Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2010, 20:24   #181
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Rana piekła... gdzieś na granicy świadomości.
Sprawca tej całej rzezi straszył... kogoś innego.

Stephen Rothman, żołnierz z krwi i kości miał cel. Dorwać skurwiela, który zrobił tę masakrę. Wszelkie wahania moralne czy strach zostawił gdzieś hen... daleko. Rozkaz był prosty: zabić. A żołnierz żył po to by wykonywać rozkazy. Nawet gdy rozkaz sam sobie wyda...

Dlatego Stephen z kamienną twarzą sprawdził pokój, korytarz i windę. Dopiero wtedy odłożył broń, tak by mieć ją pod ręką i założył opatrunek uciskowy. W tym celu wykorzystał większy i płaski fragment techmrówy i podręczny pakiet pp, prezent od Darrena. Trochę wymuszony prezent...

Z równie kamienną twarzą zmienił wystrzelany w prawie połowie magazynek dum dum i załadował nowy, czerwony. Naboje AP.

Wszedł do windy.

Wybuch odsunął zawał. Czyżby Darren miał racje i sam Milton nie wiedział za co zginął? Nie ważne. Cel był jeden, taki jak rozkaz. Zabić.

Ktoś tu miał sporo materiału wybuchowego, i potrafił go użyć. Tylko czemu wybuch zdawał się pochodzić od środka?

Pancerna szyba, a tam mężczyzna. Mutek. Twór Molocha. Czerwone soczewki świeciły w ciemności. Był idealny. Wyższy od Rothmana, nie tak krępy ale wysportowany o twarzy sportowca. Nowy rodzaj człowieka. Jakże różny od niskiego, pobliźnionego żołnierza kierującego się subiektywnymi uczuciami.

Miał pecha, bo właśnie ten żołnierz położył palec na spust. Nie tracąc czasu na przemowy.

I wtedy zeszły anioły.

Jednak nie takie, jak ten za komputerem. Nie idealne, wyglądające jak człowiek. Nie, nie jak człowiek, tak jak człowiek chciałby wyglądać. Te były inne. Metalowe, sztuczne, pokryte krwią. Obraza Boga, tego czczonego przez małych, małostkowych ludzi.

Oczywiście Rothman nie tracił czasu na te przemyślenia. Był tylko prostym żołnierzem. Bardziej zajmowały go przyziemne sprawy:

To, że Łowcy osłaniają mężczyznę nie atakują.
To, że mają słabe punkty, głowę.
To, że są bardzo podatne na ranny miażdżone.
To, że czerwonoki krótkim spojrzeniem zdjął z pasa M4 i rozwalił ją o ścianę.

Jednak i te myśli trwały zaledwie sekundę. Gdy pas upadał na ziemię, pozbawiony ciężaru karabinu Rothman robił krok w lewo.
- Lex, prawa. Czekać.

Łowcy nie ruszyły na nich. Drugi krok.
- Dwójka. Lex, prawy. Łeb, tak Panter mówił.

Czy pozostała dwójka zrozumie? Nie miał na to wpływu.

Rothman przełączył bezpiecznik na "auto". Nacisnął spust. Trzy kule AP w głowę potrafią nauczyć pokory nawet mechanicznego anioła stróża.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline