Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 22:25   #27
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post Buki cz.1

Gdy para tańczyła, do bardki podchodzili mężczyźni, młodzi i przystojni. Parka bliźniaków, o długich ciemnych włosach. Zapytali kobietę, co tu robi sama. Czy uczyniła by im ten zaszczyt przysiadnięcia się do jej stolika.
- Nie jestem tu sama - Odparła Krisnys z rozbrajającym uśmiechem. Miała drobny moment dla siebie, pozostawiona samopas, a tu takie coś... gdyby nie pewien fakt, bardzo, bardzo jej by to było na rękę. Tym jednak razem wygrało zupełnie inne pożądanie.
- Wybaczcie panowie, jednak nie teraz. Może później - Starała się zrobić zawiedzioną minkę, co nawet dobrze jej wyszło.
Gdy dwóch przystojniaczków już się oddaliło, sięgnęła do pół swej sukni, po czym wyciągnęła z niej małe zawiniątko, a na ustach Bardki pojawił się wielki uśmiech.

Gasspcio wziął dłoń Katriny w swoją i delikatnie ściskając doprowadził do stolika uginającego się pod potrawami. Które niewątpliwie były bardzo smaczne. Tutejsi kucharze znali się na swej robocie. To trzeba było im przyznać. Gaspaccio powoli pałaszował kolejne potrawy, ostrożnie też racząc się winem. Nie bez powodu. Bo choć było wyborne, to było też mocne.
Gdy Gaspaccio wraz z Katriną powrócili do stolika, Krisnyns przywitała ich wyjątkowo szerokim, dziwacznym uśmiechem, oraz dziwnie szklącymi się oczami. Na czubku jej nosa znajdowała się zaś dziwna drobinka białego proszku... I szeroki, wręcz rozmarzony uśmieszek zdobił jej twarz.
Katrina ze smakiem pochłaniała powoli kolejne potrawy. Przymykała przy tym oczy zachwycając się ich niebiańskim smakiem. Od czasu do czasu unosiła kielich do ust, jednak jej usta tylko moczyły się w nim, wiedziała, że nadmiar wina nie służy niczemu dobremu. Po chwili odwróciła się w stronę półelfa i poprosiła: - Wody bym poprosiła do tych potraw... - i zerknęła na niego czy dosłyszał.
Sługa oczywiście dosłyszał, skinął głową z uśmiechem i oddalił się powoli, każdym ruchem prezentując swe idealne ciało. Gaccio nie miał aż takich oporów przed winem, choć pił mniej, niż się można było spodziewać. Pomiędzy jednym, a drugim kęsem posiłku spytał.- To na co panie mają ochotę po tym posiłku. Albo... o czy chcecie porozmawiać, moje kwiaty?
- Na deser -
odparła Katrina z przymilnym uśmiechem.
-Co na deser?- spytał Gaccio, nie przerywając jedzenia potrawy.
- Zaskocz nas czymś... - odparła dziewczyna z niewinną miną.
Bardka nie zajadała się za dwóch. Ona, mówiąc wprost, obżerała się co nie miara, wychylając również jeden kielich wina za drugim. Do tego z kolei, aż dwa razy głośno jej się odbiło, co skwitowała grzecznym przystawieniem do ust dłoni, lecz zamiast typowego “przepraszam” raczyła towarzyszącą jej parkę z powodu owych odgłosów głośnym chichotem.
Gaccio wypił kielich wina, klęknął przed Katriną i rzekł z uśmiechem.- Wyjdziesz za mnie?
- A pierścionek gdzie? I kwiaty... i muzyka? Tak przy tłustej kaczce to takie... mało romantyczne -
odparła dziewczyna z zawodem w głosie.
Gaccio usiadł z powrotem na krześle i rzekł żartobliwie.- Prosiłaś o zaskoczenie, nie o romantyzm....ech... zawsze jest jakieś ale...- mrugnął okiem zaznaczając, że oświadczyny były żartem. Splótł dłonie razem.- ...Mogę cię zaskoczyć na wiele sposobów Katrino. Ale nie każdy mógłby być dla ciebie przyjemny. Opowiedz mi co lubisz, a ja...dobiorę rozrywkę do twych gustów.
W tym czasie wrócił półelf niosąc zamówioną wodę i postawił dzbanem przed dziewczyną.
Katrina zerknęła na kielich, który stał przed nią. Był wypełniony winem, zaczęła więc rozglądać się za jakimś wolnym, do którego można byłoby wlać wodę przyniesioną przez służącego. W między czasie odpowiadając młodemu szlachcicowi:
- Propozycja małżeństwa raczej mnie nie zaskoczyła Gacciu, bardziej jej forma. Nie sądziłam, że tak pierwszego wieczoru gruchniesz na kolana. A co lubię... cóż... lubię wiele rzeczy, jednak sama nie wiem czy ci o nich powiedzieć czy pozostawić cię w nieświadomości. Wszak kobieta im bardziej tajemnicza, tym podobno bardziej pożądana. - uniosła kolejny kęs posiłku do ust. - Jedzenie tutaj jest wyborne... więc i deser wyborny zapewne będzie....
-Spodziewałaś się oświadczyn. Czyżbym był w twoim pamiętniczku wpisany na listę. Mężczyźni których serca zdobyłam?-
spytał żartobliwie Gaspaccio.
- Pamiętniczka nie prowadzę... może być niebezpieczny w niepowołanych rękach... a serce mężczyzny... cóż nie raz łatwo je zdobyć, ale jak trudno nie raz je utrzymać... - odparła mrugając do niego zalotnie okiem - Poza tym czy myślisz, że każda kobieta marzy o małżeństwie i oświadczynach?
-Nie... znam wiele kobiet, które doceniają przyziemne przyjemności.-
uśmiechnął się Gaspaccio, potarł policzek dłonią.-Jak tam panie zapatrują się na hazard?
- Hazałd dobła szecz -
Wypaplała Krisnyns z pełną gębulą jadła, po czym energicznie pokiwała głową.
- Nie wiem czy stać mnie na hazard z Tobą Gacciu - odparła dziewczyna ze śmiechem. - Jednak propozycja jest wielce kusząca, więc może zaryzykuję...
-Zapewniam pani... masz skarby, które wielu chciałoby zdobyć.-
uśmiechnął się Gaccio wymownie spoglądając na piersi Katriny.
Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze bardziej i odrzekła. - Niektóre skarby powinny zostać na swoim miejscu, jak się nimi szasta na lewo i na prawo to przestają być już tak cenne, zachwycające.
-Powiedzmy, że mam nieco inne zdanie na temat.-
uśmiechnął się Gaspaccio i zmienił temat.- Zabronowałbym pikantną zabawę drogim paniom, ale...-wzruszył ramionami.-... od jutra będziemy dość długo przebywać razem, więc będę grzeczny. Odrobinę.- wskazał palcem drzwi pod schodami na piętro karczmy.- Tam jest zabawka, czy też przyrząd gnomów. Zwie się ruletką. Kamienna kulka toczy się po kole, pełnym cyfr. Jeśli uda się wam przewidzieć gdzie upadnie, wygrywacie. Oczywiście, korzystanie z dywinacji, jest zakazane.
- Oooo... to ja bardzo chętnie spróbuję w niej swojego szczęścia... To po kolacji? Będziesz mi dopingował, aby udało mi się wytypować poprawną cyfrę
- spytała zerkając zalotnie na mężczyznę.
-Oczywiście moja droga.- rzekł w odpowiedzi Gaccio, uśmiechając się lekko. I spojrzał na Krisnys.- A ty, pani?
- No pytanie! -
Bardka machnęła pucharem wina, rozchlapując sporo trunku.
Kolacja powoli zbliżała się do końca, a po jej spożyciu, był obiecany deser. Gaspaccio udał się wraz z Katriną i Krisnys do sali z ruletką, obejmując obie kobiety nieco poufale, bo w pasie.... Każdą po jednej stronie. I oczom obu kobiet, nie umknęły zazdrosne spojrzenia mężczyzn, skierowanie ku Gacciowi.
Sala ruletki, zawierała stół z cyframi i owo koło ruletki, kręcone przez mężczyznę z blizną na policzku. Gaspaccio porozmawiał przez chwilę z wysokim wąsaczem stojącym pod ścianą i otrzymał, po dwa tysiące drewnianych krążków, każdy z nim miał napis “1 lew”.
-Tysiąc lwów dla jednej, jak i dla drugiej panny.- rzekł szlachcic wręczając sztony kobietom.- Każdy z nich można potem wymienić na jedną złotą monetę.
Katrina wzięła sztony od młodego mężczyzny i z uwagą zaczęła śledzić ruch ruletki.
Kulka trafiała losowo, na różne pola kręciła się szybko. Ciężko było za nią nadążyć wzrokiem. A skupiona dziewczyna, nie zauważyła jak Gaccio zaszedł ją od tyłu, i objął w pasie ramionami, tuląc do siebie. Szeptał jej przy tym do ucha całując je od czasu do czasu wargami.- Można obstawić kolor pola, można obstawić liczbę parzystą lub nieparzystą. Można obstawić też i przedział liczb, oraz pojedynczą cyfrę. Im mniejsza szansa na wygraną, tym... cóż... tym wyższy zysk, jeśli Tymora spojrzy łaskawym okiem.
- To ja... - dziewczyna przygryzła leciutko język zastanawiając się jaki numer obstawić - postawię na... to może... czerwoną... Jak myślisz jaką?- spytała zerkając przez ramię na Gaccia.
-Hmmm...czy to ma znaczenie? Sama gra jest wszak przyjemnością. Przypuszczam, że przehulamy te dwa tysiące, niż zyskamy.-Gaspaccio pocałował policzek dziewczyny, mrucząc.- Serce ci szybciej bije, czyż to nie jest wystarczający zysk?
- A więc niech będzie zysk... dwójkę poproszę, co by serce szybciej biło dwojga osób potrzeba i czerwoną jak serce -
odparła dziewczyna i postawiła kilka sztonów na czerwoną dwójkę.
Kulka toczyła się szybko po okręgu wprawiona w ruch dłonią człeka z blizną. Oczy wszystkich podążały za nią. Zwalniała, tocząc się coraz wolniej i wolniej, wreszcie powoli kończyła swój bieg i... 0, 1...Tak...zatrzymała się na dwójce. Mężczyzna z blizną przesunął nowe sztony, na jej pole. A Gaccio musnął wargami szyję Katriny, mrucząc.- Gratuluję wygranej.
- Wygrałam? Wygrałam!
-krzyknęła radośnie Katrina odwracając się i rzucając stojącemu za nią Gacciowi na szyje i z radości całując go siarczyście. Po czym odwróciła się w stronę ruletki z uwagą obserwując kupkę sztonów leżących przed nią. - To teraz... było dwoje... więc może niech będzie troje... czerwoną trójkę poproszę - powiedziała przesuwając stosik na czerwoną trójkę.
Fortuna to jednak kapryśna pani, kolejne ruchy ruletki nie dawały wygranej. Co prawda raz jeszcze udało się Katrinie, wytypować właściwą liczbę, zaś Krisnys trzy razy. Niemniej stosik sztonów u obu pań topniał coraz więcej. Z tysiąca u Katriny, wkrótce zostało tylko dziesięć sztonów.
Dziewczyna stała i przygryzając w skupieniu wargę postawiła ostatnie sztony na czarnej dwójce. - Niech los zadecyduje - rzekła zerkając na toczącą się kulkę.
Kulka potoczyła się szybko, wzrok Katriny wędrował za nią. A serce jej biło pośpiesznie. Jednak Tymora, a może Beshaba, zadecydowały, że zwycięstwo będzie należało do...Krisnys. To właśnie jej liczba, była tą na której zatrzymała się kulka. Nie było to jednak wielkie zwycięstwo. Bardka postawiła co prawda, wszystkie swe sztony, ale miała ich ledwie cztery.
A Gaccio nadal obejmujący Katrinę, cmoknał dziewczynkę w ucho mówiąc.- Cóż... hazard to nie sposób na zarabianie, na życie. Tylko dla zabawy jest hazard.
- Masz rację... bawiłam się świetnie... jednak kiedy wygrywasz ta zabawa jest bardziej zabawniejsza, ale cóż los to los raz wygrywasz raz nie -
odparła dziewczyna ze śmiechem - Nie raz nie warto go kusić, a nie raz aż sam się o to prosi... To co nam jeszcze pokażesz? - spytała zerkając przez ramie na mężczyznę.
-Krisnys jeszcze gra więc...chodźmy stąd, by nie przeszkadzać jej.- rzekł w odpowiedzi Gaspaccio i wyprowadził dziewczynę z powrotem do sali głównej. Jednak, gdy zamknęły się za nimi drzwi, objął ją nagle w pasie i korzystając z cienia schodów skrywającego ich przed wzrokiem innych rzekł.- Ostatnią atrakcją wieczoru, chyba... jestem ja. Powiedziałaś, że nie każdy pocałunek wprawia serce w drżenie. A mój?
Nachylił się i przycisnął swe usta do ust Katriny, całując powoli, namiętnie, wędrując językiem po jej wargach. Nie spieszył się z tym, delektując miękkością ust dziewczyny. A gdy skończył spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem i ciekawością w spojrzeniu.
Dziewczyna przymknęła oczy delektując się pocałunkiem. Smakował winem, które Gaccio pił do kolacji. Otworzyła oczy, kiedy się skończył i z przekornym uśmiechem odparła na jego pytanie. - Nie jestem pewna czy to Twój pocałunek czy też emocje związane z ruletką są przyczyną... drżenia mego serca...
-W takim razie...będę musiał ponowić próby. Aż dotrzemy do prawdy.-
Gaccio lekko docisnął Katrinę ciężarem swego ciała do drewnianej ściany gospody i zaczął całować. Wpierw usta, delikatnie jak i namiętnie...i aby nie skupiać się tylko na jej wargach, gorącymi pocałunkami obdarzał, także jej policzki, i szyję. Od czasu do czasu, pozwalał sobie nawet na lubieżne wodzenie językiem po jej skórze.
Katrina odwzajemniała pocałunki młodego szlachcica przymykając oczy i poddając się ich mocy. I kiedy usta Gaccia wędrowały po jej szyi udało jej się wyszeptać - Tym razem... mogę Cię zapewnić, że jednak w drżenie, wprawiają je Twoje pocałunki. Choć może raczej nie w drżenie lecz sprawiają iż szybciej bije....
-To tak jak moje...
- uśmiechnął się Gaspaccio i dodał.-...wiesz, że w tej karczmie można wynająć pokój z bardzo wygodnym łożem, z kolumienkami?
Po tych słowach, wrócił do całowania szyi i dekoltu Katriny, a dłonie jego niegrzecznie przesunęły się na jej pośladki, by przez suknię obdarzać je pieszczotami.
Słowa o łożu podziałały na Katrinę jak kubeł zimnej wody, odepchnęła szlachcica od siebie i rzekła:- Hmm... hmmm... ja już mam wygodne łoże...
Gaccio uśmiechnął się i rzekł.- Wybacz więc, że ci się narzucałem z tym pomysłem. Myślałem, że poczułaś, ten żar...który ja przy tobie teraz czuję.
Wziął dłoń dziewczyny w swoje dłonie i przyłożył do policzka. Rzeczywiście był ciepły. Po czym na tej dłoni Gaccio złożył pocałunek mrucząc.- Przepraszam Katrino, jeśli mój nastrój przysłonił mi twoje potrzeby.
Katrina delikatnie musnęła opuszkami palców policzek Gaccia. Po czym przesunęła opuszkami po jego ustach gdy składał pocałunek na jej dłoni. - To może zobaczymy jak idzie wygrywanie naszej bardce? - spytała patrząc mu w oczy.
-Uciekasz lisiczko... umykasz sidłom, jednak nie da się uciekać wiecznie.- rzekł Gaccio podchodząc bliżej do dziewczyny i patrząc jej prosto w oczy. Jego spojrzenie było pewne siebie i wesołe. Delikatnie pogłaskał Katrinę po policzku.- Popatrzymy na zmagania Krisnys i co dalej? Jak pragniesz zakończyć ten wieczór?
Dziewczyna roześmiała się na porównanie jej do lisicy. Po czym odparła - Czas pokaże.... Chodźmy więc...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline