Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 05:03   #46
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Tygrys widząc jak czarnoskórzy się naradzają miał nieodparte wrażenie, że kłócą się o wszystko co możliwe, oprócz pomysłu zaprowadzenia go do ich wioski. Nie mniej jednak, czekał cierpliwie. Wszak w ich wiosce może znajdować się ktoś bardziej rozumny, a przynajmniej na tyle rozumny, żeby zrozumieć co mówi. Dodatkowo w wiosce będzie pewnie więcej robotników.. znaczy się ludzi, który bardzo chętnie mu pomogą szukać księgi. A jeśli nie będą chętni? No cóż, wtedy trzeba będzie zastosować inne metody, aby uświadomić im jak bardzo są chętni do pomocy. Poza tym będzie ich tam pewnie więcej, czyli szybciej się uwiną z robotą.
Kiedy w końcu doszli do jakiegoś wniosku, co można było stwierdzić po znacznym uciszeniu się tutejszej ludności wreszcie jeden z nich podjął jakieś konkretne działania. Dodatkowo były to w pełni oczekiwane działania w postaci wyruszenia do.. miejmy nadzieję ich wioski. Lub według Diritha - lepiej niech zaprowadzą do swojej wioski bo drugi raz tłumaczyć nie zamierza.

Na szczęście po paru chwilach dało się zauważyć jakieś chaty lub lepianki, czy też inne zabudowania świadczące o tym, że ludzie dobrze zrozumieli przekaz rozrysowany na piasku.
Idąc spokojnie za przewodnikami likantrop oglądał uważnie wszystkie mijane budynki zastanawiając się ilu tu może mieszkać ludzi i jak szybko uda im się odnaleźć to czego szuka... Tutaj dobyło się z brzucha tygrysa ciche burczenie.. albo zorganizować coś do jedzenia. Wszak po walce z krakenem nic nie jadł, w dodatku prawie od razu po ocknięciu się ponownie przemienił się w jedną ze swoich form co tylko sprawiało, że stawał się coraz bardziej głodny.
Jednak mimo to mroczny elf nie przeoczył kocich, czy też tygrysich motywów znajdujących się w wiosce.
- No, i to też mi się podoba. - mruknął cicho pod nosem idąc z dumnie wyprostowanym łbem i uśmiechem na pysku.
Kiedy zaczęło się zamieszanie zaczął rozglądać się jeszcze uważniej i dostrzegł jednego gościa ubranego trochę inaczej niż inni, mogącego być tutejszym wodzem. Sytuację tę szybko potwierdził inny typem idący w dziwnych podskokach, których nie powstydziłby się żaden szanujący się szaman. Obydwoje wyżej wymienieni szybko zaczęli coś konsultować ze sobą, czyli na pewno to oni stali na czele tej wioski i jak to w takich przypadkach bywa, to oni pewnie byli tutaj najmądrzejsi i mogli trochę więcej zrozumieć z mowy Diritha niż wcześniej napotkana grupa ludzi.
Jednak zanim drow miał okazję przemówić, szaman okrzyknął go mianem jakimś szaimą i zaczęły się jakieś plemienne tańce. Nie żeby to mu przeszkadzało, ot jeśli dzięki temu żwawiej będą wykonywać polecenia, to niech go tak nazywają.
Zdziwiła go jednak nieco paniczna reakcja niektórych ludzi, jednak to nie miało teraz większego znaczenia.
Dirith opatrzył przez chwilę na to co zaczęli wyprawiać lokalni mieszkańcy, po czym zdecydował się w końcu przejść do rzeczy i spróbować załatwić to co miał tu do załatwienia. Podszedł więc do człowieka wyglądającego na wodza i zaczął spokojnie mówić.
- Ty jesteś wodzem tej wioski? Całkiem nieźle urządzona szczerze mówiąc. Ale może by tak czas urządzić małą ucztę? Bo jestem dość mocno głody. - kończąc uważnie się mu przyglądał aby stwierdzić, czy w końcu trafił na kogoś potrafiącego zrozumieć co mówi.

- Ooo! - szaman chyba co nieco skumał. - Szaima mówić!!! Szaima wielki!!! - przez moment odwalał znowu swoje szamańskie tańce radości po czym skonsultował się z wodzem. - Uczta dla Szaima, tak!
Wódz skinął na kogo trzeba i paru mężczyzn pobiegło czym prędzej po jakieś żarełko, zdaje się.
- Świetnie, a wiesz gdzie znajdują się inne osady, a najlepiej jakieś miasto?
Szaman słuchał uważnie, jak natchniony. Chyba rozumiał co drugie słowo, ale zawsze coś.
- Osada tu - wskazał ręką wokół. - Drugie plemię tam - wskazał w las. - Witać w nasza osada, Szaima, my czcić!
- To dobrze. - odparła tygrys z uśmiechem prezentując zestaw kłów. - Chciałbym waszą wioskę poddać jednej próbie, jednak póki co wydaje mi się, że teraz byłby najlepszy czas na wyprawienie jakiejś uczty.
- Uczta, tak! -
zapewnił i ponaglił wodza, ten ponaglił pachołków itd itd.
Dirith pokiwał więc z zadowoleniem głową widząc, że wszystko idzie zgodnie z planem, a przynajmniej najpierw będzie wyżerka i nabierze sił do przekonywania swych wyznawców do wypełnienia jego próby, jeśli ci nie zamierzaliby zrobić tego po dobroci.
Zatem na chwilę obecną nie pozostawało nic innego jak poczekać na rzeczoną ucztę. Czarny kot podszedł więc do wykutych w skałach tygrysich kłów, obejrzał je spokojnie po czym skoczył na skałę znajdującą się obok i odbił się od niej wskakując w ten sposób na wyrzeźbiony pomnik. Stojąc wyprostowany rozejrzał się dokładnie po horyzoncie chcąc zobaczyć czy nie ma w zasięgu wzroku czegoś ciekawego. Nie był to może najwyższy punkt w okolicy, jednak zawsze coś możne się udać zauważyć.
Kiedy już było to z głowy położył się spokojnie i nie mając nic lepszego do roboty oglądał tańce tubylców w oczekiwaniu na jakieś jedzenie.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline