Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 11:01   #119
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Kiedy poczuł to wielkie gówno które siedziało za drzwiami, poczuł się strasznie nieswojo. Całe zdecydowanie, prysło niczym za sprawą magicznej runy. Z Egzekutora, stał się w sekundach na dobrą sprawę bezbronnym cywilem. Ostatkami skupienia jednak złapał za granat gotowy do rzutu i sięgnął po klamkę ma srebrno-ołowiane pestki.


Emma, widocznie też wiedziała co tam siedzi, bowiem od razu cofnęła się w przerażeniu od drzwi. Za to widząca to Żagiew, z charakterystyczną dla niej nonszalancją przyglądała się temu, niezdecydowaniu. Pewnie w myślach psioczył i złorzeczył im, a na pewno Egzekutorowi.
Ten typ tak miał. I nie było się czemu dziwić.
- Szczęść Boże Panienko. Ministerstwo się kłania. Możemy porozmawiać? – zagadnął do osoby po drugiej stronie drzwi William.
W tym czasie Emma szepta jeszcze coś Żagwi do ucha, ale Egzekutor nie słyszał co. Mimo wszystko super adrenalina napływa sobie do żył. Southgate na te szepty, pokiwał tylko głową.
- Jakie ministerstwo? – padło z drugiej strony drzwi.
- Aaa…, proszę mi wybaczyć moją niekompetencje. Ministerstwo do spraw cudzoziemców. Czy mam przyjemność z właścicielką lokalu? – wypalił z grubej rury Żagiew. Aż Egzekutorowi opadła szczęka. Nisko, aż do samej podłogi.
- Tak, a o co chodzi? – dziewczyna okazała się jednak mądrzejsza od Williama.
Co pewnie nie było dużym wyzwaniem…
- Z naszych informacji wynika, ze przechowuje Pani u siebie nielegalnych imigrantów. Przybyliśmy, aby to sprawdzić. Jeżeli to jednak nieprawda, to sprawdzimy Pani lokum za pozwoleniem i juz nas nie ma. – Żagiew cały czas brnął w tą farsę.
”Co za idiota…” – przeszło przez myśl Egzekutorowi.
Emma wyraźnie też sądziła podobnie, bo patrzyła na Williama z niemałym zdziwieniem.
- Zaręczam, że nie ma tutaj żadnych nielegalnych emigrantów. A jeśli faktycznie jest Pan tym, za kogo się podaje, proszę wsunąć legitymację pod drzwiami.
- Ależ proszę uprzejmie - zaczął gmerać przy płaszczu, równocześnie dziwnie gestykulując na nogi Egzekutora. Ten popatrzył na nie.
”Co, pobrudziłem się?” – zastanowił się nad gestami Żagwi. Ale po chwili kobieta podniosła legitymację Williama i cały misterny plan Southgate’a spalił na panewce.
- To ja znikam – powiedziała pocichutku Emma i jeszcze mocniej się cofnęła.
- Ministerstwo regulacji? A to nawet się dobrze składa. Czekałam na was. Proszę. – dziewczyna podniosła odznakę. Ale nie takiego zachowania się spodziewał. Mimo wszystko liczył, że łak pójdzie na współpracę.
- Panie przodem – powiedział Egzekutor wskazując na Emmę. Kary godny błąd.
- Sam jesteś sobie “Pani”, baranie. – uratował sytuację Willi - Pani wybaczy ta farsę, ale założyłem się z kolegą. Strasznie nudna ta robota... – mówiąc to Żagiew wchodził do mieszkania łaka.
Niestety, pierwszych gryzą łaki.

Fala krwi z brzucha Williama chlasnęła na drzwi i ścianę mieszkania loupa. Egzekutor jakby dostał kopa od swojej adrenaliny. W jednej chwili cała niepewność i wahania, znikły. W ułamkach sekund do mieszkania wleciał granat, za nim dwa pociski. Ale kobieta była już na klatce schodowej i chciała zrobić Egzekutorowi, to co przed chwilą zrobiła Williamowi.
Wybebeszyć go…
Ślady po kulach zaczęły zasklepiać się. Oczy łaka goreć ogniem… Może Xaraf nie był demonologiem, ale wiedział z kim mają do czynienia.
I cholernie mu się to nie spodobało.
Nie miał nic przeciw demonom. To nie była jego broszka. On bił po łbach wszystko co inne, co ma materialne korzenie. Nie mógł skrzywdzić piekielnego pomiota.
Do Firebridge’a sunęła z szybkością mrugnięcia oka, zakończona szponami łapa tej łakowej demoniszczy. W ostatniej chwili odskoczył plecami w dół schodów, spadając na klatkę niżej na łeb, na szyję. W locie wykrzyknął tylko:
- PARALIZATOR!, a w myślach dodał ”Do kurwy!.
Ale nim jeszcze skoczył, widział jak Emma zaczyna wrzeszczeć.
”Panikara…” – pomyślał.
Ale gdy wylądował, krzyk sprawił, że stracił przytomność. I całą super adrenalinę w żyłach. W ułamku sekund. Coś niezwykłego. Niezwykle śmiesznego.
A więc tak ona walczyła. Ludzi zagadywała na śmierć, a demony zakrzykiwała?
Moc naprawdę groźna.

- Firebridge ! Chodź tu do cholery! Pomóż Southgatowi! – wyrwało go z krótkiego snu, ostre polecenia Emmy.
Podniósł się, po ostrym kacu. Podszedł do Williama.
Ahh… Gdyby miał tylko jakieś ziółka, mógł by zrobić z nich jakiś prowizoryczny lek. Taki jak robiła jego matka. A jeśli o pierwszą pomoc chodzi, był w tym kompletnym cepem. Jedyne co zrobił, to ustawił Williama w pozycję ustaloną.
Zauważył na szafce w przedpokoju demona, jakąś roślinę. Wiedział od razu, że jest to Noni. Tropikalna roślina, której owoce dają sok który łagodzi wszelkie dolegliwości. Nie czekając i nie zwracając uwagi na Emmę, Xaraf chwycił kilka owoców z niewielkiego drzewka. Rozciął je bagnetem i przyłożył do ran Żagwi.
Chociaż tyle mógł zrobić.

Gdy usłyszał karetkę, wziął Żagiew na ręce i zniósł go na dół. Widzący to kierowcy karetki, zatrzymali się prawie w miejscu i wyskoczyli jak oparzeni z noszami.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline