasku.- mruknął na koniec Gaspaccio. Uśmiechnął się dodając.- I oczywiście chętnie pokażę ci uroki tego miasta przy kolacji.
- W takim razie... pozwolicie, że udam się do swojego pokoju, aby się do niej stosownie przygotować - odparła dziewczyna robiąc w tył zwrot i ruszając w kierunku schodów.
- Cekaj, cekaj! Jak gacie chcesz to ja mogę dać!! - krzyknął za nią Cypio, wywijając parą wyciągniętych z toboła koronkowych majtek, które składały się głównie ze sznurków. - No chyba ze Romualdo w psebraniu tez będzie zmieniał bieliznę, na wypadek gdyby go ktoś macał... Ale ja na to nie pozwolę, o!!! - zreflektował się, wywijając groźnie majtkami. - Znacy się na macanie. Ale w takich łaskach to zimno w dupkę jak fiks, nie rozumiem zupełnie tej mody... - rozciągnął bieliznę między dłońmi, przyglądając się jej krytycznie.
Na słowa Cypio dziewczyna zatrzymała się w półkroku. Odwróciła i popatrzyła na gatki, którymi wymachiwał. - Wiesz tak się im przyglądam i przyglądam i przyglądam i... to chyba nie mój rozmiar, bardziej jednak przydadzą się Romualdo... nie będą go piły w strategicznym miejscu. - po czym posłała ostatni uśmiech do reszty i już beż przystanków podążyła do pokoju.
Machanie majciochami, zauważyła za to mocarna krasnoludka, w koszulce kolczej barwi krwi i tatuażu na ramieniu z napisem “Smokobójczyni” i przebitym mieczem czerwonym smokiem. Przez chwilę patrzyła przekrwionymi oczkami na niziołka, to na egzotyczną bieliznę. Wreszcie czerwona niczym burak na twarzy, podeszła do Cypia, machnięciem dłoni przechwyciła majteczki i z trudem wydukała.- To je moje.
- Taaak? To fantastycnie ze się właściciel znalazł, w zyciu bym go nie odsukał w tak ludnym mieście. Prose - z szerokim uśmiechem Cypio wyciągnął przed siebie dłonie, po czym skonstatował iż są puste. - A. Juz sobie wzięłaś. To dobze, niech ci słuzą w boju i w pokoju. Gdzieś tu jakieś inne były chyba, moze tez są twoje? - jął z entuzjazmem grzebać w plecaku.
Ale czerwona jak burak na twarzy krasnoludka zdążyła sie ulotnić, a Gaccio spytał Cypia.
- Co... ty... majtki kolekcjonujesz? Nie lepiej kolekcjonować właścicielek tej bielizny?
- Eeee, nie kolekcjonuje, same się przyplątały - machnął ręką rozczarowany Cypio. Nie lubił jak nie doceniano jego dobrych chęci. - Wies jak to jest, podrózuje się to tu, to tam, a ludzie są tacy nieuwazni i wsystko wsędzie gubią. To biorę i zbieram, co się ma marnować. Jak się właściciel znajdzie to oddaje a jak nie... dawniej nawet casem ogłosenia na słupie dawałem, ale ludzie są tacy niewdzięcni... To psestałem - kender klapnął na ławie i podrapał się w ucho wyciągniętym z plecaka grzebieniem Katriny.
-Taaa...tylko czemu przy tobie gubią akurat majtki?- spytał Gaccio zabijając czas i nudę. Popijał piwo, podczas gdy zgorszony tak przyziemnymi i wręcz wulgarnymi tematami Romulado obrzucał ich potępiającym spojrzeniem.
- A co, zazdrościs? - Cypio spojrzał wyzywająco na Gucia i bojowym gestem chwycił kufel z piwem.
-Współczuję raczej.- mruknął Gaccio do Cypia, nie przejmując się groźnymi minkami niziołka.
- Nnnno - odmruknął Swiftbzyk, pociągając z kufla. - I słuznie - piekielnie trudno nosić na plecach taki tobół, a znaleźć w nim coś też nie sposób.

Miał wrażenie, że Gaccio nie traktuje go poważnie i zaczął nielubić go jeszcze bardziej niż zwykle.
 
Sayane jest offline