Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2010, 22:16   #163
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Zadowolony był z wyniku spotkania z królem. Nie mógł nie być. Nie dość, że oficjalnie zostali jego poddanymi, obejmując w posiadanie Elandone i okoliczne ziemie, to jeszcze król w niezwykłej swojej łaskawości spełnił ich bardziej osobiste prośby, oszczędzając wiele czasu, środków i problemów. Miał dla niego też prezent, ale po ostatnich słowach króla postanowił wręczyć go dopiero na uczcie. Nie lubił rzeczy na pokaz i zupełnie niepotrzebnych w danych okolicznościach, a wyrazy ich podziękowania powinny do niego trafić osobiście.
Dopiero więc, gdy wszyscy zasiedli przy stołach, zaczynając ucztować, kapłan odwinął materiał z długiego zawiniątka, wydobywając jego zawartość na zewnątrz. Wstał i uniósł broń w obie dłonie. Oczywiście każdy wojownik zdawał sobie sprawę, jak licha była ta zabaweczka i jak nieprzydatna w prawdziwym boju, ale wciąż była bronią i wciąż była godnym podarunkiem dla wojownika od wojownika. A to Wulf wręczył ją, kłaniając się królowi i podając mu podarek na otwartych dłoniach.


- Miał to być dar zapewniający o naszych czystych i nieskalanych intencjach, ale zdaje się, że udowodniliśmy to już w inny sposób. Rapier jednakże wciąż pozostaje prezentem, którego nie możemy zabrać z powrotem do zamku. Przyjmij go więc, panie, aby także coś materialnego przypominało o powracającym do życia Elandone.
Król wsunął dłoń w podsuniętą rękojeść i zręcznie wysunął rapier z rąk Wulfa. Wykonał kilka pchnięć świadczących o sporych umiejętnościach:
- Świetny! - powiedział z lekkim uśmiechem - Doskonale wyważony. Piękna stara robota elfickich mistrzów. Będzie doskonałym uzupełnieniem moich zbiorów. Dziękuję.
Wulf skinął mu głową, tym razem już po żołniersku, po czym błysnął zębami.
- Miejmy nadzieję, że jeśli kiedyś będzie potrzebny, to się nie złamie. Dla mnie jest zdecydowanie za lekki.
Przyłożył pięść do serca w pozdrowieniu i oddalił się na swoje miejsce, gdzieś przez dłuższą chwilę skupiał się na pochłanianiu kolejnych potraw, zapijanych ciemnym ale.

Zaspokoiwszy głód, rozejrzał się po gościach. Wyczuł idealną okazję do porozmawiania o rzeczach, które go interesowały, a Damary nie znał jeszcze praktycznie w ogóle. Mimo, że większość tutaj stanowili Ilmateryci, Wulf doskonale zdawał sobie sprawę, że nie mogli być jedyni. Tempus od wieków pozostawał najpopularniejszą religią wśród dzierżących miecz i kapłan wkrótce wypatrzył człowieka, który symbolem boga wojny podkreślał swoją wagę. Ku niemu skierował kroki, przepijając i tego dnia nie zważając na stosunki, jakie zwykle panowały pomiędzy kapłanami a zwykłymi wyznawcami. Szybko przeszli na swobodny język, a olbrzym zadawał swoje pytanie.
- Jak to jest z obronnością Damary? Jak ktoś atakuje dane hrabstwo to inni lecą na pomoc? Wychowałem się w Cormyrze, tam walczyła niemal tylko regularna armia.
- Tu każdy baron posiada własną armię, a gdy coś zewnątrz zagraża któremukolwiek, wszyscy zobowiązani są do pomocy. Najczęściej także król wraz ze swoimi oddziałami.

- Jak są zorganizowane zbrojne siły? Wspomniałeś o prywatnych wojskach każdego z baronów, nie ma tu ograniczeń ani zaleceń? A królewska?
- Każdy ma własną armię, ale jest też i królewska opłacana z podatków.
- Ile liczy ta królewska i co wchodzi w jej skład? Najemnicy z zewnątrz, wojska mieszane czy rekruci szkoleni od podstaw?
- Główny trzon armii stanowią kapłani i paladyni Ilmatera. Są to doświadczeni jeszcze z wojen z Vaasą żołnierze, oni najczęściej dowodzą oddziałami. Król po wojnie nie rozwiązał armii tylko wykorzystuje ją do utrzymywania porządku w miastach i na drogach. Cały czas szkoleni tez są nowi rekruci, zwłaszcza w zakresie straży miejskiej.
- A jakie formacje wojskowe?
- Głównie piechota, włócznicy. Poza tym łucznicy. Tani w utrzymaniu, łatwiejsi w wyszkoleniu.
- A ciężkozbrojnych? Jaka ilość?
- Krasnoludzki oddział toporników. Trochę też konnicy, zwłaszcza zwiadowców. Będzie tego z kilka setek.


Wulf pokiwał głową, drapiąc się po szorstkim, ale prawie niewidocznym zaroście na policzku.
- Ja zatrudniłem oddział Szarych Płaszczy, a wraz z królewskimi ludźmi mam zamiar zacząć od zera. Widziałem i słyszałem o formacjach zróżnicowanych. Potrzeba do tego ostrego szkolenia, by to wyszło. Połączenie włóczników, łuczników, landsknechtów, magów i kapłanów. Może nawet konnicy.
Uwielbiał mówić o wojsku, taktyce, szkoleniu. O wszystkim, co związane było z wojskowością. Nie sądził jednak, że w międzyczasie dołączy do nich sam król, włączając się do rozmowy.
- Służyłeś w Cormyrze, prawda? Może jest tam coś ciekawego, co warto by podpatrzeć?
Olbrzym nie myślał zbyt długo. W końcu wciąż rozmawiali o wojsku, a on wypił już sporo ale. Mówić więc dość swobodnie.
- Cormyr ma stałą, opłacaną i utrzymywaną przez króla armię. To logiczne, bowiem tam wojna niemal nie ustaje. Purpurowe Smoki to chwalebna nazwa, ale wiadomo jak to bywa. Widziałem jednak ich ciężkich kopijników na równinie. Robią wrażenie. Ale tak na prawdę to nic nowego. Jeśli miałbym coś zapożyczać, stworzyłbym coś na kształt ich Bitewnych Magów. Szkoleni w specjalnych szkołach, doskonale przygotowani do wspierania wojennych działań. No i w pełni posłuszni rozkazom. Przynajmniej przy pobieżnym spojrzeniu, nie wiadomo jak to jest dokładnie.

- Świetny pomysł... warto by pomyśleć nad założeniem takiej szkoły... Tylko skąd brać nauczycieli?
- Na początek wystarczy kilku z różnych żywiołów i kilka osób z talentem... podejrzewam, że każdy mag mógłby być wojennym po odpowiednich ćwiczeniach, bardziej tu chodzi o dyscyplinę i lojalność, jak sądze.
- U nas na szczęście od lat mamy spokój, ale Vaasa jest stałą niewiadomą, a potworów mamy wybór wszelaki. Lepiej być przygotowanym na różne ewentualności.
- Dlatego mam zamiar utrzymać w Elandone stałą grupę, może nie bardzo liczną, ale poświęcającą czas głównie walce lub szkoleniu w walce. Nająłem oddział Szarych Płaszczy, oni podobnie jak mam to w zamyśle, wykorzystują kapłanów i magów jako wspomagających aktywne działania oddziału, a nie tylko walczących na tyłach.
- Doskonałe plany. Widzę że południowo-wschodnia granica Damary bardzo zyska na zmianie właścicieli. Wprawdzie z Implitur mamy bardzo dobre stosunki, ale góry to niebezpieczne miejsce i źródło wiecznych problemów. - - Mimo wszystko miejmy nadzieję, że czasy nie będą burzliwe. Na razie niewiele jest do obrony, znacznie więcej do odbudowania. Są w Damarze kopalnie, prawda? Jak sobie radzicie z ich ochroną, panie?
- Większość kopalni zarządzana jest przez krasnoludy. Oni doskonale potrafią dbac o swoja własność.
- A jaki procent wpływa do Damarskiej kasy? Na ziemiach Elandone kopalnie są trzy, wynajęliśmy krasnoludy, aby spróbować je przywrócić do stanu używalności. Wszyscy jednak wiemy, że rasa ta łasa jest na złoto.

Król pokręcił głową:
- O takich szczegółach najlepiej porozmawiać z panem Korhonenem.
Przypili do siebie raz jeszcze, a potem król poszedł dalej, by porozmawiać z kimś innym.
Uczta trwała jeszcze całkiem długo.

***

Wreszcie zbierali się do wyjazdu. Wulf już od jakiegoś czasu myślał o Elandone, myślał o nim, jak władca. Szybko zrobił przegląd ochotników, klepiąc ich po ramionach czy witając bezpośrednio. Było tylko dwóch prawdziwych weteranów, tych wyznaczonych osobiście przez króla do szkolenia. I pięć sług Ilmatera, dziesiętników, którzy być może utrzymają oddział w ryzach. Kapłan jednak nie widział ich jeszcze jako pogromców ukrytych w lesie hobgoblinów. Ale na to także przyjdzie jeszcze czas.

Przed wyjazdem postanowił jeszcze rozmówić się z królewskim sekretarzem, zadając mu to samo pytanie, które zadał władcy Damary.
- Zawieramy z krasnoludami umowy dzierżawne, odnawiane przeważnie co pięć lat. Są one różne w zależności od położenia kopalń zwłaszcza ich odległości od szlaków i stopnia narażenia na napady górskich potworów, także wielkości i rodzajów złóż oraz ich dostępności.
- Na procent? Jaki mniej więcej?
- Różnie, od dwudziestu do nawet sześćdziesięciu procent.
- Dużo
- Przy sześćdziesięciu to trudno dostępne kopalnie, złoża trudne do wydobycia i miejsca wyjątkowo niebezpieczne. Dzięki temu króla to niewiele obchodzi, gdy pieniądze wpływają do skarbca bez dodatkowych obowiązków.
- U nas są blisko, więcej niż dwadzieścia procent nie dam tym liczykrupom!
- Odległość nic nie znaczy, jeśli nie ma dróg i całą kopalnię trzeba postawić na nogi. A z tego co wiem kopalnie Elandone przestały być eksploatowane dawno temu. Dlatego warto podpisywać umowy czasowe, zmieniające się w zależności od okoliczności. Z tym, że te uparciuchy na mniej niż trzy lata nigdy się jeszcze nie zgodziły. Dla nich czas ma inny wymiar.

Wulf podziękował mu, ściskając dłoń w żołnierskim pożegnaniu.
- Dziękuję za pomoc. I do zobaczenia w przyszłości.

Wrócił do pozostałych spadkobierców, zajmując miejsce przy Megarze i szczerząc się radośnie.
- W drogę!
 
Sekal jest offline