Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 08:52   #90
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Yavandir i Peter d'Orr

Yavandir popatrzył po kompanach i zapytał:
- Spierdalamy?
- Spierdalamy - odparli zgodnym chórem i zabrali się za wiosła.

Peter w najmniejszym stopniu nie dziwił się tej decyzji i najmniejszym gestem nie zaprotestował. Ich łódeczka w porównaniu z tamtą...
W gruncie rzeczy nie było nawet co porównywać. Tamci mieli wielką łódź na sześć par wioseł, z czego pięć par się poruszało. Wysokie burty zasłaniały widok, ale i tak można się było domyślić, że parę osób, prócz wioślarzy, tam przebywa.
- Widziałem kiedyś tę łódź - powiedział Hironim cicho - jakem u duPontów w porcie raz był. Wioślarzów tam dwunastu, a wszystkie pod pokładem siedzą, co całą łódź pokrywa.
Gdyby mieli katapultę, albo balisty ze dwie, to by mogli spróbować powalczyć. A tak... Próba odbicia lorda byłaby tylko dość skomplikowanym sposobem popełnienie samobójstwa.

Yavandir, cicho acz z uczuciem, przeklinał pomysł z całą wyprawą słowami, które wywoływały podziw nawet u obeznanych z tematem wojaków. W końcu zamilkł.
Spojrzał z wyraźnym brakiem sympatii na barkę duPontów i sięgnął po łuk. Owinął strzałę jakąś szmatą. Przygotował jeszcze trzy takie, potem powiedział:
- Skrzesać mi ognia! Tylko szybko.
Kosma, który widać nie tylko kłusować i skradać się potrafił, sięgnął po krzesiwo. Czy kawałki materiału były czymś nasycone, czy też szczęście dopisało, w każdym razie ogień wnet wesoło zatańczył na szmatach.
- Trzymaj! - Elf wręczył Kosmie trzy strzały. - A reszta uważać! Nie kolebać łodzią.

Ognisty pocisk zatoczył wdzięczny łuk i wbił się w pokład łodzi duPontów. Najwyraźniej nie zgasł, bo dobiegły stamtąd okrzyki przerażenia, niosące się po wodzie na tyle daleko, by dotrzeć do uszu Petera.
W ślad za pierwszą strzałą podążyły kolejne. Jedna wbiła się w burtę i zgasła, ale kolejne zakończyły swój lot tam, gdzie powinny.
Yavandir uśmiechnął się z ponurą satysfakcją.
- Może zaczną nas gonić... - powiedział z wyraźną nadzieją w głosie.
To zdanie nie wywołało wielkiego entuzjazmu. Wizja starcia z barką pełną żołdaków duPonta nie spodobała się małej jakby nie było osadzie łódki.
- Zanim oni rozruszają swoją łódź, to będziemy na lądzie - uspokoił żołnierzy Yavandir. - Jak będą lądować, to sobie postrzelamy do nich jak do kaczek. A potem w konie i niech nas gonią...
Odpowiedziały mu pełne zrozumienia i radości spojrzenia.
 
Kerm jest offline