Nicolas le Cosse
Szrama uśmiechnął się, słysząc początkowe słowa Bonehearta, lecz potem dał się porwać w wir myśli i słów Czerwonego Pułkownika i groźnego inkwizytora. Słysząc słowa, pełne żalu słowa, przypomniał sobie swoją podróż. Tak naprawdę to podczas niej odżył- przez zamknięte oczy nocami widział Vernise, czasami widział ją gdzieś na horyzoncie, lecz nigdy tam nie pogalopował- wiedział, że to tylko złudzenie. Parszywy los zsyłał mu ciągle nowe pokusy- ale le Cosse walczył z nimi... - Della Madre, jeżeli Bóg tak chciał, to twa walka musiała przynieść takie a nie inne plony- i teraz twoim zadaniem jest to znieść z dumnie uniesioną głową, by pełnym siły przeć przeciw Złemu. Twój oddział mógł ocalić niejedno miasto kariańskie, tylu ludzi jest winnych Tobie własne życie. Dla wielu jesteście bohaterem, Czerwony Pułkowniku- rzekł le Cosse, poczym zwrócił się do Bonehearta- Starszy inkwizytorze, powinniśmy jednak zobaczyć miejsca, gdzie płonęły stosy tych ludzi, a także obejrzeć miejsca morderstw- może zostawiają coś szczególnego po sobie? Słyszałeś, przyjacielu, o Ropiejach? W Gordzie istniała kiedyś sekta bękartów ludzi i dziwnych deviria, które pozostawiały po sobie zawsze ślady w postaci smoły- plamy, kałuży, czasem tylko zapachu- ale zawsze smoła. Czy nasz złowrogi kult nie zostawiał jakiś szczególnych znaków?
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |