Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2010, 18:25   #48
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Hakuna matata. Boombachaka.
Ciekawe, czy tak odparliby Timon i Pumba, gdyby trafili w sam środek afrykańskiej imprezy na cześć Diritha, który został ogłoszony Szaimą. Biedny guździec zostałby z pewnością wybrany na króla obiadu, a surykatka główną przekąską tego happeningu i taka właśnie hipoteza przyświecała Magini. I przybyszom przyswiecalo widmo skonczenia jako popularny przysmak w tutejszych okolicach.
A jak się wchodzi miedzy czarnych, to trzeba być tak czarnym jak oni. Niestety, R. nie miała się czym uczernić. Może i tam drobnymi grzeszkami, co rzekomo zmieniają kolor serca na czarny, jednak skóry to nie przefarbowywało.

- Ci to mają rytm, trzeba przyznać - szepnęła do Ryi. - Spróbuj coś do nich zagadać.

Później zobaczyła, jak Ursuson przygotowuje się do obalenia Bear'a Grylls'a. Prowadził obecnie program "Szkoła Przetrwania" w wersji on live i granatowowłosa przyznała, że radzi sobie całkiem dobrze, choć skrzywiła się, kiedy zjadał robaki. W tym momencie skojarzył się jej z ogrami. Nie zjadłaby w życiu czegoś takiego, brzydziła się takim ustrojstwem. Robactwem zajadała się biedota, a nie takie gryzipiórki, jak pani Magini.

Stała w oddali od tych... brudasów. Słońce chyba nie tylko dało się im w skórę, ale także na rozum. Kto to bowiem widział czcić koty? Jeśli w grę wchodziła kwestia kotów, to znakomicie sprawdzały się jako pieczeń, a pani R. lubiła z sosem własnym i papryczką chili do tego. Wszak granatowowłosa słyszała o dalekim kraju, gdzie ludzie właśnie czcili koty, a gdy ktoś takiemu czworonogowi zrobił krzywdę, to wtrącano delikwenta do więzienia.
Dirith nie mógł w tym przypadku zostać zjedzony, a żółtooką dopadł Mały Głód w wersji XXL, a tutaj Danio nie pomogłoby, bo ono chowało się za sałatą, a sałaty tutaj nie rosły.
Izolowała się od tutejszej gawiedzi razem z braciszkiem, który także nie lubił tych ateistów wedle stereotypu konsumujących osiołki i przybyszów zza wyspy.
- Welcome to the hell, brother, jak to powiadają postronni - skomentowała zajście Magini. Nie dołączyła do tańca dzikusów. - Przeszłabym się po okolicy i sprawdziła tutejszą roślinność. Może znajdzie się gdzieś tu jaka ciekawa krzewina.

- Za dużo ateistów. Za dużo. - rzekł kręcąc głową, po czym dodał po cichutku - to ja już wolę tą walhalię... Jeśli nie przeszkadza Ci to będę ci towarzyszył. Wolę ni przebywać zbyt blisko tych ludzi. Nie wiadomo czym można się zarazić...

- Nie przeszkadza mi to ani trochę.
Dodała po chwili, poprawiając bezpalczaste, czarne, skórzane rękawiczki.
- Nawet gdyby jeden tutaj przybył i to agresywny, to za swoje zachowanie dostanie odpowiednią nagrodę.
Coś się natychmiast jednak Magini przypomniało. Poprawiła fryzurę; zarówno srebrne klamry, jak i włosy ułożyły się znacznie lepiej. Jednak podczas układania włosów braciszkowi zdawało się, że jego oczy wyłapały róg wyrastający z lewej skroni kobiety.
- Mam pytanie, braciszku - odezwała się po małej poprawce Magini. Róg już nie był widoczny. - Co można robić na tym "wiecznym zbawieniu"? Wspomniałeś, że w Piekle ponoć grillują. Czy to jest zatem coś w rodzaju detoksu [po libacji]?

- Chmm - zamyślił się chwilkę po czym przypomniał sobie ostatnie chwile nie życia - w sumie to przychodzi taki wysoki brunet z kozią bródką i ubrany jakby szlachcicem był. No i zaciąga on do takiej nieprzyjemnej krainy, gdzie małe, czarne impy gotują dusze ludzkie na ogniu. No i czasami zdarza się, że ci najbardziej źli spośród złych muszą na wieczność w kolejce do Złego Urzędu Społecznego stać i druk 22.2 wypełnić. Chmm detoks? raczej wieczny głód, a co? - zaciekawił się czemuż to go o to wypytuje.

A pani Magini wiele miałą na to powodów, lecz wielu z nich nie mogła zdradzić temu lubieżnemu, acz sympatycznemu grubaskowi.
- A co to za ten jeden z bródką? - zaciekawiło to wyraźnie panią czarnoksiężnik. - Po co te dusze ludzkie gotują, jak one nie mają większej wartości energetycznej? Ja rozumiem, że kryzys i ten tego, no ale... trochę to nieopłacalne jest ich gotowanie...

- A skoro na tym zbawieniu tylko głód jest i w ogóle, nie ma grilla ani trunku, to ja tam iść nie chcę. Brzmi jak nuda.

-Nie! Źle mnie zrozumiałaś - krzyknął kleryk w duchu przeklinając swe niskie oceny z Ewangelizacji. Zawsze spał na wykładach, a na ćwiczeniach ściągał. Oj żałował teraz, żałował - Nuda i głód to w piekle panuje, a ten z bródką... nie przedstawił się w sumie - rzekł zamyślony. - Chmm my go Luckiem nazywamy, ale to wszetecznik nie słychany to i kłamać mógł gdy Mój'o'rzesz KrzakMi'sie'hajczy spotkał go na wysypisku odpadów. Zaś zbawienie... mają tam befsztyk i piwo miodowe. A i ponoć kaktusówkę, cytrynówkę i kokosówkę pewna grupa młodych duszyczek, co podczas nauki umarła, w jednym dziale produkuje za osiemnaście złociszy od litra. No dosłownie niebo.

Fizys Magini obrał się w zamyślenie, a zarazem i przygnębienie. Pokręciło jej się w głowie.
- Jak może być nuda i głód, jak tam grillują na okrągło, nawet w dobie kryzysu diaboły wykorzystuja ludzkie dusze do ogrzewania, gotowania i dreczenia? Już mnie w błąd nie wprowadzaj, braciszku - pogroziła mu palcem i rzekła lekko buńczucznie. - Coś mi się jednak zdaje, że moje sake wam zaszkodziło. Opowiedzcie jednak mi więcej o tym Lucyferze, jak go ludy postrzegają?

- Oj, jaki błąd? Toż to mówie, tylko coś nie po kolei zacząłem. Znaczy sie od dupy strony. - mnich trochę się załamał i usilnie starał się sobie przypomnieć co też koledzy mu mówili przed egzaminem końcowym. Wtem sobie przypomniał jak czytał streszczenie streszczenia Nauk dla topornych - To jest tak. W niebie masz befsztyki i alkohol. Jak się dobrze zakręcić to i karczek jaki się znajdzie czy piwo i wino. Jak sie ma znajomości to nawet i ptasie mleczko się skołuje. W piekle jest źle. Znaczy tam głód i nuda, a dusze się piecze co by ogrzewanie w niebie było i na czym tego befsztyka upiec się dało. Czyli piekło jest bee - zakończył dumny z siebie.

Pani machnęła na to ręką. Kleryk najwyraźniej gubił się we własnych wyznaniach, przez co Magini straciła orientację co do tematu, który to nieudolnie braciszek starał się rozwinąć i doprowadzić go przy tym do końca.
- Jakkolwiek. Wygląda na to, że sama kiedyś będę musiała wyprobować [to na własnej skórze]. Jeśli mi tam nie spasi, to najwyżej stamtąd ucieknę.

- Obyś nie za szybko w bramy niebieskie zapukała - dodał z miną mędrca. Poklepał się po brzuchu, po czym dodał - głodny coś się zrobiłem. Przydało by się cosik na ząb wrzucić. Co ty na to?

- Jak na lato - usmiechnela sie zadziornie. - Co powiesz na Boombachakę? - skinela glowa na stojącego nieopodal szamana.
- A to sie je? Jeśli tak to bardzo chętnie. - wtedy zobaczył na co skinęła - yyyy chyba nie chcesz JEGO zjeść?
Zobaczył, że jejmość wskazuje na szamana wioski.
- A co? To też mięso, tyle że czarne. Może o smaku czekolady?
- Chmm, w sumie to czemu nie... Masz może sól?
- Woda była słona, to z niej można byłoby uzyskać sól.
- To co, ty go zagadaj, a ja go od tyłu w łeb.
- Dobra.
Magini spojrzała na rosnące nieopodal rośliny. Nuż taka diablica wewnętrzna sama zaczęła ją kusić do pewnego czynu.
- Hmm... chyba mam nawet plan - zaśmiała się w duchu diabolicznie.

'Boombachaka' znalazł się w zasięgu duetu złożonego z pani Magini i braciszka Michałka.
- Howgh, wodzu - zawołała do szamana. - Możecie mi powiedzieć - wskazała na krzewinkę. - co to za roślina?
I wskazała palcem na pierwszą lepszą bylinę, jaka padła w zasięgu mrocznej mocy wskazującego palca.

A wodzu na to odparł:
- To można jeść - wskazał owoce. - Dobre na siku. I się malować.

Przeszli następnie kawałek dalej, oddalając się od Ryi.
R. miała na celu kolejny 'krzaczek'.

- A ta, wodzu? - pani wskazała na to coś palcem. Jednocześnie czekała na dogodny moment, kiedy braciszek przystąpiłby do działania.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline