Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2010, 21:47   #39
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Przez chwile zwątpił czy dobrze ocenił czas jaki potrzebuje aby uruchomić tego gruchota. Mimo wszystko szybko dobrał się do alternatora, wymontował i zaczął czyścić. Działał metodycznie, jak to miał w zwyczaju. Usiadł po turecku i przetarł papierem ściernym zaśniedziałe fragmenty. Zdmuchnął brud i opiłki metalu, obejrzał jeszcze raz dokładnie z każdej strony i zadowolony z efektu zabrał się za montaż. Poświęcenie się temu zadaniu miała kilka niewątpliwych plusów. Mógł choć na chwilę zapomnieć, oderwać się od rzeczywistości. Nie musiał z nikim gadać. Miał cel i wszelkie możliwości aby go zrealizować. Teraz liczyła się tylko naprawa tego samochodu. No może naprawa to zbyt wielkie słowo, to co był w stanie zrobić to prowizorka. Auto było zaniedbane i zajechane, wszystkie płyny ustrojowe jakie są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania tego cudu techniki jakim jest silnik, były na wykończeniu. Poziom oleju wołał o pomstę do nieba, płyn hamulcowy od wieków nie wymieniany, płyn chłodzący, sprawdził, to woda. Gdyby tylko miał kilka godzin, doprowadziłby pojazd do stanu używalności. W tych okolicznościach jeśli dojedzie do granicy stanu to będzie cud. Wynalazł jeszcze końcówkę oleju silnikowego gdzieś w stercie bagaży i uzupełnił ewidentny jego brak. To cud że właściciel nie zatarł jeszcze silnika. Skończył.

Stan wnętrza idealnie dostosowywał się do ogólnej kondycji samochodu. Smród papierosów, dziury w tapicerce, brud i wszechobecny kurz. Zwieńczeniem wszystkiego i jakby podsumowaniem albo może jakąś antycypacją tego co się z samochodem stanie była wisząca na lusterku plastikowa trupia czaszka. No pięknie. Przepakował swoje rzeczy na przednie siedzenie. Odpalił silnik i był gotowy do drogi. Mimo warunków cieszył się, że nie będzie miał towarzystwa.

Nie jechali zbyt szybko, warunki na to nie pozwalały. Mark miał czas żeby się poważnie zastanowić nad tym co dalej. Obiecał pomóc Marie, to niezaprzeczalne, uzyskał to czego oczekiwał, szczepionkę, ale... . No właśnie, ale co dalej? Dokąd zmierzali, jaki był plan, nie dawało mu to spokoju, może trochę mniej niż obecność wokoło tylu kobiet, ale tą fobię odganiał od siebie jak złe duchy. Błoga bezmyślność łatwiej przychodziła w towarzystwie muzyku. Sięgnął do schowka, wszystkie stacje radiowe zamilkły, więc pozostało mu mieć nadzieje że właściciel tego padła będzie miał przynajmniej jakieś płyty. Wymacał plastikowy krążek i wsunął do odtwarzacza.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=D5Hv0tsvpyU&translated=1[/media]
- Co to jest? – wyłączył tak szybko jak był w stanie. Gust muzyczny miał zróżnicowany, ale czegoś takiego nie mógł przełknąć. Pogrzebał jeszcze raz w schowku ale nie znalazł nic więcej.
-Cholera – burknął pod nosem.

Droga była zatarasowana przez wrak policyjnego helikoptera. Kiedy motocykle zrobiły nawrót i zaparkowały on już stał za czarnym Land Roverem. Połamane śmigła i powyginane blachy sterczały w poprzek drogi. Na szybie kokpitu mnóstwo krwi, ale dało się dostrzec kogoś żyjącego wewnątrz kabiny pilota. Jakaś, jakaś kobieta próbowała przebić się, wydostać na zewnątrz. Nerwy wzięły górę, pierwszy odruch to wiać, ale został z ręką wyciągniętą ku drzwiom. Ta kobieta wewnątrz krzyczała, wlepiając swój nienawistny wzrok akurat w niego jakby to on był winny całej sytuacji. Chciał się zapaść pod ziemię. Z lasu ktoś wybiegł. Przez chwilę pomyślał o zasadzce, idiotyczny pomysł. Po chwili okazało się, że aż tak bardzo się nie mylił, byli w matni.

Opadli ich jak szarańcza, bezwolne szkaradne postaci istniejące tylko w jednym celu, aby zabijać i pożerać. W pierwszym odruchu nie był w stanie nic zrobić, zresztą nie on był najbardziej narażony. Strzały otrzeźwiły go na tyle aby świadomie obserwować. To było potworne, to jak wyglądały i jak się poruszały. Motocykliści pierwsi przyjęli impet ataku ledwo sobie z nim radząc potem, z dachu humvee rozległ się koncert. Nie na tyle skuteczny aby Mark mógł czuć się bezpieczny. Dopadły do jego wozy, przez przednią szybę widział wyraźnie obłąkańcze oblicza bezmyślnych bestii. Nie rozumiał, ale też nie musiał, jeszcze chwila i dowie się wprost jak to jest być rozszarpywanym na strzępy. Bał się to mało powiedziane, był kurewsko przerażony, wbił się w fotel próbując jak najdalej odsunąć się od zombie wdrapującego się na maskę. Inny dopadł do szyby zostawiając na niej ślad rozmazanej, gęstej plwociny. Trzask pękającego szkła, jego odłamki i ręka brudna i zakrwawiona szarpała go za kurtkę. Od strony kierowcy jeden z nich próbował bezpośrednio i skutecznie dobrać się do Marka. Ten odsunął się z obrzydzeniem wymachując rękoma tak jakby nie chciał dotknąć intruza a jednocześnie oderwać od siebie jego zaciśnięte palce. Wymacał strzelbę, świadomie lub nie odbezpieczył broń i walnął pociągając za oba cyngle. Huk i ciało poszybowało parę metrów dalej z krwawą miazgą zamiast głowy. Drgało konwulsyjnie nieruchomiejąc po chwili, ale tego już Strattonowi nie było dane ujrzeć. Odrzucił strzelbę i odpalił silnik. Ruszył gwałtownie do przodu i zahamował równie energicznie. Pomogło, ten na przedzie poleciał na plecy a drugi przy oknie odpadł od auta. Zbliżały się kolejne, więc wycofał się na tyle na ile miał przestrzeni za sobą i powtórzył manewr, tym razem pod kołami znalazły się dwa ciała miażdżone jego ciężarem. Wyglądało, że na moment opanował sytuację. Akurat w tym momencie, kiedy dwaj motocykliści i ten obcy próbowali ratować kobietę z helikoptera. Co mógł zrobić, jak pomóc, chyba nie było możliwości. Jeśli wysiądzie to go dopadną z drugiej strony samochód mógł być dla niego pułapką, co robić? Gorączkowo myślał jak wybrnąć z sytuacji, przypatrywał się jednocześnie ładował naboje do lufy i kilka do kieszeni. Zrobione. Właściwie stracił poczucie kontroli już w trakcie manewrów samochodem. Działał odruchowo, wiedział, że musi im pomóc, taki impuls, można powiedzieć ludzki odruch.

- Do vana - wrzeszczał podbiegając do grupy ratującej kobietę – szybciej , idą następne

Wycelował i tym razem jednym strzałem powalił nadbiegającego żywego trupa. Źrenice musiał mieć jak po morfinie, adrenalina buzował we krwi, nie miał czasu nawet żeby zwątpić. Dopiero jak ujrzał tą kobietę, to jak się obłąkańczo w niego wpatrywała, kto wie czy krew na jej twarzy i rękach była tam przypadkowo. Zawahał się i stracił impet. Nogi trzęsły się jak galareta, ledwo mógł utrzymać broń, ale pozostał na posterunku cofając się wraz z innymi.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!

Ostatnio edytowane przez Hesus : 30-10-2010 o 14:24. Powód: bez dymu;)
Hesus jest offline