Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2010, 22:40   #28
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post Buki cz.2

-Katrino...kwiecie tej nocy. Czas powoli się kończy.- rzekł żartobliwie Gaccio, kładąc dłoń na jej lewej piersi.- Kiedyś będziesz musiała zdecydować o swych pragnieniach w swym serduszku. - uśmiechnął się łobuzersko.- Czuję jak szybko bije.
Spojrzał dziewczynie w oczy dodając.- Moje pragnienia znasz...- znów się nachylił, znów usta jego przywarły do jej warg w pocałunku, powolnym i namiętnym, pieszczotliwym. Po nim znów spojrzał w jej oczy.- No to idziemy, po bardkę?
- Może jej los bardziej sprzyja i wygrała właśnie fortunę
- odparła dziewczyna ze śmiechem gdy usta mężczyzny oderwały się od jej ust, pomijając stwierdzenie Gaccia odnośnie decydowania milczeniem. - Chodźmy.
-Wątpię...nie zaryzykowałabym utraty najemniczek, dając im wygrać więcej niż zarobiły.-
rzekł żartobliwie Gaccio obejmując czule Katrinę w pasie.- W ruletkę, rzadko się wygrywa spore sumy. Gdyby było inaczej, kasyno nie zarabiałoby na siebie.
Bardka tymczasem bawiła się świetnie, choć ilość jej żetonów zmalała do dwóch. Niemniej przyciągnęła uwagę wielu mężczyzn swą osobą.
- Czy znajdzie się może jakiś wspaniały, i szczodry dobroczyńca ratujący niewiastę w opałach?. Mała pomoc by się przydała, obiecuję, że oddam z nawiązką - Zatrzepotała rzęskami, posłała rozbrajający uśmiech, a nawet wypięła nieco bardziej, co do wypięcia było...
Zdecydowanie ten widok przyciągnął uwagę wielu mężczyzn i paru przystanęło przy bardce szarmancko dorzucając żetony do puli Krisnys...i mniej szarmancko, acz ukradkiem dotykając wypiętych pośladków.
Gaccio przyglądał się jej, nadal pieszczotliwie obejmując Katrinę w pasie i mrucząc.- Ona się chyba dobrze bawi i bez naszej obecności.
- Myślisz?
- spytała dziewczyna nie spuszczając oczu z pochylającej się nad ruletką bardki.
-Myślę.- odparł chichocząc Gaspaccio i zaczął delikatnie całować szyję i ucho Katriny.- Nawet nie zauważyła, że nas nie ma. Mówiłem ci już... że masz skórę jak jedwab?
- Wiesz... w sumie... nie mówiłeś.... wszak oprócz dzisiejszego wieczoru jeszcze ze sobą nie rozmawialiśmy -
odparła dziewczyna puszczając do niego oczko.
-Nie martw się...postaram się odkryć więcej sekretów twego...- tu przerwał i delikatnie przejechał językiem po skórze jej szyi. Spojrzał na Katrinę.- Jeszcze tyle słów do wypowiedzenia i tyle czynów...- ustami musnął kącik jej warg.- Pokusą jesteś Katrino.
- Nieraz lepiej pokusę zwalczyć Gaccio... można więcej stracić niż zyskać ulegając pokusie - odparła z ustami tuż przy jego ustach.
Pocałował ją...drapieżnie zachłannie, z olbrzymi żarem i dociskając jej ciało do swego. Jakby nie zamierzał jej już wypuścić, ani przestać całować. Przedłużał ten pocałunek, niemal drżąc z pożądania. W końcu jednak zakończył pocałunek odrywając usta od jej.- Czy ja wiem... Pokusa to obietnica czegoś niezwykłego. Tak jak ruletka, nie wygrasz jeśli nie zagrasz.
Tymczasem bardka patrzyła jak jej ostatnie sztony, stają się przeszłością.
- A żeby to wszystko... - Zmełła pod nosem siarczyste przekleństwo, mocno zaciskając dłoń na stole.
Gaspaccio spojrzał na Krisnys, potem na Katrinę i mruknął.- Co teraz?
Dziewczyna z trudem złapała oddech po namiętnych pocałunkach jakimi ją młody mężczyzna obdarzył i wyszeptała - Jej zapytaj... wszak z nami na kolacje przyszła - i zamrugała niewinnie oczętami.
-Pytam ciebie...jak mi nie odpowiesz, wezmę cię na ramiona zaniosę na górę i postawię przed faktem dokonanym, a dokładnie przed łóżkiem z kolumienkami.- rzekł żartobliwie Gaccio, choć łobuzerski błysk w jego oczach, nie pozwalał stwierdzić, ile było w tym żartu.
- Jakoś się nie boję - odparła ze śmiechem dziewczyna. - Zasapiesz się waść zanim na pierwszy stopień wejdziesz... Poza tym czy to nie Ty mówiłeś, że nie możesz sobie pozwolić na utratę najemniczek?
Dłoń Gaspaccia pieszczotliwie ujęła lewą pierś dziewczyny, gdy mówił.- Twoje serduszko mówi mi, że nie utraciłbym cię, gdybym cię zaniósł na górę.
Cmoknął Katrinę w policzek, dodając.- To że nie lubisz ulegać pokusie, nie oznacza, że jej nie odczuwasz.
- Kusisz Gaccio... kusisz niczym najprzedniejsze złoto, ale nie raz i ono oczy mami. Po bliższym przyjrzeniu się można zauważyć, że nie jest prawdziwe... -
odparła dziewczyna delikatnie przesuwając dłonią po jego twarzy. - i wtedy nic nie pozostaje...
-Katrino, musisz zdecydować czego pragniesz.-
spojrzał wprost w oczy dziewczyny, po czym gdy zbliżyła się bardka, rzekł głośniej.- Obie musicie zdecydować. Jest jeszcze tylko jedna atrakcja tego przybytku, godna wypróbowania. Ale wiąże się ona z... cóż... z nagością. Pokoiki na piętrze, są dla rozkoszy cielesnych. Jak więc chcecie zakończyć ten wieczór, moje panie?
- Jaaaak dla mnie... (hic!)... to suuuper -
Wybełkotała z rumieńcami na policzkach, mocno już wstawiona Krisnys, choć co niektórzy zaczynali już zdecydowanie podejrzewać, że i nie tylko alkohol był odpowiedzialnym za jej stan. A jakby na potwierdzenie owych domysłów, chwiejąca się Bardka zaczęła nagle coś recytować o... kurczaku?.
-Dla niej to...trzeba zamówić oddzielny pokój, by przynajmniej sobie pospała.- rzekł zaskoczony nieco jej zachowaniem Gaspaccio. Nie był pewien, czy Krisnys jest w stanie dojść z powrotem do “Piwożłopa”.
- Nieeeeeeeee - Sprzeciwiała się Bardka, wymachując palcem przed nosem mężczyzny - Nieeeeeee. Ja chcę tych... no... rozkoszy cielesnych!.
- Ja chcę rozkoszy cielesnych!. Ja chcę rozkoszy cielesnych! -
Zaczęła nagle głośno skandować i wywijać rękami, zwracając na siebie uwagę wielu osóbek w przybytku.
-Eeee...a z kim chcesz tych rozkoszy zażyć?- spytał zaskoczony Gaccio wpatrując się w bardkę, która, cóż...straciła nad sobą kontrolę. A szlachcic przestał mieć kontrolę nad sytuacją. W dodatku, jej krzyki, przyciągały uwagę wielu mężczyzn spoglądających na Krisnys z minami albo zaskoczenia, albo nadziei. Przebywający w tym pokoju mężczyźni, pamiętali obietnice bardki składane przy ruletce.
Katrina nie wytrzymała i szepnęła na ucho Gacciowi ze śmiechem: - Obiecałeś nagość... rozkosz... to jak to mówią.... “Słowo się rzekło - kobyłka u płota”... nieprawdaż?
Przez chwilę spojrzenie Gaccio wyrażało zdziwienie. Niemal zatkało go z wrażenia. Przełknął nerwowo ślinę.-Cóż...spełnię wasze żądanie. Zabiorę was obie na górę.
Przesunął spojrzenie na Krysnis...bardka wyglądała na tak zalaną, że pewnie uśnie zaraz na łóżku. Następnie rzekł do Katriny.- Więc chyba spędzimy tę noc w jednym pokoju. Dobrze, że łoża tu mają spore.
Przypominając sobie wcześniejsze przechwałki młodzieńca dziewczyna zaczęła go podpuszczać trzepocząc niewinnie rzęsami: - Hm... hm... patrząc na Krisnys, wydaje mi się, że ona na to pięterko nie wejdzie bez Twej pomocy panie... nie pozostało Ci więc nic innego jak ją na rękach tam zanieść.
Gaccio podszedł do bardki i zgrabnym ruchem chwycił ją pod pupą, by po chwili podnieść wierzgającą nieco kobietę. A by ją uspokoić mówił.-Idziemy po rozkosz cielesną.. zaniosę cię tam.
- Do bojuuuuuuuu!! -
Wrzasnęła Bardka na rękach niosącego ją mężczyzny, wyginając się przy tym dosyć gwałtownie, przez co omal nie skończyła na schodach, Gaccio jednak jakoś udało się ją w ostatniej chwili lepiej złapać, co skwitował głośnym wypuszczeniem oddechu.
Wyszli we trójkę i ruszyli po schodach, a do wartującego przy nich mężczyzny Gaccio, rzekł.- Jeden pokój do rana, na koszt mego ojca.
Ów człek podał Katrinie klucz i powiedział jak dojść do pokoju.
Komnata zaś była urządzona luksusowo.


Oczywiście królowało w niej wielkie łoże z kotarami. Łoże na cztery osoby. Poza tym był stolik i krzesełko i szafa na ubrania.
Gaspaccio zaniósł Krisnys na łóżko i położył bardkę delikatnie, po czym podszedł do Katriny i wziąwszy od niej klucz, zamknął na niego drzwi. Klucz wylądował na stoliku. Gaspaccio uśmiechnął się zbliżył do Katriny, delikatnie położył dłoń na jej dekolcie i zaczął całować jej usta, powoli acz namiętnie, z pomocą języczka.
Katrina odwzajemniała namiętne pocałunki mężczyzny zatracając się w nich powoli. Jednak jakiś chochlik w jej głowie znów dał znać o sobie. Z trudem oderwała usta od Gaccia i wyjąkała mu zdanie jakie udało jej się sklecić: - A obiecana nagość? Krisnys znów podniesie alarm jak jej nie dasz tego co obiecałeś...
Zalana i naćpana Krisnys, zalegając na łożu, wpatrywała się swoimi ledwie nadążającymi na rzeczywistością oczami w sufit. Uwagę Bardki skupił niezwykle (w jej przekonaniu) wspaniały, kryształowy żyrandol, będący tak naprawdę... jakąś plamą na suficie. Powierciła się chwilę w miejscu, wplątała dłonie we włosy, potrząsnęła głową, po czym jej się głośno odbiło. Skwitowała to wszystko głośnym śmiechem, a następnie...

“Weszli kiedyś do stajni
Dwaj chłopcy nieobyczajni.
Tam im kobyłki
Skopały tyłki,
bo byli mało wydajni.”

Po czym Krisnys zaczęła rechotać pijackim śmiechem, w końcu się jednak opanowała, i ułożyła na boku, podpierając na ręce głowę. Szklącymi oczkami zaczęła przyglądać się scenom rozgrywającym w pobliżu łoża.

Gaccio odsunął się od Katriny i zaczął się rozbierać. Na początek pas i buty...zdjęte szybko i nerwowymi ruchami. Potem kamizela, i koszula. I dziewczyny mogły się przekonać, że szlachcic bynajmniej nie ma brzuszka od nadużywania alkoholu, jest zgrabnie zbudowany i umięśniony choć bez przesady. Sylwetka tancerza, nie wojownika.
Ciemna skóra Gaccio w blasku świec wydawała się być barwy hebanu i kontrastowała z białymi niemal włosami mężczyzny. Zdjęcie koszuli odsłoniło coś jeszcze, srebrny łańcuszek na szyi Gaccia zakończony medalionem, zapewne z małymi portretami.
Lecz na dalszą kontemplację tej sprawy nie było czasu. Gaspaccio, zdjął obcisłe spodnie, odsłaniając parę zgrabnych nóg i twardych łydek, po czym usunął ostatni skrawek materii.
I panny K. mogły się przekonać, że Gaccio ma czym walczyć w sypialni, w dodatku jest w pełni gotowości bojowej. Zabawne przy tym były białe kręcone włoski otaczające, którymi był tam w dole porośnięty.
- Jakiż on rozkoszny!! - Wypaliła nagle Krisnys, układając się na brzuchu, i podpierając brodę na dłoniach. Jej wypowiedź rozbroiła zdaje się przynajmniej jedną osobę, przebywającą akurat w tej samej komnacie. Tylko czy Bardka naprawdę miała na myśli to, co rozgrywało się przed nią?.
Katrina nie spuszczała oczu z odsuwającego się od niej Gaccia. Z uwagą śledziła jego dłonie, które z wprawą pozbywały się kolejnych części garderoby. Uśmiechnęła się pod nosem widząc jak nerwowo rozpina pas i ściąga go odrzucając w bok szybkim ruchem, zaraz za nim zobaczyła jak leci pierwszy a potem drugi but, kamizelka, koszula i tu dziewczynie mimowolnie wydarło się z ust westchnięcie. Jej oczy przywarły do pięknie wyrzeźbionej klaty mężczyzny. Kolor skóry dodawał jej jeszcze polotu. W myślach porównała go z półelfem, którego skórę i posturę podziwiała jeszcze nie tak dawno. Choć tamten miał bardziej rozwiniętą muskulaturę to jednak Gaccio również w jej oczach wiele zyskał. Poza tym zafascynowała ją barwa jego skóry, a właściwie światło padające z palących się świec i oświetlające młodego szlachcica. Przełknęła ślinę aby zwilżyć nagle wysuszone gardło i dalej podążała wzrokiem za sprawnymi dłońmi młodego mężczyzny. Przywarła spojrzeniem do porastających go włosków i uśmiechnęła się pod nosem, gdy przez myśl jej przeleciało: “Niczym biała owieczka”, jednak uśmiech powoli znikł kiedy zobaczyła w całej okazałości gotowość mężczyzny, w niczym już nie przypominał owieczki, a wprost przeciwnie skojarzył jej się z innym zwierzęciem...

Nagi już Gaccio okręcił się wokół parę razy przy okazji wypinając pośladki w stronę Katriny, po czym szybkim krokiem udał się do leżącej na łożu Krisnys. Wpierw zdjął jej buty. Potem wlazł na łoże. Klęknął na nim, zręcznymi ruchami dłoni, rozwiązał wiązania jej koszuli, by odsłonić piersi bardki. Uśmiechnął się, jedną dłonią zaczął pieścić obnażony biust Krisnys, drugą zsuwał w dół jej spódnicę, spoglądając ukradkiem na Katrinę.
Niekontrolowane pomruki ze strony bardki, świadczyły o tym, że reagowała na pieszczoty dłoni Gaccia.
- Ty świntuchu ty... - Szeptała zarumieniona Krisnys - Taki z ciebie... taki... - Najwyraźniej nie umiała znaleźć odpowiednich słów, lub może i nie chciała dokańczać, wpijając swoje usta w usta Gaccio.
Katrina czuła jak jej oddech przyspiesza, każdy kolejny ruch mężczyzny sprawiał że pierś unosiła jej się coraz szybciej. Pomruki jakie słyszała z ust bardki sprawiły że lekko zadrżała. Oparła się o ścianę tak jakby poszukiwała podpory. Przygryzła lekko wargi ząbkami i z uwagą śledziła poczynania pary znajdującej się na łóżku.

Szlachcic już nie raz zapewne rozbierał kobietę, bo zsunął już suknię z ud na kolana, odsłaniając figlarne majteczki skrywające skarb Krisnys. Odsłonił też zawiniątko, zamocowane za pomocą podwiązki do udzie Krisnys. Jednak zbyt zajęty samą kobietą, nie zwrócił na nie większej uwagi. Na twarzy Gaccia pojawił się lisi uśmieszek. Zamiast usunąć tą koronkową barierę, wsunął dłoń pod nią i zaczął szybko i energicznie poruszać pod koronką palcami. Coraz głośniejsze jęki nad którymi Krisnys nie mogła zapanować i drżenie jej ciała, świadczyły o tym, że Gaccio wiedział jak sprawić przyjemność kobiecie. Był jednak hulaką i bawidamkiem, miał więc wiele okazji do nauki.
Gaccio nachylił się i do dłoni pieszczącej biust bardki, dołączyły usta. Od czasu do czasu zerkał na Katrinę, obserwującą czynione przez niego karesy na ciele kobiety.
Wydawał się być wirtuozem, a bardka jego instrumentem, wydającym jęki i westchnięcia podług ruchów jego dłoni.
Katrina patrząc na sprawne palce mężczyzny i słysząc jakie dźwięki wywołują z ust Krisnys nie była pewna, które z nich zajmuje się graniem. Wszak bardka grała na instrumentach wydobywając z nich miłe dla ucha dźwięki, tak on grał wprawnie na ciele kobiety wydobywając z jej ust dźwięki działające nie tylko na zmysł słuchu.
Krisnys prężyła się i wiła niczym jakaś niesforna kotka, poddawana rozkoszy - bądź co bądź - znającemu się na rzeczy mężczyźnie, do tego wzdychając i coraz głośniej, z zamkniętymi oczami, i coraz szybciej poruszającymi się w rytm jej przyspieszonego oddechu nagimi, pokrytymi już pierwszymi kropelkami potu piersiami, gdy nagle...kichnęła niezwykle głośno (aaaaaaaaaaahuuuuuuuuuuuj!!), co skwitowała kolejnym atakiem pijackiego śmiechu.

To trochę wybiło Gaccia z nastroju. Lecz uznał że bardka jest zadowolona, przynajmniej na razie.Wstał więc i podszedł do Katriny, nagi i z rozpalonym spojrzeniem. Krok po kroku zbliżył się do niej z figlarnym uśmieszkiem. Spojrzał jej w oczy mówiąc.- Wolisz być rozbierana, czy rozebrać się ...sama?
Widząc jak mężczyzna podnosi się z łoża i idzie w jej stronę Katrina nerwowo przełknęła ślinę. Jednak jej wzrok przesuwał się po zbliżającym mężczyźnie, tak jakby ją zaczarował. W sumie była zaczarowana, a może bardziej zafascynowana, czuła mrowienie w opuszkach palców, które aż rwały się aby dotknąć jego skóry, aby poczuć jego ciepło, jej dotyk.
Rozpalona miłostkami Krisnys, i pozostawiona chwilowo samej sobie, przeturlała się w bok, efektem czego leżała ponownie na brzuchu, wpatrując się w Katrin i Gaccio. Przed oczami Bardki cała komnata zaczynała coraz bardziej kołysać się na wszystkie możliwe strony, co można było porównać jedynie chyba do naprawdę zabójczej jazdy powozem po największych wertepach. Do tego wszystkiego, to raz jej ciemniało przed oczami, a raz jeszcze coś widziała, w chwili obecnej, jeszcze nie żałując swojego stanu.
Gapiła się więc na parkę przed sobą z naprawdę nieco głupawym uśmieszkiem.

Gaccio spoglądał na przylepioną do ściany Katrinę z ciekawością. Nie odpowiedziała mu, a jej wzrok był lekko zamglony. Szlachcic przybliżył się bardziej i położył dłonie na jej piersiach, delikatnie masując je dłońmi. Przy okazji jego twarz zbliżyła się do szyi dziewczyny i zacząwszy ją całować szeptał.- Chciałaś nagości...więc może cię rozbiorę?
Katrina nerwowo przełknęła ślinę i wydukała - Masz... ekhmm... masz złą pamięć w tak młodym wieku... nagości chciała ona, nie ja! Nie wiem czy to dobry pomysł z rozbieraniem... bo jak zmarznę... przeziębię się... i będę kichać... ona już kicha - wskazała ręką leżącą na łożu bardkę.
-Według mnie...jest bardzo gorąco.-
mruknął w odpowiedzi Gaccio, chwycił dłonie Katriny i położył je na swych pośladkach. Ciepłych i sprężystych pośladkach. Przycisnął swe usta do ust najemniczki smakując jej wargi w namiętnym pocałunku. A gdy skończył całować uśmiechnął się patrząc w jej oczy.- No i... czy ja ci wyglądam na zmarzniętego?
Katrina czując pod palcami prężne pośladki Gaccia zaczęła je uciskać jak kucharka ciasto. A kiedy oderwał od niej usta odparła: - Raczej jakbyś miał gorączkę... to pewnie już następny etap przeziębienia...
-Gorączka...może masz rację.-
odparł z lisim uśmieszkiem Gaspaccio, czując dłonie Katriny masujące jego ciało. Cmoknął czubek jej nosa, mrucząc.- Możesz dotykać gdzie chcesz, wiesz?
A jego palce majstrowały przy zapięciu sukni dziewczyny.
- Rozkosze cielesne?! - Burknęła nagle z łoża Bardka.
- Gdzie chcę powiadasz... a więc chcę... hm... no chcę... - rozejrzała się po pokoju - może na łóżku... albo nie... choć może tak.
Tymczasem palce Gaspaccia uporały się zapięciem sukni i powoli zsunął z górnej partii ciała dziewczyny materiał odsłaniając gorsecik czerwonej barwy, uwydatniający piersi dziewczyny.
Uśmiechnął się na ten widok i rzekł.- Przyznaj się, chciałaś żebym go zobaczył?
- To nie ja chciałam żebyś go zobaczył to... Fabrizo pragnął byś jako koneser rzucił na niego okiem. Spytaj jej ona może zaświadczyć, że tak było
- machnęła ręką w stronę leżącej na łóżku bardki.
- Eeee... co?. Znaczy się tak, tak. A potem było wiele sukienek, taaaaaaaak wieeeeeeleeee - Krisnys zaczęła machać w powietrzu rękami, obrazując ileż to tam było kreacji.
Jednak Gaspaccio nie wydawał się zainteresowany zdaniem bardki, za to zainteresowany był samymi piersiami Katriny, obsypując je pocałunkami i lubieżnymi pieszczotami języka.
Przy okazji dłonie Gaccia, pracowały energicznie zsuwając suknię Katriny z pośladków.
On sam zaś szeptał.- Jesteś taka urocza, gdy się peszysz. To twój pierwszy raz z mężczyzną?
- W tym gorsecie? Tak... pierwszy jak nic
- wyjąkała Katrina przybierając na policzki barwę gorsetu który ściskał ją w tali - ale czy to ma jakieś znaczenie? - zapytała zadziornie unosząc brodę do góry.
-Chcę by ci było przyjemnie. W końcu...-nie dokończył, ześlizgnął się niżej, pozbawiając Katrinę sukni. Jego głowa znalazła się na wysokości jej skąpych czerwonych majteczek. Też zakupionych dzisiaj. Lecz dziewczyna poczuła jego usta, na swych udach powyżej pończoszek, a pomiędzy pocałunkami jego szept.- Jak lubisz być kochana Katrino? Jakie pieszczoty sprawiają ci przyjemność?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline