Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 00:46   #166
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
To co mówił królewski sekretarz było jej znane dość dobrze, choć i tak wysłuchała go z uwagą, by nie popełnić żadnej gafy, zwłaszcza, że obyczaje w różnych królestwach różnić się mogły znacznie. Z niepokojem popatrywała na Marie, obawiając się jej występu chyba najbardziej ze wszystkich, zwłaszcza po ostatnim jej wybryku na uczcie. Może ją źle oceniała? Bardka przecież wystroiła się pięknie.
Megara zamiast pięknej sukni, założyła coś co lepiej określało jej status oraz przy okazji profesję - piękną szatę z jedwabiu i magii. Nie był to strój, który określony by został w konwenansach, ale czarodziejka uznała, że jest wystarczająco dostojny.
A tak na prawdę przyzwyczaiła się do niego na tyle mocno, że nie chciała zdejmować nawet na czas audiencji u samego króla.

Nie zmieniło to jej zdenerwowania, chociaż sytuacja nie była dla niej nowa. Przecież w Ravenrock także były różne spotkania, raz nawet przybył władca Luskan, a może to byli kupcy? Była wtedy bardzo młoda, ale przepych, jakim wtedy ich witano zapamiętała doskonale. Teraz nie było aż tak źle, chociaż widok króla i wszystkich tych ludzi wprawił ją w drżenie, które ustało dopiero, gdy zasiadła przy stole. Przez chwilę nawet sądziła, że nie uda się jej wypowiedzieć przed królem swojego życzenia.
Z drugiej strony, była osobą szczęśliwszą. Znacznie szczęśliwszą. Westchnęła, uwalniając nagromadzone napięcie.
- Ach, wreszcie! Jak za starych czasów. Królowie, nadania, dary...
Zupełnie zapomniała o kosturze, który nagle postanowił się odezwać.
- Tak często na nich bywałeś, że tęsknisz?
Cichy, głuchy śmiech skierował na nich spojrzenia przynajmniej kilku osób.
- Raven był KIMŚ! Nie możecie się z nim równać, ale muszę przyznać, że widać postępy. Może nawet się nie będę z wami nudził.
Czarodziejka prychnęła, udając, że uważnie pije ze swojego kielicha, a tu obok nikt nic nie mówi. Syknęła.
- Spróbuj narzekać, a zostawię cię samego! A teraz cicho, jeszcze nie zamierzam cię wszystkim przedstawiać.
- Kobiety! Nigdy nie docenią inteligentnego rozmówcy! - prychnął Walter, ale pod kolejnym karcącym spojrzeniem czarodziejki umilkł i nie odzywał się już do końca przyjęcia.
Zdecydowanie musiała zacząć uważać, gdzie go ze sobą zabiera. Dobrze, że nie odezwał się w czasie przysięgi lub prośby o dary!

***

Ranek był czasem przygotowań do wyprawy. Dar od króla całkowicie ją zaskoczył. On wcale nie żartował! Spłoniła się całkiem, widząc worki pełne sypkiego złota. Inni też prosili o duże dary, ale nieprzyzwyczajona do takich gestów czuła się dziwnie. Większość tego wykorzysta przecież dla swojej przyjemności i nauki, a miała już kilka pomysłów.
Poza tym nie miała zbyt wielu rzeczy. Przybyły dwie księgi, których wciąż nie miała kiedy otworzyć, trochę ubrań, w tym magiczne, którymi chciała zająć się po drodze do Elandone. I to co wcześniej bez problemu wiozła na swojej klaczy i częściowo na jucznym zwierzęciu. Szybko więc była gotowa, patrząc na ogromną teraz grupę i drapiąc Atosa za uchem. O świcie przywołała także Dragomira, o którym zapomniała ostatnimi czasy i podczas tej podróży miała nadzieję mu to wynagrodzić.
Spojrzała na Wulfa i wzięła jego dłoń w swoją, uśmiechając się z taką radością, jaką czuła wewnątrz siebie.
- Zaczynamy... nowe życie.
Zbliżyła klacz do ogiera kapłana i wskazała wzrokiem pozostałych spadkobierców.
- Oby okazało się lepsze od poprzedniego. Jesteśmy tacy różni...
Olbrzym roześmiał się w głos.
- Może i różni. Ale jak on jest łotrem - wskazał na Alto - ona bardką - na Mysz - ten grzecznym tatusiem - na Roberta - a on rycerzem - tym razem na Brana - to ja powoli zaczynam siwieć!
Kręcił głową, przyglądając się formującym się w kolumnę zbrojnym. Rozbawienie cichło bardzo powoli.
- Zapominamy powoli kim byliśmy w tym poprzednim życiu. Teraz wszyscy jesteśmy lordami i tymi, lejdiami.
Meg spojrzała na niego dziwnie, a odezwał się Walter.
- Jeden zamek rządzony przez sześciu ludzi, w tym sporo z gminu, a także przez jednego ducha. Radujmy się! Będzie co oglądać.
Czarodziejka była pewna, że słyszała odgłos pocierania dłoni, geście wielkiej uciechy.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 30-10-2010 o 01:26.
Lady jest offline