Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 10:20   #21
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Prom prowadzony wprawną ręką majora Nowaka mógł rozprawić się z odzianymi w skafandry szturmowe napastnikami. Mógł, bowiem nie był zupełnie wrażliwy na ich atak o ile nie wyposażono ich w najcięższą broń Marines lub wyrzutnie rakiet. Takiej jednak nie dźwigali. Nie byli przygotowani na starcie z jednostkami latającymi, szli wyraźnie opanować statek i uwolnić go od zbędnego balastu pasażerów. Popełnili niewybaczalny błąd i kilku z nich już za to zapłaciło. W chwili, kiedy major Nowak poderwał prom w górę i włączył na ćwierć mocy promień ściągający cum holowniczych do grona wcześniejszych pechowców dołączyło kilku kolejnych. Kamery, które szybko wychwyciły ruch w przyczepionych do łap lądownika skafandrach, pokazały przerażone twarze skryte za kloszami z armplastu, krzyczące coś do mikrofonów. Niedawni napastnicy nie myśleli już jednak o ataku. Desperacko próbowali się uwolnić od mocującej ich w miejscu siły. Myśl o podróży w przestrzeń w takich właśnie warunkach musiała napawać ich przerażeniem, bowiem nie było niczego gorszego dla człowieka, niźli samotna śmierć w przestrzeni. Odnalezienie zaś człowieka wyrzuconego w przestrzeń, nawet z w pełni działającym transponderem, do łatwych nie należała. Musieli się tego bać jak cholera, bo krzyczeli i odrzuciwszy broń próbowali odpinać klamry skafandrów, mocowania, czy podważyć jakieś zabezpieczenia na podwoziu promu, do którego sięgali.

Głupcy.

Nowak obrócił prom do poprzedniej pozycji świadom tego, że w ciasnym hangarze złożone skrzydła promu niemal dotykają konstrukcji i takie manewry są zwykłym szaleństwem. Obrócił prom i wyłączył kamery pozwalając w miejscu przerażonych twarzy skrytych za armplastem pojawić się kontrolnemu sygnałowi. Po czym posadził prom. Nie poczuli nic. W chwilę po tym włączył cumy ponownie zwiększając jednocześnie moc silników i cum. Do trzech czwartych ciągu mocy. Tyle, że teraz nie były to silniki manewrowe. Eksplozja pasażerskiego liniowca była kwestią kilku sekund i świadomość tego dotarła do wszystkich. Zwłaszcza, że byli wewnątrz hangaru tego ostatniego.

- Co robisz!? – krzyknął Steiberg zapięty pasami z przerażeniem obserwujący przez armplast kokpitu rozszalałą na pokładzie hangaru falę zniszczenia, która stapiała ściany kolejnych grodzi, ognistymi eksplozjami niszcząc kolejne grodzie i działy. Żaroodporne kamery pokazywały wszystko na kilku monitorach. Nowak nie przyglądał im się wcale. Albert mamrotał coś na transportowym łóżku. To mogły być słowa modlitwy.

- UWAGA! ZAGROŻENIE EKSPLOZJĄ! POWTARZAM! ZAGROŻENIE EKSPLOZJĄ! NATYCHMIASTOWA EWA…

Co tak naprawdę radził komputer pokładowy pasażerskiego liniowca pozostało na zawsze tajemnicą, bowiem prom zwolniony nagle z pracujących już na pełnej mocy cum holowniczych wystrzelił niczym pocisk przez wylot hangaru lecąc z pełnym ciągiem prosto ku wielkiemu frachtowcowi…

Eksplozja, która ogniście plazmową kulą rozlała się za rufą mknącego promu pochłonęła ich w jednej chwili wstrząsając maleńkim stateczkiem w faerii turbulencji. Rosnący im gwałtownie w oczach „frachtowiec” nie czekał aż fala uderzeniowa uderzy i w niego. Tak bliski wybuch jednostki mógł pochłonąć i jego, jeśli by w porę nie zareagowano. Jednak ktoś, kto dowodził tą jednostką znał się na rzeczy. Wiedział co czynić. Lecący pełnym ciągiem prom w jednej chwili ujrzał skrzącą się zielonkawym blaskiem tarczę ekranu, który „frachtowiec” postawił wzdłuż całej swej burty. Ekranu, który choć ograniczał percepcję sensorów w przestrzeni poza ekranem, pozwalał mieć nadzieję na uniknięcie efektu zderzenia z falą uderzeniową.

Prom tej nadziei nie miał. Na pełnym ciągu wszedł prowadzony pewną ręką majora Nowaka tuż pod ekliptyką tarczy omijając dosłownie o kilometry energetyczną tarczę. Tego manewru powtórzyć by się nie dało, tego Steiberg był pewien. W zasadzie to była to tak wariacka próba, że nie dziwił się temu, iż Nowak leciał na RU-2. Dla takich jak on wojskowych prawdopodobnie wymyślono to miejsce. Inna sprawą, że w tej chwili dziękował losowi, że to właśnie Nowak siedzi za sterami.

„Frachtowiec” przemknął im przed oczyma w ułamku chwili, ale i tak zaobserwowali wszystko to, czego nie było widać z pokładu pasażerskiego liniowca. Otwarte ambuzy z wystającymi mechanizmami dział plazmowych, wyrzutni rakiet i laserów, przy których uwijały się ekipy remontowe maskując je maskownicami. Lub raczej zwijały, próbując szukać ocalenia przed falą uderzeniową, która lada chwila miała wstrząsnąć przestrzenią docierając do ściany tarczy. Rajder, bo że „frachtowiec” był wojskową jednostką nie mogło być wątpliwości, uzbrojony był tak, że nie powinien obawiać się starcia z krążownikami. A za przeciwnika miał prom, który nie był wyposażony w żadne uzbrojenie. To tłumaczyło czemu nawet tak szalony osobnik jak major Nowak gna na złamanie karku starając się wykorzystać eksplozję, która musiała odwrócić uwagę załogi rajdera. Gdyby ten wziął ich na celowniki radarów celowniczych i aktywnych sensorów ich żywot nie wart byłby funta kłaków.

Przemknęli pod rajderem i osłonięci jego masywny kadłubem pomknęli w przestrzeń. Wiedząc, że prom pozwala im tylko na podróż wewnątrz systemu, nie dając szansy na jego opuszczenie. A system najwyraźniej miał „gości”, którzy nic sobie nie robili z rozlokowanej na jednej z planet bazy wojskowej. Która w chwili obecnej, jeśli nie liczyć koloni górniczych w odległym pasie asteroidów, zdawała się ich jedyną nadzieją na przetrwanie…


.
 
Bielon jest offline