Pytanie Davlamina wywołało u Zabijacza silną falę myślenia. Po chwili odpowiedział
-
Nie tylko jego znam mój drogi, całą jego familię.
Korzystając z doświadczenia młody mag zapytał
- A z kim z jego rodziny się przespałeś? Babcią?
- Może z nim samym?- Dodała drowka.
- Hmph. Tak się składa, że podróżowałem z nim i z jego bratem, oraz siostrą. Z którą się... no wiecie. Takie rzeczy - Trochę się zmieszał, bo jednak mieli racje, ale bynajmniej nie było mu wstyd, o nie.
Młodzieniec znacząco pokiwał głową. Mimo to Raigor nie załapał, że mag chce wiedzieć gdzie mag mieszka. Tak też zapewne będzie już zawsze.
Jednak nagle - cud!
- Aaaaaa, że niby gdzie on mieszka tak? -Brawo, zaczynasz samodzielnie myśleć.
Gdyby tylko mógł to by się dumnie wyprostował, ale nie mógł.
-
Nie wiem.
Nie tego mag się spodziewał, nawet po tym idiocie. Naprawdę.
- Wydaje mi się, czy chcesz złamać warunki umowy?
- Znaczy się nie wiem czy dalej tam mieszka!
- Od razu lepiej. Sprawdźmy zatem, prowadź.
Zabijacz kazał im iść przez wiele krętych, wąskich i dosyć niepokojących uliczek. W końcu wyszli na jedną z głównych ulic. Była ona sąsiednia do tej z, której zaczynali.
-
Trochę się zapomniało, każdemu się zdarza.
Stanęli przed wieżą, wieżą maga.
- To tu. Nie wiem czemu magowie tak lubią wieżyczki, bo wierz mi, to nie jest stereotyp, oni wszyscy mieszkają w cholernych wieżach! - Będziesz miał z pewnością okazję sam go o powód. Chodźmy.
Davlamin zapukał, a drowka stanęła obok rozglądając się, jakby czegoś szukając.
-
Idę, idę, do kurwy nędzy- Rozległ się nagle zmęczony głos
Sztylet postanowił przemówić:
- Jego brat był niezłym kawalarzem i babiarzem (jak ja). Odebrał dla niego dziewoje i się nie bardzo lubią od tamtego czasu. - Co się stało z jego bratem?
-Jak by Ci to... zabiłem go. Tak więc mojej tożsamości lepiej nie zdradzaj. - Dobrze że wspominasz, nie ma co.
Milner nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak ważne jest to, że mag nie dowie się kto siedzi w sztylecie. Gdyby wiedział od razu zakończyłby wspólną podróż z Raigorem.
Drzwi się nagle otworzyły a w nich stanął stary już człowiek.
-
Czego?- Rzekł tak jak zazwyczaj mówił Isavir, gdy waliło od niego alkoholem. On jednak był trzeźwy.
-
Panword Oaklord?- Zapytał Davlamin
-
Taaa - Spojrzał na Nesshkę, dosyć "zimno". Odpowiedziała mu równie mroźnym spojrzeniem -
A wy to kto? Liga Równości Rasowych?
- Tak, tropimy nietolerancyjnych skurwieli i palimy ich na stosie.
Zabijacz ledwo powstrzymał śmiech, miał raczej prymitywne poczucie humoru, jak większość barbarzyńców. Mag uśmiechnął się
-
No to macie cały świat do spalenia. A teraz gadaj o co Ci naprawdę chodzi?
- Jestem uczniem Isavira. - odparł krótko
Uśmiech na jego twarzy znikł raptownie. Stał w drzwiach przez prawie minutę. Dopiero wtedy ustąpił i zaprosił do środka.
-
Stary pedał musi wierzyć w twoje umiejętności, właź.- Spojrzał znów na Nesshkę -
Ty w sumie też skoro trzeba, ale siedź cicho.
Wnętrze wieży było zadbane. W górę wiodły kręte, wąskei schody, prowadziły do pracowni magicznej. Na pierwszym pietrze były rzeczy codziennego użytku. W jednym pokoju była kuchnia i salon. Reszta musiała być wyżej. Drowka usiadła przy stole, a Davlamin obok niej.
Mag zamknął drzwi i zakręcił dziesięć zamków.
-
Dobra młody. Po cholere cię tu przysłał?
-Nie zaprosisz nas na herbatkę i ciasteczko?
- Niech mnie. Isavir cię uczył i kiedykolwiek pozwolił Ci wypić herbatunię?
- To jak mnie uczył pozostanie moją słodką tajemnicą. Cukier rozumiem masz do herbaty?- Po tych słowach mag wstał i ruszył ku schodom.
Wtedy poleciał do tyłu, uderzył plecami w ścianę przy wejściu i zawisł przyklejony do niej około dwa metry nad ziemią. Nesshka próbowała wstać i mu pomóc, ale zastygłą w miejscu pod wpływem innego zaklęcia.
-
Miałeś takiego wielkiego maga za nauczyciela i niczego się nie nauczyłeś? PO - CO - TU - JESTEŚ?!
Davlamin rzucił na siebie Gazową Postać. Stary mag tylko się uśmiechnął i nawet nie przeszkodził mu w rzucaniu czaru, a mógł to zrobić.
Już w formie gazu Milner powiedział
- Można spokojnie porozmawiać, a nie od razu z czarami na człowieka wyskakujesz. Mam sprawę dość ważną do ciebie. Chodzi o Eliksir Wiecznego Życia.
Mag bardzo szybko wykonał parę gestów dłońmi i wyszeptał magiczną formułę. Obok Davlamina uderzyła duża kula magii. Wystrzeliła z siebie dwie mniejsze, jedna uderzyła w drowkę, a druga w gazowego Dava. Nesshka upadła na ziemie, nagle kontynuując swój ruch rozpoczęty przed unieruchomieniem. Davlamin zaś wrócił do swojej normalnej postaci, padł na ziemię, a Panword położył na nim stopę, tak silnie by młody czarodziej nie mógł wstać.
-
Jeden: To mój dom i kiedy bez pozwolenia ktoś po nim się panoszy (chciałeś wejść na górę) to musi oczekiwać takiego rozwoju wydarzeń. Dwa: Na jakiej podstawie mam Ci wydać ten Eliksir? - Nikt nie powiedział że masz mi go dawać. Owszem, po niego przybyłem, jednak w życiu nie ma nic za darmo i dobrze o tym wiem.
- Rozumiem, że chcesz na niego zapracować?
- Brawo
Oaklord zdjął młodzieńcowi stopę z pleców, a Nesshka pomogła mu wstać.
-
Co możesz mi zaoferować?
- Swoje usługi. I świetną potrawkę z kapusty. - Hehe, znam ja ją. Aczkolwiek nie oczekuj łatewgo zadania, twój mistrz trochę mi się naraził, gdy się ostatnio widzieliśmy.
-Nie wnikam w jego sprawy. Co trzeba zrobić?
Oh nie mój drogi. To będzie bardzo jego sprawa, naprawisz to co on zepsuł. - Zapowiada się ciekawie.
-
Widzisz, kiedyś z Isavirem byliśmy blisko. Niemal jak bracia. Jednak po tym jak mój brat został zamordowany przez pewnego idiotę, Isavir zaczął się dziwnie zachowywać. Razem z nim należeliśmy do gildi magów, takie tam, początkujące czarowanie. Wybił całą gildię, a mnie poważnie uszkodził. Potem ukradł mi eliksir Wiecznego Życia. - Hmm. Jak widać znamy różne historie.
- A raczej znamy prawdę i kłamstwo. Oskrarżono mnie o te morderstwa. Odsiedziałem trzy lata w więźieniu, tylko za kaucją uniknąłem stryczka. A gdy wylazłem z więzienia, Isavir na mnie czekał. I właśnie to co zrobił potem musisz naprawić.
- Mianowicie?
- Jak się okazało to też nie on mordował innych magów. Tylko jakiś dopperlganger, wiesz, jeden z tych zmiennokszałtnych co to lubią zabijać i robić żarciki. Nie udało się nam go wytropić. Teraz ty masz to zrobić. - Chwila, czyli Isavir jest niewinny. To raz. A dwa jak mam znaleźć kogoś, kto uciekł kilka lat temu?
- A czy powiedziałem, że uciekł? Wiemy, że jest w tym mieście, jakby uciekł to by go to nie bawiło. Ostatnio podszywał się pod parę osób. Tydzień temu pod panią Elizę Garven, kapłankę Helma. Jest ścigany od paru dobrych lat.
- Wesoło. Jakieś materiały z dotychczasowego śledztwa? Cokolwiek?
- A co ja kurna jestem? Straż miejska? Gość zmienia kształty kiedy tylko chce. Śledztwo trwa tylko w teorii, strażnicy zapomnieli o nim ze dwa lata temu. Od tamtej pory wycina kawały wszystkim w całym Waterdeep. Nie wiem czy kieruje się czymś większym niż dowcipy.
- Jesteś pewien że to on zabił?
- Wyobraź sobie, że pare razy mnie odwiedził i mnie o tym poinformował.
- Możesz powiedzieć coś więcej?
- Tak, mogę. Zostawiał mi liściki z podpisem "JA", w których śmiał się ze mnie i z całego Waterdeep, ja byłem jego pierwszą ofiarą. Potem parę razy przybierał postać moich uczniów i przez nich mi przekazywał wiadomości, a nigdy nie zdążyłem go wtedy zabić, był sprytny.
- Jest jakiś czar umożliwiający mi wykrycie go?
- Gdyby był to już dawno bym go zajebał. Jego iluzja nie jest magiczna tylko naturalna, nie da się jej wykryć przez czary.
- Fajnie...
- Fajnie, fajnie, a teraz ty i czarna dupa w troki i do roboty! - Dobrze, nie będziemy zajmować twojej białej owłosionej dupie więcej czasu.
Gdy wyszli z wieży Davlamin zapytał swoich towarzyszy o ewentualne pomysły. Jedynie drowka wykazała się inicjatywą
- Nie znam tego miasta, ale powinniśmy sprawdzić u tej ostatniej ofiary.
Tak też postanowili zrobić na początku. Jedna jednak sprawa pozostawała nie wyjaśniona: skoro to nie Isavir był winny wymordowania gildii magów to dlaczego Panword powiedział, że Davlamin będzie naprawiał to co Isavir zepsuł?