Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2010, 21:07   #25
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Romantyczna kolacja cz.1

Gaspaccio znał najlepsze knajpy w mieście. I wybrał najlepszą, jego zdaniem, knajpkę do zauroczenia obu pań.
Po drodze do niej, obejmował obie panny w talii, rzekomo co by je nie zgubić. I prawił im do uszu czułe słówka, jak i komplementy. Że prześlicznie wyglądają, że gwiazdy przy nich tracą blask, że oświetla je błogosławieństwo Sune.
Katrina szła obok puszącego się bawidamka i puszczała jego słowa mimo uszu. “Kogucik... jest jak kogucik, stroszy swe piękne piórka i pieje aby zrobić na nas wrażenie.” Jego peany pochwalne nad urodą towarzyszących mu kobiet nie robiły na niej wrażenia. Nie jednego już takiego lalusia spotkała na swojej drodze i nie jeden już obrzucał ją komplementami płynącymi z ust niczym potok rwącej rzeki. Wiedziała do czego te słowa mają służyć, wiedziała, że padają z ust idącego obok mężczyzny na widok każdej ładniejszej zawartości spódniczki. “Czy on nas bierze za naiwne dzieweczki? Jak na razie nie zaskoczył mnie niczym oryginalnym, ciekawe dokąd nas prowadzi i co tam nam zaoferuje. Kolacja... kolacją, ale może być miła, a równie dobrze może być ciężko strawna. Biedak jak w czasie niej tak samo mu się usta nie będą zamykać to sam z głodu padnie.” Przyoblekła lekki uśmiech na twarz i szła nic nie mówiąc, udając że słucha z uwagą wypowiadanych przez mężczyznę komplementów.
Mając dwie tak piękne dziewczęta przy boku Gaccio wkroczył do “Królewskiej Przystani” niczym... król.
A i “Królewska Przystań” nie była zwykłą karczmą. Wejścia do niej pilnowali dwaj krasnoludzcy halabardnicy którzy powitali Gaspaccia uśmiechem i zaproszeniem do środka.
W środku panował luksus. Krzesła obite były pluszem i wymoszczone puchem. Stoliki okrągłe i rzeźbione w motywy rycerskie.
Nadzy od pasa półelfi słudzy, oraz równie skąpo odziane półelfie służki przynosiły do stolików zamówienia.


Czasami przysiadali się do gości...co dało pewnie podejrzenia co do drugiego dna “Królewskiej Przystani”.
Tak jak przemowa Gaccia nie zrobiła na niej wrażenia tak wnętrze karczmy ją zaskoczyło, zauroczyło. Przesuwała wzrokiem z ciekawością po wyposażeniu i po półnagich sługach. Zerkała jak krążą między stolikami obsługując siedzących przy nich gości. Tylko lekki uścisk Gaccia na jej ramieniu sprawił, że podążyła za nim do ich stolika a nie stała w miejscu niczym zamurowana. Idąc za nim raz po raz zerkała przez ramię na jednego z półelfów, którego widok przyciągał jej wzrok. Umiała docenić piękno, nie ważne czy to było piękno drogocennego kamienia, piękno namalowanego obrazu czy też piękno męskiego ciała. Ten chłopak miał piękne ciało, aż poczuła mrowienie w palcach, chętnie przesunęłaby nimi po jego ciele. Miła wrażenie, że krzyczy ono do niej zachęcająco, aby dotknęła i zobaczyła czy jest prawdziwe, czy to nie jakieś fałszerstwo. Po długiej chwili oderwała wzrok od chłopaka i podążyła za Gacciem do stolika.
Poza tym jednak karta dań, którą przyniosła do ich stolika pewna półelfka zawierała imponującą listę potraw. Imponująco drogich. Podobnie się miało z kartą win.
- No to moje drogie...zamawiajcie. -rzekł z uśmiechem Gaccio. Poza atrakcjami dla podniebienia, były tu i podniety dla ducha... Grupa muzyków, która wykonywała skoczne utwory muzyczne, wprost stworzone do tańca.


Gaspaccio zaś był w wyjątkowo dobrym humorze. Co zresztą nie dziwiło. Z jednej strony siedziała przy nim Katrina, z drugiej strony Krisnys. I trzeba przyznać, przyciągały uwagę tutejszych bywalców, równie dobrze jak “służki” obsługujące gości.
Gaccio uśmiechnął się.- Moje drogie...dziś sługą waszym, nie pracodawcą. Wasze życzenia są dla mnie rozkazem...przynajmniej te, które będę mógł spełnić. Co więc moje kwiaty życzą sobie?

Słysząc ostatnie pytanie Gaccia Katrina z nosem w karcie dań wreszcie zabrała głos:
- To ja poproszę... na początek może...hmmm... no niech będzie Sałatka z marynowanej kaczki z malinami, a do niej jeszcze poproszę... Bakłażan zapiekany z kozim serem... i może jeszcze... Wątróbka drobiowa zasmażana z jabłkami podlana czerwonym winem...
Przesuwała palcem po kolejnych daniach i wyliczała:
- i jeszcze... Indyk w ziołach z grzybami leśnymi w śmietanie z kluseczkami i Pieczony filet z kaczki z jabłkami i pomarańczami z zasmażaną czerwoną kapustą oraz Bitki cielęce w pod grzybkowym sosie z kluseczkami kładzionymi i smakowicie brzmi jeszcze Befsztyk z polędwicy z masełkiem ziołowym i może jeszcze... hmmm... hmmm... hmmm... sama nie wiem. Gacciu Ty jako stały bywalec może coś mi polecisz? - zapytała się zerkając z nad karty w stronę mężczyzny - bo deser będzie później prawda?
-To zależy jaki deser preferujesz moja droga. - uśmiechnął się tajemniczo Gaspaccio, zerknął w kartę dań.- No, no...kto by pomyślał, że tak w zgrabnej sarence, jest wilczy apetyt. Co by tu...hmmm.. Węgorz panierowany, z dodatkiem drobno siekanych rydzów z odrobiną białej trufli. Wykwintne danie. Choć osobiście gustuję w trunkach. Wino lodowe jest najlepsze. Zamówię dwuletnie, dla pań polecił bym “Złoty Blask”. Gnomy nie mają gustu jeśli chodzi o jedzenie, natomiast trunki to inna sprawa. W ich piwie gustuje wiele kobiet.
Szlachcic dodał dyskretnie do służki. - Rachunek jak zwykle... na ojca.
Katrina zrobiła żałosną minkę i odparła:
- Ale... ale przecież zaprosiłeś nas na kolację, piwem nawet najwyborniejszym się nie najem, więc czy aby na pewno nie pomyliłeś lokalu? - po czym zatrzepotała rzęsami.
- Moja droga...zamawiaj co chcesz. Pytałaś mnie o radę, to ci jej udzieliłem. -uśmiechnął się dobrodusznie Gaccio, choć w jego oczach były wesołe ogniki. - Jeśli masz ochotę na coś innego, czemu nie?
- Tooo... mooooże, jak Ty tylko tego węgorza polecić umiesz, to może... - rozejrzała się po pomieszczeniu i wskazała palcem półelfa, który przykuł jej uwagę jak tylko weszli - on nam może coś poleci?
- Zanim jego spytamy o zdanie.- Gaccio nachylił się w kierunku dziewczyny, tak że jego twarz znalazła się bardzo blisko jej.- Może zdradzisz mi kwiatuszku, na co masz dziś kaprys, poza jedzeniem?
Katrina ponownie zatrzepotała rzęsami i z niewinnym uśmiechem odparła - W tej chwili to mój brzuszek ma kaprys, na... coś dobrego, więc może jednak najpierw spełnijmy jego kaprysy.
- Na razie tylko zamówienie dla mnie, czyli węgorz i wino. Dla tej pani tamten półelf, na razie... nic ekstra.- odparł szlachcic do służki. Ta skinęła i oddaliła się po drodze zaczepiając “wybranka Katriny”. Podszedł wtedy do stolika i spojrzał na Gaccia, ten wskazał na Katrinę, która mogła się przyjrzeć mu z bliska. Powiadają bowiem, że nie ma piękniejszej rasy, niż elfy...jest to nieprawda.

Dla ludzi i elfów, kobiety z “pięknej rasy” uchodzą za olśniewające. Ale elfy już nie. Zbyt zniewieściałe jak na gust ludzi. Ale półelfy, to co innego. Sumują w sobie drapieżność sylwetki i rysów ludzi i piękno elfów. Takiż i był ten osobnik, o pięknym obliczu i muskulaturze godnej fechtmistrza...i takiej też gracji. Spojrzał na Katrinę i melodyjnym głosem spytał.- Czym mogę służyć, pani?
- Tak sobie zerkam w tę kartę dań i zerkam... i nie wiem na co się zdecydować... chciałabym usłyszeć co polecacie - odparła Katrina uśmiechając się promiennie do stojącego koło niej młodzieńca. - bo Gaccio tylko węgorza potrafi polecić.
Półelf nachylił się na kartą dań, wypinając przy okazji pośladki w pobliżu Katriny, zgrabne męskie pośladki...czego ta nie mogła nie zauważyć. Spojrzał do karty dań i rzekł.- Węgorz to jedno z najbardziej wykwintnych i najbardziej drogich dań. Niemniej każde danie może przypaść do gustu. Befsztyk z polędwicy z masłem ziołowym jest bardzo smaczny, ale jeśli pragniesz pani lekki posiłek dodający wigoru to... ostrygi z kawiorem, są równie dobrym wyborem.
-A ty moja droga Krisnys, na co się skusisz?- spytał Gaccio, zwracając się do drugiej z kobiet.
- Zdam się na wasze wybory, wszak skoro tak dobrze jesteście moi mili opanowani z wykwintnymi jadłami wyższych progów, sama nie wiedziałabym co tu wybrać - Odezwała się po raz pierwszy tego wieczoru Bardka. Jej dotychczasowe milczenie, przerywane jedynie miłymi dla oka uśmiechami, było wywołane pewną dosyć niecodzienną sprawą, a właściwie to jej brakiem. Ale o tym później...
- Apetyt dopisuje nam jednak chyba wszystkim prawda? - Mrugnęła do towarzystwa.
- Zdecydowanie.- stwierdził Gaccio nie precyzując o jaki apetyt mu chodzi.
Katrina tym razem z uwagą oglądała to co prezentował jej tuż pod nosem półelf. Jej wzrok zamiast po karcie dań ze skupieniem przesuwał się po jego muskulaturze. Po chwili oderwała od niego za fascynowany wzrok i zwróciła się do Gaccia:
- To jeszcze do tego o czym mówiłam poproszę tego węgorza i ostrygi z kawiorem... - następnie odwróciła się do stojącego przed nią mężczyzny i podziękowała mu uśmiechem za radę. - a Ty Gacciu na diecie jesteś? Takim maleńkim węgorzem się zaspokoisz? - spytała z ciekawością zerkając na szlachcica.
- Nie wypada mi zamawiać przed damami.-rzekł Gaspaccio, po czym wyrecytował z pamięci potrawy wybrane przez Katrinę, oraz dodał.- Dla mnie wszystko to samo, poza bakłażanem i filetem z kaczki. I poczekaj chwilę.
Obrzucił przystojną sylwetkę półelfa z kwaśnym uśmiechem, westchnął ciężko i nachylił się do Katriny by szepnąć jej do ucha.- Możesz dotknąć, jeśli masz... ochotę.
Dziewczyna zerknęła na niego po czym z wahaniem uniosła dłoń i przejechała opuszkami palców po skórze półelfa muskając ją delikatnie. Przesuwała palcem powoli ku górze delektując się ciepłem jego skóry i siłą drżących pod wpływem jej dotyku mięśni.
- Hmmm... to coś czym można się zachwycić... Chcesz dotknąć Gacciu? Nie każdy może się pochwalić taką sylwetką, jest doskonały... wprost nieprawdo podobnie doskonały...
Nie ruszył. Połelf, z tym swoim uprzejmym uśmiechem, stojąc niczym posąg pozwalał palcowi Katriny błądzić po swej skórze. Choć pewna reakcja na jego ciele była. Gaccio zaś spoglądał na czyny Katriny z ironicznym uśmieszkiem. Po czym szepnął jej do ucha .- Chcę dotknąć...
I korzystając z okazji cmoknął lekko ucho dziewczyny wargami.- ...ale nie jego.
Po czym zaśmiał się.- Cieszę się, że się dobrze bawisz Katrino. Bowiem to najlepsza knajpka w tym mieście. Inne też mają dobrą kuchnię, świetnych muzyków, bądź inne... atrakcje. Ale ta...ta ma je wszystkie.
Dziewczyna roześmiała się słysząc słowa szlachcica i odparła- w myślach zaś dodała “Szkoda, że nadal jednak siedzisz w sakiewce u ojca. Ciekawam co będzie jak Cię od niej odetnie.”
- Wszystko się kiedyś skończy, moja droga.- odparł nieco... melancholijnie Gaspaccio. Spojrzał na dziewczynę i rzekł.- Więc korzystaj póki jest okazja, bo następnej może nie być.
- Korzystam... korzystaaaaaaaam, wszak jak sam widzisz siedzę tu obok Ciebie i czekam na obiecaną kolację. Przy okazji ciesząc wzrok miłymi dla niego widokami... no nie tylko wzrok - dodała na wspomnienie dotyku półelfa.
- Możesz się oddalić.-rzekł Gaccio do półelfa, po czym rzekł.- Ale jak przyniesiesz potrawy, zostań...może będziesz potrzebny.

Półelf skinął głową i oddalił się, zaś szlachcic spytał.- O czym moje panie chcą pogwarzyć, zanim dostaniemy jedzenie?
- Ciekawi mnie... taki z Ciebie bywalec, masz tyle do zaoferowania... więc może nam powiesz co poza smaczną kolacją może nam zaoferować... to miejsce, to miasto... w sumie wieczór jeszcze wczesny, a w naszej karczmie gwarno to i spać od razu nie ma co. Z tego co widzę musisz być częstym bywalcem tego miejsca... - podpytywała dziewczyna rozglądając się ciekawie wokoło.
-To miejsce zaspokaja różne apetyty. Można tu nieźle podjeść. Potańczyć...- tu Gaccio przesunął palcem, wskazując grajków i tańczące pary.- nawet zamówić serenadę do stolika. A nawet maga, który... pokazuje sztuczki i dostarcza nietypowych atrakcji. Niemniej taki mag musi zamówiony z wyprzedzeniem, więc...-spojrzał na Katrinę, splatając dłonie rzekł.- Poza tańcami, karczma dostarcza też rozrywek cielesnych, dla oka i ciała. Można popatrzeć, podotykać... wreszcie posmakować rozkoszy cielesnych. Ja... z racji mej nietypowej karnacji i typu urody, zazwyczaj nie musiałem, ale czasem... zwłaszcza jeśli ma się ochotę na coś więcej, niż jedną towarzyszkę.
- Ooooooooo tańce powiadasz! Wspaniale... już dawno nie tańczyłam. A serenadę... no cóż nie wiem czy Krisnys będzie zadowolona z kogoś wyśpiewującego nam nad głową serenady w czasie posiłku.
- Jak na razie, nie będzie to chyba konieczne. Już po jadle, bardzo jednak chętnie wysłucham repertuaru tutejszego wykonawcy - Odparła z uśmiechem Krisnys - Co do tańców, to ja chwilowo odpuszczę...
- W takim razie...zapraszam do tańca, przed lub po posiłku.- odparł Gaspaccio uśmiechając się do Katriny. Odruchowo przeczesał platynowo blond włosy, ostro kontrastujące z jego ciemną karnacją.
Widząc ruch dłoni mężczyzny i słysząc jego słowa Katrina roześmiała się i odrzuciwszy teatralnym gestem włosy z ramion odparła - To zależy Gacciu ile będziemy czekać na posiłek... ja bardzo chętnie zatańczę czy to przed czy to po nim. Mam nadzieję, że jesteś tak dobrym tancerzem jak mówcą - dodała lekko ironicznie, patrząc mu przeciągle w oczy.
Gaccio nachylił się do jej twarzy tak blisko, że mógłby ją pocałować. Uśmiechnął niemal lisio i rzekł.- Sprawdź mnie więc...Tak dużej porcji, jedzenia nie przygotują za szybko.

Wstał i podał dłoń dłoń Katrinie, w niewątpliwie szarmanckim geście.
- Sprawdzę... sprawdzę, tak kuszącej propozycji nie można odrzucić - odparła dziewczyna ze śmiechem, podała dłoń mężczyźnie unosząc się i dając mu poprowadzić się do tańca.
Umiał... ledwo doprowadził Katrinę, na parkiet, a już jego ręka oplotła ją w talii, a druga chwyciła delikatnie dłoń dziewczyny. Przycisnąwszy ją delikatnie ruszył w tan, prowadząc niczym najprzedniejszy tancerz. Katrina zdawała się być piórkiem w jego ramionach, kręcąc się i wirując do melodii granej przez muzyków. Świat wirował, a Katrina wraz z nim.
Dziewczyna musiała mu przyznać, że tancerz z niego wyborny. Podążając za nim do tańca miała lekką obawę, że taki laluś jak on będzie po prostu obściskiwał ją udając, że tańczy. Jednak zaskoczył ją bardzo. Wirowała w jego ramionach uśmiechając się do niego promiennie. Nie pamiętała już kiedy tak wybornie się bawiła. Taniec z nim był wielką przyjemnością. Trzymając dłoń na jego barku raz po raz delikatnie przy obrotach muskała jego szyje palcami. Czuła również, że pomimo iż nie wyglądał na takiego jego ramiona również były silne. Teraz prowadził ją pewnie mimo iż trzymał delikatnie. - Warto było sprawdzić Gacciu... - wyszeptała w trakcie kolejnego obrotu. - Tancerzem jesteś rzeczywiście wybornym, musiałeś sporo czasu spędzić na parkiecie... Chyba, że to wrodzony talent?
-Trochę talentu...dużo okazji do praktyki, poza tym szermierka jest bliska tańcu.- odparł Gaspaccio, gdy muzyka zwolniła czyniąc taniec spokojniejszym. Uśmiechnął się.- Może i nie jestem doświadczonym najemnikiem jak ty, moja pani, ale w walce nie będę waszym utrapieniem.
Nachylił się do jej ucha i musnął je wargami szepcząc.- No i..przyznaję, że taniec z tobą to przyjemność i zaszczyt.
- Czy nie będziesz naszym utrapieniem to się jeszcze okaże mój panie - odparła dziewczyna przekornie - utrapienia mogą być różne.... Mnie natomiast ciekawi jak to się stało, że to Romualdo podbił serce tej Rudej a nie Ty?
- Sam nie wiem...- odparł zaskakująco smutnym głosem Gaspaccio. Jego spojrzenie również spochmurniało.- Angie... znam ją od dzieciństwa. Wychowaliśmy się razem, przyjaźniliśmy się. Niektórzy wierzyli, że się pobierzemy. A potem zjawił się Romualdo i... jak tylko, go zobaczyła.
Zawirował szybko trzymając w objęciach Katrinę i dodał nieco ironicznie. - Miłość od pierwszego wejrzenia. Ślepa i ... trochę niedorzeczna miłość. Nie pytaj... czemu.- wzruszył ramionami.-... Nie wiem.
Dziewczyna widząc jego minę i słysząc ponury głos od razu pomyślała... “Hmmm... a tu jest <<pies pogrzebany>>, chyba już wiem czemu mu tak chętnie pomagasz ożenić się z inną. Wszak wszedł Ci chyba w paradę...” Po czym przyglądała się dalej z uwagą twarzy młodego szlachcica szukając w niej uczucia do Angie. - A jaka jest ta jego wybranka... ta którą on miłuje? - zadała kolejne pytanie.
- Ona? Miłość Romualda ?- chwilka zdziwienia, zawitała na twarzy Gaccio. Uśmiechnął szerzej. - Po prawdzie, nie znam jej za dobrze. Z tego co wiem...odważna, szlachetna, bardzo miło się... rozmowy były miłe.
Nagle twarz Gaspaccia zbliżyła się do twarzy Katriny, oczy jego patrzyły w jej oczy.- A jak tam, twoje zauroczenia, moja droga. Jest ktoś, z kim będę musiał bić się o twe względy?
Dziewczyna spoglądała w oczy mężczyzny próbując zachować powagę i zapytała zadziornie: - Oooo a masz zamiar się bić jak jest ktoś taki?
- Może... niemniej o serce kobiety, można walczyć na wiele sposobów.- Figlarny uśmieszek i błyszczące oczy mężczyzny, nie zdążyły ostrzec Katriny przed tym co się zdarzyło chwilę później. Gdy Gaccio przywarł swymi ustami, do jej ust w namiętnym, acz krótkim pocałunku.
Odsunął się szybko i rzekł cicho.- Wybacz ten podstęp pani, chciałem ci tylko pokazać, iż walka o serduszko kobiety, nie zawsze jest drogą rapiera.
Katrina uśmiechnęła się i odparła. - Oj pokazałeś Gacciu, pokazałeś, że nie tylko tancerzem wybornym jesteś i nie tylko w tańcu się ćwiczyłeś... Jednak nawet najwyborniejszy pocałunek nie zawsze sprawi, że serce kobiety żywiej zabije...
-Ale i tak, zawsze przyjemnością jest go skraść.- odparł Gaccio, delikatnie odgarniając kosmyk, który opadł na czoło dziewczyny. Posiłek już stał na stole. Takoż i wino zamówione przez Gaspaccia, jak i półelf stojący tuż obok. Ten sam, którego uroda, tak zauroczyła Katrinę.
Czując muśnięcie palców Gaccia na czole Katrina mimowolnie się zarumieniła, ich dotyk podziałał na nią bardziej niż pocałunek skradziony chwilę wcześniej. Zerknęła w stronę stołu i rzekła, aby odwrócić uwagę od rumieńca wpływającego na jej policzki:- Wiem już jakim wybornym tancerzem jesteś, wiem już jak smakują Twe pocałunki... może teraz warto sprawdzić jak smakuje zaproponowana przez Ciebie kolacja....
Gaspaccio jednak zerkając na dziewczynę bardziej niż na kolację, dostrzegł jej rumieniec. I skomentował to słowami.- Wyglądasz uroczo, tak... niewinnie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline