Stwór był zaskoczony obecnością innych osób w jego sanktuarium. Jeszcze bardziej zaskoczył go ostrzał z bełtów. Raczej mało skuteczny. Z trzech kusz, trafiły dwie, półorka i niziołka. Z czego żaden z bełtów nie zdołał poważnie ranić bestii. Utkwiły zbyt płytko.
Półork rzucił się w kierunku barghesta z wysoko wzniesionym toporem. Tuż koło ucha Thorga przemknął srebrny pocisk... To sztylet Greenbo. Ten sam którego darował mu barbarzyńca kilka chwil temu. Ostrze wbiło mu się barghestowi w bark. Ryknął głośno z bólu, i kolejny ryk towarzyszył rozpryskowi kwasu z fiolki rzuconej przez Dariosa, który ochlapał bestię. Potwór zaczął się unosić w powietrzu w górę, ale nie zdążył wystarczająco szybko... Ur’Thog skoczył. Topór wbił się z impetem w ciało bestii, sam półork zawisł na potworze powodując jego dekoncentrację.
Potwór upadł na podłogę i na półorka, pazury raniły jego bok, paszcza zacisnęła się na przedramieniu barbarzyńcy. A Ur’thog rąbał kark potwora próbując mu głowę odrąbać.
Przetaczali się po podłodze walcząc ze sobą. Posoka krwawiła z ran, a kwas Dariosa wżerał się w rany potwora.
Elf i niziołek nie bardzo mu mogli pomóc, gdyż mogliby przypadkiem ranić i jego.
Wreszcie rozległe rany i sprawiły, że barghest słabł, a półork powoli uzyskiwał przewagę. Zacisk zębów na przedramieniu barbarzyńcy a słabł, z rany powiększanej uderzeniami topora tryskało coraz więcej posoki.
Jeszcze jeden cios i...ciało potwora przygniatające barbarzyńcę zwiotczało. Blask w jego oczach zgasł. Bestia zginęła, a Ur’thog wygrał.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |